Oto przed wami moje pierwsze opowiadanie na tej stronie i w ogóle w fandomie fanfiction. Zapraszam!
Prolog
- Och, przyłóż się wreszcie! – Na dźwięk tego głosu zdwoiłem wysiłki. Jeszcze mocniej i jeszcze szybciej uderzałem w worek treningowy. Wyczułem raczej, niż zauważyłem że mój trener stoi za mną. Taa… Trener Hedgehoge, najbardziej znienawidzony z trójki trenerów pracujących w klubie sportowym „Olimp". Ciekawa nazwa, nie uważacie? No to może będziecie jeszcze bardziej zdziwieni, gdy powiem wam, że znajduje się on na Olimpie. Tak, na tym Olimpie. Starożytna Grecja, jej bogowie i te sprawy. Trener Hedgehoge jest satyrem. Trenerka Ofelia to nimfa a trzeci trener to pomniejszy, bardzo zasuszony bożek, który prowadzi zajęcia ze strategii walki oraz medytacji. Przyjemna kompania, nie uważacie? Chodzę do tego klubu od kiedy skończyłem 8 lat. Początkowo bałem się wszystkich oprócz Ofelii, ale potem mi przeszło. Na zajęcia do klubu uczęszcza nas czworo: Ja, Diana di'Angelo, osiłek Jesper La Rue, oraz David Grace. Jesteśmy całkiem zgraną paczką, znamy się od kołyski. Mimo pewnych animozji naszych rodziców, my dogadujemy się świetnie. Wszyscy też jesteśmy potomkami herosów, półbogów. Moi rodzice to…
- Jak widzę znowu myślimy o niebieskich migdałach, co?! – Wściekły wrzask spowodował, że wyrwałem się z własnych myśli oraz zauważyłem że przez to wszystko przestałem uderzać w worek. Szlag, trener mnie za to ubije. Nie lubi opieszalstwa. – Myślisz, że jak masz sławnych rodziców, to możesz sobie tak po prostu nic nie robić?! Do roboty, pięćdziesiąt pompek! MIGIEM! – Padłem na ziemię i zacząłem wykonywać polecenie. No cóż, powinienem się tego spodziewać. Zauważyłem że wszyscy spoglądają na mnie współczująco. Uśmiechnąłem się kwaśno i kontynuowałem ćwiczenie. 10, 11, … 25… Przy czterdziestej, moje ręce zaczęły się trząść. Powoli dokończyłem i wstałem. Zerknąłem na zegar stojący w rogu pomieszczenia. Koniec zajęć. Z wielką chęcią ruszyłem do szatni.
Przebrany już pomachałem przyjaciołom, po czym ruszyłem w stronę zejścia z Olimpu. Byłem szczęśliwy, ponieważ dzisiaj były moje 13 urodziny, a to oznaczało moje przydzielenie do Obozu Herosów. Jako że moi rodzice byli półbogami także oni byli kiedyś w Obozie. To oznaczało, że jako ich syn miałem prawo wybrać do którego domku chciałbym należeć. Decyzję podjąłem już przed miesiącem: Chciałem trafić do domku Ateny. Domek Posejdona także mógłby być przyjemny, ale mimo że odziedziczyłem po tacie jego panowanie nad wodą, to lepiej władam językiem i słowem, niż żywiołem. Przecież nazywam się Will Jackson.
