Isota szybowała, przebijając gęste chmury. Złote włosy, złociste skrzydła, płócienny strój i sandały. Jego błękitne oczy wyrażały najgłębsze głębie oceanów, a uśmiech wyrażał wszystkie odcienie radości. Zanurkował w dół, zbliżając się w stronę szamaragdowej powierzchni.
Wtedy, po jego prawej, coś mignęło. Anioł natychmiast odbił w lewo, a jego serduszko przyspieszyło. Był bardzo młody, mógł mieć nie więcej niż 15 lat. Przerażony tym dziwnym atakiem, próbował wzbić się w powietrze i ukryć się w chmurach, ale stwór zaatakował go po raz kolejny. Jęknął i zaczął lecieć w pierwszym lepszym kierunku.
Stwór go śledził. Wiedział o tym. Parę razy zdołał rzucić na niego okiem. Czarne, smocze skrzydła, dwa długie, kocie ogony, małe różki, ciemne niczym noc włosy. Onyksowe oczy błyszczały w blasku srebrnego księżyca, wyrażały rozbawienie. Demon był wesoły. Najwyraźniej to polowanie go bawiło.
Anioł był bliski płaczu. Nie o to mu chodziło, kiedy wymknął się z domu. Chciał jedynie zakosztować nocnego nieba, wyładować swoją energię. Teraz czuł, że to się dla niego bardzo źle skończy. Zamknął na chwilę oczy i natychmiast tego pożałował, bo pojawił się drugi stwór. Uderzył skrzydłem o skrzydło blondyna. Ten pisnął bardziej ze strachu niż z bólu i poleciał w dół.
Rozpaczliwie starał się złapać powietrze w pióra i wychamować, ale leciał zbyt szybko. Łzy wypełniły mu oczy, cicho i szybko błagał, żeby ten koszmar okazał się głupim koszmarem. Nic jednak na to nie wskazywało. Obserwował, jak niesamowicie szybko zbliża się w stronę ziemi. Powietrze bezlitośnie atakowało jego ciało. W ostatniej chwili coś uderzyło w anioła. Zderzenie wyhamowało go na tyle, że upadek był jedynie trochę bolesny.
Demony wylądowały obok. Blondyn rzucił na nie załzawione, błagalne spojrzenie. Na pierwszy rzut oka identyczne stwory okazały się dość odmienne. Młodszy miał krótkie, postrzępione włosy i zawadiacki uśmiech. Zamiast paska miał srebrny łańcuch, zakończony ostrym hakiem. Włosy starszego były dłuższe, spięte gumką. Był bardziej poważny, a jego uśmiech był bardziej wyrafinowany. W przeciwieństwie do brata, jego pasek był z futra irbisa. Oboje mieli na sobie jedynie luźne, lekko poszarpane spodnie z czarnego aksamitu. Ich palce zakończone były pazurami.
-Patrz no, Itachi, co my tu mamy...-zaszydził młodszy. Podszedł do łkającego anioła i zerwał z jego szyi złoty naszyjnik. Blondyn cicho zaprotestował, ale nie odważył się zaatakować bruneta.
-Tu pisze... och, Naruto! Jak miło mi cię poznać! Ja jestem Sasuke!-zaśmiał się młodszy, salutując. Jego ogony zamiotły trawę, najwyraźniej również rozbawione obecną sytuacją. Itachi parsknął.
-Trochę to to tchórzliwe, jak na anioła.-stwierdził Sasuke.
-Pfi... To tylko dzieciak. Prawdziwe anioły umieją latać.
Demony wybuchły śmiechem, a Naruto poczuł, że jego serce wypełnia się gniewem. Umiał latać i to bardzo dobrze!
-Zostawcie mnie w spokoju!-chciał warknąć, ale wyszło to bardzo piskliwie. Sasuke zawył.
-Och... Ale dlaczego? My się dopiero co poznajemy! Nie chcesz się z nami pobawić? Ita, myślę, że on będzie idealnie pasował do naszej klatki. Co ty na to?
-Tak... Złoto do złota. Idealnie. Tylko uważaj na tego ptaszka, ototou. Może nam odlecieć.
Zanim Naruto zdążył się odczołgać, Sasuke złapał go za skrzydło i wbił pazury w pióra. Anioł zawył z bólu i spróbował się wyrwać. Itachi złapał go za gardło i warknął.
-Przestań się szarpać! W końcu nie chcesz stracić wszystkich piór, co?
