Blade dłonie zatrzasnęły opasłą książkę, a zielone spojrzenie z błyskiem irytacji powędrowało w stronę uchylonych drzwi, zza których wyłaniała się poświata nikłego światła. Loki zaczął stukać palcami o blat stolika, wypuszczając przy tym z ust westchnięcie pełne zrezygnowania. Doskonale wiedział, że Thor, tak samo jak on, nie może zasnąć i zapewne znów zamierza przesiedzieć bezczynnie pół nocy. Loki wcale nie interesował się jego zdrowiem, ale fakt, że Bóg Piorunów marnuje czas na nic nie robieniu, wytrącił go z równowagi.
Drzwi lekko zaskrzypiały za sprawą ręki czarnowłosego, lecz Thor nawet nie drgnął i pozostał w swojej pozycji. Czyżby próbował oszukać Boga Kłamstw? Przecież to brzmi przekomicznie! Zresztą, on tego nie potrafił. Zawsze mówił czystą prawdę, a wszelkie próby skłamania szybko wychodziły na jaw.
Loki przysiadł na skraju łóżka, nie spuszczając z oczu przymkniętych powiek przyrodniego brata leżącego na plecach. Trwał chwilę w bezruchu, czekając na to, aż Thor sam się wyda i wpadnie w pułapkę, ale to zajęcie szybko mu się znudziło. Drobniejsze dłonie dotknęły masywnych rąk, rozrzuconych w nieładzie po pomarańczowej pościeli. Bóg Kłamstw jednak szybko się zirytował, gdyż żadne próby łaskotania nie mogły się udać, a reakcja ze strony brata wciąż nie nadeszła. Niewiele myśląc, usiadł na nim okrakiem i złapał jego policzki, które od razu zaczął rozciągać na boki, tak jak małemu dziecku.
- Ał! Bracie!
Thor nareszcie się zdradził, co Loki przyjął z nikłym uśmieszkiem. Niemniej nie zamierzał przerywać swojej czynności, dopóki nie został zmuszony do tego siłą. Bóg Piorunów odciągnął jego dłonie od twarzy, ale ich nie puścił.
- Jeśli nie zamierzasz spać, to się czymś zajmij – zganił go czarnowłosy.
- Martwisz się o mnie, bracie? - zagaił Thor, ale odpowiedziało mu tylko prychnięcie i uśmiech, który próbował przybrać formę jak najbardziej kpiącą.
- Nie bądź śmieszny.
Zapanowała chwila ciszy, przecinana jedynie cichymi i odprężonymi oddechami ich obu. Tym, który przerwał jednak spokój, był Thor. Uśmiechnął się rozbawiony i splótł swoje palce z tymi bladymi tak mocno, że Loki syknął niezadowolony. Nim Bóg Kłamstw w ogóle zrozumiał, co się dzieje, stopy Thora przyległy do jego brzucha i bioder, a on sam nagle znalazł się w górze, mając jeszcze za oparcie silne ręce brata, które wciąż zaciskały jego dłonie.
- Thor! - krzyknął czarnowłosy pełen szoku, ale i złości. - Co ty wyprawiasz?!
- Samolot!
- Nie o to pytałem! – wrzasnął Loki, próbując się wyrwać, lecz ręce jego brata mocno go trzymały, tak jak i nogi.
- Widziałem to w telewizji w Midgardzie – odparł Thor, śmiejąc się do rozpuku.
Złość Boga Kłamstw osiągnęła najwyższy poziom. Rzucając groźbami, zaczął się szarpać, aż rozbawiony Thor nie utrzymał go, przez co Loki runął na niego całym swoim ciałem. Czarnowłosy syknął, odczuwając lekki ból, jednak zaraz o nim zapomniał, gdy zobaczył twarz brata z mikroskopijnej odległości. Zahipnotyzowany głębią błękitnych oczu przez chwilę nie mógł się ruszyć, ale gdy poczuł ciepłą dłoń, przesuwającą się po jego plecach, odzyskał wszystkie zmysły. Momentalnie zeskoczył z łóżka, mając wrażenie, że jego twarz straciła kolor czystej bladości. Klnąc pod nosem jak nigdy, skierował się w stronę wyjścia z pokoju, lecz w połowie drogi silne ramiona oplotły go w pasie i uniemożliwiły ucieczkę.
- Co znowu robisz? - warknął Loki, czując już, że to on wpadł w pułapkę, a nie Thor.
- Zajmuję się czymś, tak, jak chciałeś – odparł mrukliwie Bóg Piorunów.
Loki nic nie mógł poradzić na to, że jego głupi brat postanowił go jednak posłuchać...
