Derek pomógł mu usiąść na stole, nie odzywając się przy tym słowem. Stiles był mu za to niezmiernie wdzięczny, bo sytuacja go przygniatała. Nie zniósłby kolejnego, czułego „będzie dobrze, to normalne". Nie przy innych, nawet jeśli to tylko Deaton, Scott i Lydia.

Był przerażony, ale nie chciał być traktowany jak porcelanowa lalka, którą można zbić lekkim dmuchnięciem. Poza tym, to nie było normalne. W żadnym wypadku.

Zimny żel pokrył jego brzuch, a on odruchowo zacisnął dłoń mocniej na dłoni męża. Chwilę potem usłyszał bicie serca nienarodzonego jeszcze dziecka i przerażenie sytuacją odeszło w niepamięć. Ich dziecko cicho mówiło: jestem tutaj.