Znowu się zaczyna.

Czuję twoje spojrzenie.

Twój oddech staje się coraz cięższy. Jest coraz bliżej.

Chcę się przed tobą schować.

Chcę uciec, ale nie potrafię.

To, co jest między nami, to coś więcej niż przyjaźń. Przekroczyliśmy wszelkie granice.
Czuję twoje palce na moim nadgarstku. Gwałtownie uderzasz mną o ścianę budynki i całujesz.
Zwierzę wewnątrz ciebie po raz kolejny wydostaje się na wolność. Już wiem, że dziś w nocy nie zasnę.

Nie mam pojęcia, kiedy stajemy w drzwiach twojego mieszkania. Otwierasz je, co również mi umyka. Czuję tylko twoje usta, twoje zęby. Twoje opalone dłonie na mojej skórze.

Znów zrobimy bałagan, znów ubrania zagracą podłogę. Ciebie to nie obchodzi.

Po raz kolejny uderzam plecami w ścianę. Tym razem nie jest to już tak bolesne.

Czuję twój dotyk tak mocno, jakbyś chwytał moje serce w dłonie.

Odbiera mi to dech.

Patrzysz na mnie jak drapieżnik.

Znów chcę uciec, a jednocześnie spytać „na co czekasz?"

Odpycham cię mocno, a ty ciągniesz mnie za sobą.

Zachowujemy się jak zwierzęta. Bawimy się w udawanie, że tak naprawdę żadnemu z nas nie zależy.

Powietrze staje się cięższe. Napięcie rośnie. Wiesz to doskonale. W końcu to nie po raz pierwszy.

Dotykasz mojego policzka tak delikatnie, że mam ochotę cię ugryźć. Ale nie chcesz zostać odrzucony.

Chwytasz moje włosy, całujesz szyję. Czuję twoje ostre zęby na skórze. Sprawia mi to nieopisaną przyjemność. Jak za każdym razem, gdy to robimy.

Nigdy nie jesteś delikatny, bo nie na tym polega ta zabawa. To ja jestem ofiarą.

Pozbawiasz mnie oddechu, zagłębiając się tak głęboko we mnie, jak tylko ty potrafisz.

Twoje ręce na mojej szyi stają się obrożą. Zaciskają się coraz mocniej. Dławię się.

Przecież tego chcę. Być zniewolony.

A ty nie chcesz zostać odrzucony. Dlatego po raz kolejny zgadzasz się na wszystko.

A rano moje ciało jest obolałe i pokryte siniakami. I to mnie kręci.

Uśmiecham się do swojego odbicia, powoli zakrywając ubraniami ślady nocy, której zapach wciąż czuć w powietrzu.

- Jesteś chory, Kise.
Odwracam się. I ty to mówisz? Przecież bawisz się w to razem ze mną.
- Do następnego razu, Aominecchi – mówię, zamykając za sobą drzwi jego mieszkania. Nieważne co mówisz, bo następny raz zawsze przychodzi.