Inny blondyn, również anioł, wyrwał się ze snu i rozejrzał. Serce mu podpowiadało, że dzieje się właśnie coś bardzo złego. Miał na imię Minato. Z westchnięciem wstał i przeciągnął się. Poczłapał do komnaty Naruto i zerknął do środka. Nikogo tam nie zastał. Zmarszczył brwi i szybko przebiegł do kuchni. Nie płonęło ani jedno drewienko, a gar był zimny.
-Naruto?!
Sprawdził jeszcze pozostałe pokoje, ale nie znalazł go. Wtedy trafił na złote pióro przy oknie w wieży. Minato jęknął cicho. Chłopak od lat prosił go o nocną wycieczkę, ale nie potrafił zrozumieć, jakie to niebezpieczne. W mroku łatwo było paść ofiarą demonów.
Anioł szybko wyskoczył przez okno i rozłożył skrzydła. Natychmiast zleciał w dół, przebijając się przez gęste chmury i mijając granicę Pływających Wysp. W dole ujrzał szmaragdowe połacie. Kraina ludzi i demonów.
Kilka godzin krążył po ciemnym niebie. Wiedział, że jeśli wzejdzie słońce, będzie musiał przerwać poszukiwania. Coś bardzo mu ciążyło na sercu. Mimo to starał sobie wmówić, że chłopakowi nic nie jest i wróci na Wyspy. Wtedy dostanie szlaban i nic groźniejszego się nie stanie. Zagryzł wargę, gdy po raz kolejny nie otrzymał odpowiedzi na swoje nawoływanie.
Niebo powoli się różowiło. Anioł był przerażony. Czuł, że z Naruto jest źle. Że jego chłopiec cierpi. Miał już się poddać i wrócić na Wyspy, kiedy w dole ujrzał złoty blask. Natychmiast zanurkował w dół i w ostatniej chwili rozłożył skrzydła, aby wyhamować.
W trawie odnalazł kilka złotych piór. Bez wątpienia należały do Naruto. Niektóre były połamane lub wykrzywione pod dziwnym kątem. Chłopak musiał się z kimś szarpać. Serce Minato przyspieszyło. W amoku zaczął szukać następnych tropów. Wtedy jego palce trafiły na czarną niczym smoła sierść. Natychmiast rozpoznał ją. Należała do ogona demona. Z jego ust wydobyło się warknięcie. Nie myśląc wiele rzucił się na poszukiwanie tropów.
Naruto kulił się w swojej klatce. Była cała z czystego złota. W środku ułożono puszysty, czerwony dywan i mięciutką poduszkę. Blondyn mógł zrobić długie cztery kroki wzdłuż i wszeż. Może i byłby zachwycony takimi warunkami, ale był więźniem i tęsknił za ojcem.
Pomieszczenie, w którym znajdowała się klatka, było wypełnione przepychem. Duże łoże z ramą z machoniu, pościel z aksamitu i jedwabiu, klejnoty zdobiące detale. W kącie można było znaleźć małą toaletkę z niesamowitą ilością szuflad. Lustro było niesamowicie czyste. Ozdobiono je szklanymi kwiatami. Kamienną posadzkę pokrywał duży, czerwony dywan z zamszu. Na ścianach było mnóstwo płaskorzeźb, które przedstawiały drapieżne zwierzęta, takie jak lwy, tygrysy, orły czy rekiny. W innym kącie stały dwie kanapy i okrągły stół. Tam właśnie znajdował się Sasuke.
Demon bawił się kluczem do klatki, co jakiś czas zerkając na drzwi, za którymi zniknął Itachi. Starszy poinformował brata, że pewnie nie wróci dzisiaj, ale młodszy i tak wolał sprawdzać. Naruto złożył skrzydła i schował zarumienioną twarzyczkę za kolanami. Bezczelne spojrzenia, jakie posyłał mu Sasuke oraz częste oblizywanie się i posyłanie buziaczków było bardzo upokarzające.
-Dlaczego mnie tu trzymacie? Co ja wam zrobiłem?-zapytał w końcu anioł. Sasuke udał, że się zastanawia, a potem roześmiał się. W końcu skończył.
-Co zrobiłeś, pytasz się? Jesteś ładniutki i pasujesz do naszej klatki. Może nawet będziesz pasować do naszego łoża. Jestem pewien, że zabawa będzie przednia.
Blondyn zadrżał, zastanawiając się, czy demon żartuje sobie z niego. Wszystko jednak w brunecie mówiło, że to czysta prawda. Anioł zdał sobie sprawę z tego, że te stwory nie obchodzi jego zdanie i bez żadnego „ale" go zranią, a może nawet zgwałcą.
Wtedy zorientował się, że Sasuke już nie siedzi na kanapie i nie bawi się kluczem, tylko kuca przy klatce. Demon uśmiechał się szeroko, lustrując dokładnie blondyna.
