Miał najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Niebieskie, jasne, może bardziej wpadające w błękit – kolor wiosennego nieba w pierwsze pogodne dni po długiej, mroźnej zimie niż w kolor spokojnego morza o poranku. Można było dostrzec w nich nutkę stalowej szarości, która podkreślała barwę jego tęczówki, nadając jej wyrazistości i ostrości. Były jeszcze jaśniejsze i ciemniejsze blinki, które, kiedy był szczęśliwy, błyszczały radośnie niczym iskierki. To jednak nie odbierało jego oczom chłodnej powagi i smutku, nadając jego spojrzeniu bardzo dojrzały wyraz. Tak patrzyli ludzie, którzy niejedno w życiu widzieli i przeszli. Dlatego te oczy nie pasowały do jego młodej, przystojnej twarzy. Sara czuła to zupełnie podświadomie. Kiedy patrzyła na niego, to one pierwsze przykuwały jej spojrzenie. Zawsze czujne, uważne, gotowe dostrzec każdy najmniejszy szczegół wokół niego. Tak patrzył też na ludzi. Tak patrzył również na nią.
Sara siedziała w fotelu w hotelowym pokoju i wpatrywała się w Michaela, który siedział naprzeciw niej. Znad ekranu laptopa leżącego na stoliku między nimi, na którym pracował, widziała jego oczy. Niebieskie oczy, które nie dawały jej spokoju, od kiedy pierwszy raz w nie spojrzała. Kobieta westchnęła, nadal patrząc na mężczyznę, który wodził spojrzeniem po monitorze komputera. Jego oczy były zajęte maszyną. Sara, sama nie wiedząc dlaczego, poczuła się zazdrosna.
- Michael – powiedziała cicho zanim zdążyła się powstrzymać; zagryzła usta.
Oczy mężczyzny oderwały się od ekranu i spojrzały na nią łagodnie. Uśmiechnął się, właściwie najpierw zrobiły to jego oczy, a potem dopiero usta.
- O co chodzi? – zapytał, zamykając laptop.
Sara odwzajemniała uśmiech, patrząc mu prosto w oczy, które nareszcie poświęciły jej całą swoją uwagę.
- Chciałam, żebyś na mnie spojrzał. Tak po prostu – wyjaśniła cicho, jakby z zażenowaniem.
Mężczyzna uśmiechnął się szerzej.
- Skoro tak… Patrzę więc.
Sara podniosła się ze swojego miejsca i omijając stolik, usiadła na kanapie obok niego. Oparła głową o jego ramię. Było przyjemnie twarde.
- Lubię twoje oczy – powiedziała cicho.
- Cóż – uniósł lekko brwi, uśmiechając się delikatnie – cieszy mnie to.
- Są niesamowicie piękne...
- Możliwe. – W jego głosie pobrzmiała wesołość.
Przez chwilę oboje milczeli.
- Resztę też lubię. – Roześmiała się. – Ale najbardziej twoje oczy.
W odpowiedzi musnął ustami jej skroń.
- Bardzo mi miło.
Sara zamknęła powieki i poczuła się bezpiecznie przy ukochanym mężczyźnie. Czuła, że na nią patrzy. Nie mogła wiedzieć, że za kilkanaście tygodni te same zimne, niebieskie oczy będą patrzyły na marmurowy nagrobek z elegancko wyrytymi słowami, będącymi jej imieniem i nazwiskiem.
KONIEC
Posłowie: pierwotnie to opowiadanie miało być zupełnie inne. Jego tematem chciałam uczynić rozwijające się między Sarą a Michaelem uczucie. Kobieta miała wspominać początki znajomości, a potem związku z przystojnym więźniem i zbiegiem, uświadamiać sobie swoje uczucia, a wreszcie zrozumieć, że w końcu spotkała prawdziwą miłość. Z przyczyn oczywistych (UWAGA! SPOJLER! śmierć Sary UWAGA! SPOJLER!), nie mam serca skończyć tego opowiadania tak, jak to sobie zaplanowałam. Wybaczcie.
