Niemal wszystkie portrety pogrążone były w błogim śnie. Niemal, bo Gruba Dama dzielnie trwała na swoim stanowisku.

Ktoś umieszczony na obrazie nie jest duchem, a jedynie nikłą namiastką człowieczeństwa, której dobrodusznie ofiarowano imię i kawałek chłodnej, nieczułej ściany na własność. To zlepek magii i sztucznie wytworzonej inteligencji. Jest się czymś na granicy wspomnień i świadomości. Czymś ukorzonym człowiekowi i jednocześnie znajdującym się ponad nim. Bytem wiecznym, a jednocześnie całkowicie zależnym od magii czarodziejów, z której zostało się wytworzony. Zlepek informacji, kilkadziesiąt pociągnięć pędzla i kilka cech charakteru, które przynależały do kogoś, na kim wzorował się artysta. Poza tym pusta, chłodna dziura zapomnienia. Żadne z nich nie posiada wspomnień z czasów, kiedy bili jeszcze ludźmi. Są tu dla uciechy czarodziejów, którzy postanowili zabawić się w Absolut.

Obrazy potrafią trwać nie odczuwszy najmniejszych pragnień – ludzkich ułomności. Sen do niczego nie jest im potrzebny, jednak jej kompani zapadają w niego każdej nocy. Porzucają to, czym są. Żyją w zakłamaniu, oszukują swoją sztuczną psyche. Chcą prowadzić egzystencje podobną do tej, którą widują na co dzień, o której mają urywki przebłysków świadomości, myśli. Nie, inaczej… Portery nie myślą i nie czują, bo nie są żywe. Mają coś w rodzaju regułek, sztywnych zasad wpojonych jakby odgórnie, siłą. Ona na przykład wie, że strzeże pokoju wspólnego Gryffindoru, nie ważne gdzie się uda będzie pamiętać, że ramy tego portretu należą do niej i że pamięta czasy, kiedy profesorowie tej szkoły i rodzice odwiedzający uczniów sami byli nieletni. Posiada wspomina z czasów, kiedy była już ułudą człowieka.

Dano im w posiadanie Eden, powinni korzyć się przed swymi panami i bić pokłony w podzięce za dobrodziejstwo. Jednak ona CZUJE wzgardę. Gruba Dama nie pozwala, żeby idylliczne życie przesłoniło jej zdrowy rozsądek. Choć nikomu nie mówi, to pamięta rzeczy, których nie ma prawa wspominać. Tęskni za łąkami Francji, gdzie przecież jej nie było podczas życia w ramach obrazu. I to nie tymi usadowionymi na obrazie przed salą transmutacji. Ma na myśli niegdysiejszą Galicję zimą, w której życie zamarło, a nie arkadyjską zieleń przepełnionego idealizmem pejzażu.

Wie jedynie, że wytworzona u niej sztuczna świadomość sięga o wiele głębiej, niż u innych zilustrowanych postaci. Nie zmienia to jednak faktu, że jest jedynie pociągnięciami pędzla. Siedzi cicho w obawie przed magami, którzy byliby w stanie odebrać jej świadomość właściwą, zastępując ją tą wytworzoną przez nich.

Jej sen nie jest potrzebny i obawia się w niego zapaść. Strach spowodowany jest myślą, iż kilkugodzinna drzemka mogłaby wydrzeć z niej wiedzę, której nie powinna posiadać.

Teraz czeka na młodą Gryfonkę, która po raz kolejny tkwi w bibliotece po ciszy nocnej. Choć Hermiona Granger często szykanuje swoich przyjaciół, kiedy ci wymykają się pod osłoną peleryny niewidki, sama również ma swoje grzeszki. Czeka na nią, bo wie, że dziewczyna przyjdzie i uśmiechnie się do niej, jak do żywej osoby. Tym karmi się jej wyimaginowana świadomość.