-Czego się tak boisz, malutki?
-Wypuśćcie mnie... proszę...
-Ale dlaczego? Nie jest ci tu wygodnie? Możesz rozłożyć skrzydła, nie pokaleczysz się, dostaniesz jeść i pić... czego chcieć więcej?
-WOLNOŚCI!-wrzasnął Naruto. Miał nadzieję, że rozłości demona, ale ten tylko zachichotał.
-No proszę... Aniołek ma pazurki. Wolność jest przereklamowana, przystojniaczku. Ale podobasz mi się.
Sasuke obszedł klatkę, aż znalazł się za blondynem. Złapał go w pasie, żeby ten nie mógł uciec. Naruto jęknął. Demon wolną ręką przeczesał włosy anioła i pogłaskał go po policzku.
-Jesteś naprawdę prześlicznym stworzeniem... Gdybyś mi się nie spodobał, pozwoliłbym ci się roztrzaskać w drobny mak. Tak śliczne oczy i twarzyczka, delikatne włosy, wspaniały zapach...
Naruto zerknął na demona z zaskoczeniem. Nie sądził, że stwór może mieć tak łagodny głos. Jego serduszko zabiło mocniej, kiedy usłyszał te wszystkie komplementy. Sasuke obrócił go delikatnie w swoją stronę.
-No, proszę... Mamy intruza.-mruknął z niesmakiem Itachi, kiedy poczuł obcy zapach. Powoli zaczął zbliżać się do wyjścia, kiedy powaliła go jakaś istota. Po błysku złota i piór stwór rozpoznał kolejnego anioła. Nie sądził, że jakikolwiek byłby na tyle głupi, by atakować demona bez broni. Nie chcąc pocharatać ładnej buźki, Itachi wykopał intruza za siebie.
Wyprostowali się w tym samym momencie. Oboje zlustrowali się wzrokiem. Demon musiał przyznać, że anioł był przesłodki. Bardzo też przypominał Naruto, miał w sobie jednak coś więcej. Jego oczy wyrażały nawet większą głębię, a skrzydła były większe i mocniejsze.
-Gdzie jest mój syn?!-warknął gardłowo mężczyzna. Brunet zacmokał.
-Nie, nie. Tak nie będziemy się bawić. Zacznijmy od początku. Jestem Itachi, a ty...?
-Nie bawię się w twoje gierki, demonie!
-W takim razie nie pobawimy się w rozmowę.
Itachi zaprezentował swoje pazurki. Anioł widocznie doskonale wiedział, na czy stoi. Westchnął ciężko.
-Jestem Minato.
-Ładnie. Bardzo. Zgaduję, że ten śliczny aniołek o imieniu Naruto jest twój, hm?
-Co mu zrobiliście?
-Och!-jęknął z teatralnym oburzeniem Itachi-Nic złego, oczywiście. Wspaniale pasuje do naszej złotej klatki.
W oczach Minato pojawiła się nienawiść. Zacisnął dłonie w pięści.
-Wypuśćcie go! Nic wam nie zrobił!
-Oczywiście, że nie! Jedynie przykuł uwagę mojego ototou. Bardzo mu się spodobał twój aniołek. Może zechce go sobie zatrzymać. Nie chcę, żeby mój braciszek płakał po nocach z powodu złamanego serca.
-Nie... Proszę... nie!-jęknął Minato, rozumiejąc, co planuje zrobić z jego synem drugi demon-Zabierz go od niego! Błagam!
-Teraz to mnie obrażasz. Śmiesz mi tu sugerować, przystojniaczku, że mój braciszek nie potrafi sobie poradzić z mężczyznami? Że jest nieudolnym kochankiem? Nie masz na to żadnych dowodów.
Minato zaczął drżeć. Zrozumiał, że demon nigdy nie posłucha jego próśb. Jedyną rzeczą, jaka mogłaby skusić stwora jest wymiana. Podszedł parę kroków, składając skrzydła. Itachi musiał wiedzieć, że nie ma złych zamiarów. To była jedyna droga do uratowania syna.
-A... co powiesz na wymianę? Proszę, mój syn jest dla mnie najważniejszy!
Itachi zamyślił się.
-A co możesz mi dać?
-Co zechcesz!-jęknął Minato, zdając sobie sprawę z niedoskonałości tych słów. Wiedział, że demon zarząda teraz czegoś, co nie istnieje i anioł utknie w punkcie wyjścia. Musiał jednak spróbować. Itachi zachichotał.
-Cóż za wybór. A więc zrobimy tak. Wezmę sobie ciebie. A dokładniej... twoje ciało. Przystojniaczku.
