Wychodzę na chwilę, zaraz wracam~!
-Ryouta
To było najgorętsze lato w ciągu ostatnich kilku lat – było tak gorąco, że wszyscy miejscowi zaczęli gromadzić się w pobliżu najbliższego zbiornika wodnego, bez względu na to czy był on mały czy duży. Mimo że było tam bardzo tłoczno i otaczało ich mnóstwo ludzi liczących na to, że znajdą ucieczkę od upału, nie przeszkadzało im, że zderzali się ze sobą łokciami, o ile tylko mogli cieszyć się bryzą. Tak było, dopóki młoda para, która wypożyczyła rower wodny, nie spojrzała w wodę, w której coś zauważyła.
Zmrużywszy oczy, młodzi ludzie pochylili się, żeby się lepiej przyjrzeć.
To nie była ryba, ani roślina, ani nic co widzieli wcześniej. To było coś beżowo-białego.
Chwilę później kobieta krzyknęła.
Nie minęło dużo czasu, zanim na drodze rozległo się wycie syren.
Kagami Taiga siedział przy biurku, pocąc się nieszczęśliwie, mimo klimatyzacji i swojego osobistego wachlarza. Na kanale pogodowym mówili, że „wkrótce" powinno padać, lecz na niebie nadal nie było nawet pojedynczej chmury. Nagle zadzwonił jego telefon. Ściągnął brwi, sprawdzając kto dzwoni i odebrał go z jękiem. – Hej, o co chodzi, Alex?
Normalnie byłby gotów niezwłocznie wkroczyć do akcji, ale przez upał był apatyczny. W duchu miał nadzieję, że jego przełożona nie wyśle go na to nieznośne gorąco.
- Hej, Taiga, mam nadzieję, że twoja tylna część ciała nie rozpłynęła się jeszcze na krześle od tego upału. Właśnie znaleźli ciało na Suginami-ku, wysyłam cię tam, żebyś to sprawdził. Najwyższy czas, żebyś zrobił z siebie użytek – odparła kobieta.
- Huh?
- Co ma znaczyć „huh"? Powinnam od ciebie usłyszeć „Tak, proszę pani!" albo „Oczywiście, proszę pani!"! Nie sprowadziłam cię tutaj aż z Ameryki tylko po to, żebyś przez cały dzień siedział za biurkiem! Nadal nie wiadomo czy to było przestępstwo czy nie – więc idź to sprawdzić. A później przekaż mi najświeższe informacje. Dam ci adres. Użyj swojego GPS, żeby się tam dostać.
Westchnął głośno i niechętnie się podniósł. – Dobrze… powinienem wziąć ze sobą—
- Tatsuya pracuje teraz nad inną sprawą, więc tym razem działasz na własną rękę, przynajmniej na razie.
- Zrozumiałem. Chyba już pójdę. Pa. – Rozłączył się i odłożył telefon. Włożył odznakę do kieszeni na piersi, a kluczyki od samochodu do kieszeni w spodniach. Przyczepił do paska kajdanki i kaburę, do której włożył pistolet. Kiedy miał już wszystkie niezbędne elementy swojego munduru, opuścił swój azyl w postaci klimatyzowanego pomieszczenia i skierował się w stronę parkingu.
W momencie gdy otworzył drzwi, a w jego twarz uderzył podmuch gorąca, poczuł jak wzrasta w nim opór. Prawdopodobnie siedzenie przyklei mu się do ubrań, a przez kierownicę jego dłonie będą mieć oparzenia trzeciego stopnia. Wziął głęboki oddech, odkręcił butelkę wody, którą wziął ze sobą i rozlał trochę wody na siedzenie w samochodzie, żeby popatrzeć jak skwierczy i natychmiast wyparowuje.
To zdecydowanie nie było bezpieczne.
- To niedorzeczne… - Otworzył szeroko oczy w osłupieniu, ostrożnie wyciągnął rękę, uruchomił silnik i włączył klimatyzację bez wsiadania do środka. Stał tak, dopóki nie uznał, że w samochodzie jest już na tyle bezpiecznie, że można do niego wsiąść. Kiedy w końcu znalazł się wewnątrz, wpisał adres w GPS i odjechał.
