UWAGA : Występuje anafora takich zdań jak "że" "podczas" itd, itp. To nie jest błąd tylko celowe wykorzystanie środku stylistycznego. (Anafora : Najprościej, powtarzaniewyrazów)

XxxxxxxxxxxX

Wiedział, że to nie powinno mieć miejsca, że jest nienormalny. Obserwował ją kiedy tylko mógł, podczas posiłków w Wielkiej Sali, podczas zebrań Zakonu, kiedy czytała na błoniach i pomagała tym idiotą, którzy nie potrafili napisać nawet eseju z Eliksirów. Kiedy jakiś chłopak się do niej zbliżył, był zazdrosny, cholernie zazdrosny. Może to syndrom psa ogrodnika?

Lubił na nią patrzeć, kiedy się denerwuje, obraża, cieszy... była taka... inna. Była sobą. Uwielbiał sposób w jaki się poruszała, styl jej pisma, wybitność jej pracy na jego lekcjach, w ogóle na lekcjach. Jej ciepłe spojrzenie przeszywające go na eliksirach. Jej figura była dla niego idealna, mały biust, długie nogi i drobna postura. Była sobą... była jego.

Moment kiedy Albus postanowił dać mu ją jako praktykantkę i przy okazji asystentkę, pomimo tego, że starał się temu zapobiec wiele razy, w głębi duszy cieszył się jak dziecko. Kłótnie z nią, przedrzeźnianie się. Wiedziała, żeby nie brać jego uwag na serio, nie miał na celu - głównie - jej obrazić, kiedy się denerwowała wyglądała pięknie.

Czuł się jak... jak... to nie było właściwe zachowanie, nie mógł znaleźć na to słowa. Nie myślał o niej w sposób taki, żeby nazywać się starym zboczeńcem, na pewno nie. Oglądał głównie jej twarz, gesty... była jego.

XxxxxxxxxxxX

Miał właśnie dyżur na korytarzu, nie, żeby nie lubił odbierać punktów tępym uczniom, ale nie lubił tego robić jej. Lubił ją denerwować, ale nie w ten sposób. Zauważył ją kiedy przechodziła przez błonia i biegła w stronę Hogwartu, odczuł potrzebę rozmowy z nią, czego oczywiście nie zrobił. Traktował ją z chłodem, obojętnością. Jak każdego ucznia, chodź tak naprawdę pragnął jej, nie tylko jej ciała ale i umysłu, czy zakochał się? Nie wiedział. Było to jednak silniejsze niż uczucie względem Lily, więc chyba tak. Poczuł się okropnie. Zza filara ktoś wybiegł i wpadł na niego, chciał już odebrać punkty kiedy napotkał parę czekoladowych oczu, sama kobieta była między jego nogami co wyglądało dość... ciekawie, szybko podniósł się i - ku zszokowaniu wszystkich uczniów i rady nauczycielskiej - podał jej rękę z oferowaną pomocą. Podniósł ją dość łatwo i chwilę rozmawiali o eliksirach, kiedy w jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Spytał co się stało, poprowadziła go do jego komnat.

Jej rodzice zginęli wczoraj wieczorem. Pękło mu serce - nie żeby je miał, ale tak teoretycznie - bo wiedział jaki to ból. Nagle zdał sobie sprawę jak blisko niej stoi, stykali się nosami, widać, że ona też dopiero co zdała sobie z tego sprawę, bo postawiła oczy w słup. Nie mógł dłużej wytrzymać. Pocałował ją. Czekał cierpliwie na uderzenie, obelgi, to spojrzenie pełne obrzydzenia, które widywał wiele razy. Zamiast tego oddała nieśmiało pocałunek, był szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy, pierwszy raz od tylu lat.

XxxxxxxxxxxX

Leżał na posadzce w kałuży krwi, wszystko się wydało, jego rola szpiega i miłość do ,,szlamy". Chwycił swoją różdżkę. Tak bardzo ją kochał, tak bardzo chciał aby była szczęśliwa. Wysłał do niej swojego patronusa - który od jakiegoś czasu z łani stał się orłem - i wysłał jej wiadomość, tylko tyle potrafił zrobić. Chwilę później nic nie widział, ciemność spowiła jego umysł, patrzył w gwiazdy, jasne jak jej oczy.

XxxxxxxxxxxxX

- Hermiono! Nie pozwól... nie pozwól... *khnm*... im dopaść ciebie, proszę... zadbaj o swoje bezpieczeństwo... nie szukaj mnie, bo mnie nie najdziesz...
Merlinie, Hermiono... ja... ja tak bardzo cię kocham... bądź szczęśliwa...

Ciemność.