Promptem był obrazek, a na obrazku Sherlock, John i dwa urocze psiaki (Watson rozanielony... Holmes mniej).
Dla myszyny. Noworocznie.
Rzeczka i kładeczka
I
— Co. to. jest? — wycedził Sherlock.
Wycedził z miną zaskoczonego dziecka, pokazując równocześnie „to" – dwa psiaki, wygodnie rozparte na podłodze – dramatycznym gestem. Niełatwa sztuka.
— Jamniczka Kate i buldog William. Od siostry. Mają mi pomagać w rehabilitacji. Wychodzenie na spacery, te sprawy, wiesz.
— John, na Boga, latasz ze mną po mieście, do Pałacu nas podrzucają śmigłowcem, a ona myśli, że potrzebujesz ruchu? Wy rozmawiacie w ogóle? – oczywiście, że rozmawiacie, przecież wczoraj widziałeś się z kobietą, a nie byłeś wystrojony...
— Tak, fantastyczne, dzięki za troskę. Nie ma sensu nic ukrywać przed Harry, prowadzę bloga, pamiętasz? Psy mają koić moje zszargane przez ciebie nerwy.
II
— Mogę na nich poeksperymentować? Obiecuję, że od tego nie zdechną. Będą tylko chore i będziesz miał wymówkę, by je zwrócić Harry – spytał doktora Holmes, ledwie ten, objuczony zakupami, przestąpił próg.
— Nie, nie możesz. I nie, nie chcę ich zwracać. Są ostoją normalności. Nie reagują na twoje manipulacje ani twoją dedukcję, nie reagują na twoje pochodzenie ani koneksje Mycrofta, nie ścigają zwariowanych geniuszy przestępczości ani takowymi nie są. A kości czy odrąbane kończyny biorą po prostu za przekąskę.
Oczy Sherlocka rozszerzyły się nagle.
— To były ONE? Myślałem, że to ty miałeś dosyć, pomyliłem... John, ja nie mogę żyć w takich warunkach!
III
Harry, która parę psiaków dała bratu tylko na przechowanie – wyjeżdżała na urlop – umierała teraz ze śmiechu, słuchając, jak sprawowały się zwierzaki pod jej nieobecność.
—Sherlock nie był w stanie znieść, że psy pachną, szczekają albo szurają miskami, jak są głodne. Człowiek, który trzyma trupy w lodówce, napełnia wannę formaliną, gra po nocach na skrzypcach, a jak jest głodny, to czeka, aż mu podstawisz kanapkę pod nos – albo umrze z głodu.
— Mały lord — mruknęła Harry. — Takie są efekty angielskiego anachronicznego systemu klasowego.
— Nie zaczynaj — poprosił John. — Nauczył je za to, nie uwierzysz, szczekania i wskakiwania na Mycrofta. W rytm rzępolenia skrzypiec.