Dotarcie na miejsce zajęło mu trochę dłużej niż przewidywał GPS, w związku z okropnymi korkami i wszystkimi objazdami, którymi postanowił jechać. Dlaczego nie mogli mieć lepiej oznaczonych dróg? Dojechawszy w końcu na miejsce, wysiadł z samochodu i został zaprowadzony do miejsca ogrodzonego żółtą taśmą, wokół którego zebrał się tłum ludzi. Wachlując się anemicznie dłonią, ubolewał nad tym, że policjant nie szedł przynajmniej w cieniu lub przy wodzie.
- Ofiara nie została jeszcze zidentyfikowana. Na razie udało nam się jedynie ustalić, że to mężczyzna, prawdopodobnie nastolatek. Wysoki, ponad 180cm, sportowiec. Sądząc po kościach, podejrzewam, że koszykarz. Mamy ludzi, którzy próbują odnaleźć w wodzie resztę kości. Ciężko będzie ustalić dokładną godzinę śmierci, dopóki nie zaniesiemy szczątek do laboratorium. Był związany, czy raczej owinięty sznurem przymocowanym do głazu – prawdopodobnie po to, by ciało nie wypłynęło na powierzchnię. Ale z drugiej strony dzięki temu mamy większość jego kości, części ciała i fragmentów ubrań, które na sobie miał. Jednak nie liczyłbym na DNA, każda próbka jaką być może uda nam się zdobyć będzie prawdopodobnie uszkodzona.
Widząc na trawie brezent z kośćmi, nadal zaplątanymi w sznur, Kagami ściągnął brwi, zapominając o upale. – Wiesz czy żył, kiedy wpadł do wody?
- Mam nadzieję, że nie, ale w tej chwili nie potrafię tego stwierdzić. Zostały z niego same kości, pamiętasz? Ale po tym jak udało nam się wyłowić szczątki z wody i lepiej im się przyjrzeć mogę stwierdzić, że to z pewnością było przestępstwo. Patrząc na sposób w jaki sznur był owinięty wokół ciała, nie mam mowy, żeby ofiara dokonała tego sama.
- A kto znalazł szczątki?
Towarzysz wskazał na ludzi siedzących wokół pobliskiego drzewa. – Ta para tam w cieniu. Płynęli rowerem wodnym, kiedy je zauważyli. To wszystko, co mi powiedzieli. Biedna kobieta zemdlała po tym jak to zobaczyła.
- Z gorąca czy szoku… - mruknął do siebie Kagami i uklęknął, żeby lepiej przyjrzeć się szczątkom. Pamiętał o tym, żeby uważać i nie pochlapać ich potem. Ciało chłopaka zostało wrzucone do stawu. Nie musiał okazywać mu większego braku szacunku. Ocierając pot z czoła, spojrzał w dół i zauważył w sznurze coś błyszczącego. – Oi, chodź tu na sekundę. Zapakuj to, dobrze?
Śledczy ostrożnie podniósł ze sznura świecący drobiazg. – Och. Ma pan dobre oko, detektywie. – Patrząc na małą rzecz, z zainteresowaniem uniósł brew. – Wygląda jak kolczyk… - Włożywszy przedmiot do plastikowego woreczka, pracownik podszedł do niego, żeby dokonał inspekcji.
Mrużąc oczy, Kagami pogrążył się we własnych myślach. – Nastoletni koszykarz z kolczykiem, hm? Skończ to i przywieź ciało do laboratorium, a potem wyślij mi raport, dobrze?
- Tak, proszę pana.
- Świetnie. Zobaczmy czy możemy przynajmniej zidentyfikować tego chłopaka…
Kilka dni później siedział w swoim biurze, czekając na raport. Dlaczego wszystko nie mogło dziać się tak szybko jak to było pokazane w telewizji? Przynajmniej w końcu zaczęło padać i temperatura znów była do wytrzymania. Westchnąwszy, postukał długopisem w policzek, zastanawiając się jak dużo czasu zajmie zespołowi przeanalizowanie worka kości. I właśnie kiedy o tym myślał, usłyszał pukanie do drzwi i do środka wszedł mężczyzna z kopertą. – Detektyw Kagami?
Podniósł rękę. – Tutaj.
Mężczyzna ożywił się i szybko do niego podszedł. – Ach, przepraszam. To raport dotyczący ciała z Górnego Stawu Zenpukuji. Ofiara nie została jeszcze zidentyfikowana, nadal sprawdzamy uzębienie i czekamy na porównanie. Jest tu również rysunek przedstawiający prawdopodobny wygląd ofiary. To tylko szkic, ale powinien być dosyć dokładny.
- W porządku, dzięki. – Kagami wziął kopertę i kiedy mężczyzna wyszedł, oparł się na krześle i wyjął zawartość, ciekawy twarzy ofiary. Mimo że był to jedynie szkic, ofiarą był przystojny chłopak, znajomo wyglądający chłopak. Jednak nie mógł sobie przypomnieć gdzie ostatnio widział tę twarz.
Burczenie w brzuchu wyrwało go z zamyślenia.
Rzucił okiem na zegarek i uświadomił sobie, że była już pora lunchu. Szybko chwycił kopertę i portfel i poszedł do baru szybkiej obsługi, w którym zwykle jadał. Tanie hamburgery były najlepsze.
Czerwonowłosy siedział przy stoliku, na którym rozłożył papiery i napychał się hamburgerami, popijając milkshake'a między kęsami. Nagle usłyszał obok siebie czyjś głos: - Przepraszam…
Był tak zaskoczony, że jego ciało nie mogło się zdecydować między przełknięciem a wypluciem jedzenia, więc zamiast tego zadławił się hamburgerem.
Kagami ze łzami w oczach napił się swojego shake'a, zanim podniósł wzrok. Zauważenie niższego mężczyzny, sączącego jak gdyby nigdy nic swój napój, zajęło mu dłuższą chwilę. – Nie strasz mnie! Kiedy się tu dostałeś?
Młody chłopak o jasnoniebieskich włosach i oczach zamrugał, po czym oświadczył spokojnie. – Prawdę mówiąc, stoję tu już od jakiegoś czasu. Przepraszam, nie chciałem, żebyś się zakrztusił. Po prostu… ten szkic, który tam masz…
Kagami zamrugał i spojrzał na szkic leżący na stole. – Huh? Wygląda ci znajomo?
- Tak.
Cóż, tego się nie spodziewał, lecz tym samym go to zainteresowało. – Och? Proszę, usiądź. Powiedz mi więcej. Był sportowcem, prawda?
Jego pytanie sprawiło, że nieznajomy uniósł brew. – Zgadza się. Jeśli to jest ta sama osoba, o której myślę, to jest on koszykarzem.
- Podejrzewam, że to ta sama osoba. I miał kolczyk, prawda?
Niższy mężczyzna wziął rysunek do rąk i przyjrzał mu się. Przytaknął. – Tak, w lewym uchu. Kiedy ostatni raz go widziałem, jego włosy były trochę dłuższe niż na twoim szkicu. Ale wygląda jak on – poza monochromią.
Wyglądało na to, że ten ktoś znał ofiarę. – Hm? Jaki miał kolor włosów?
- Jest blondynem o bursztynowych oczach… - nieznajomy urwał, jakby potrzebował chwili na przetworzenie swoich myśli. – Nie wiesz jaki ma kolor włosów? Myślałem, że to ty narysowałeś ten szkic.
- Ależ skąd, nie potrafiłbym narysować czegoś takiego nawet gdyby zależało od tego moje życie – odpowiedział szczerze Kagami i machnął niedbale ręką.
- Och. W takim razie mogę spytać dlaczego masz ten szkic?
- Najpierw zadam ci jeszcze jedno pytanie. Kiedy ostatni raz go widziałeś… przepraszam, jak się nazywasz?
- Kuroko Tetsuya.
- Detektyw Kagami Taiga, wydział zabójstw. – Żaden z nich nie próbował uścisnąć sobie dłoni, głównie dlatego, że w tej chwili były one czymś zajęte.
Ten drugi wyglądał na zmartwionego. – Ostatnim razem widziałem Kise-kun jakieś dziesięć lat temu, kiedy… jesteś detektywem? Wydział zabójstw? To musi znaczyć, że…
Kończąc swojego ostatniego hamburgera, Kagami ściągnął brwi, wyglądając głupio. Nie spodziewał się, że będzie musiał przekazać komuś ważną informację w takim zwyczajnym miejscu, napychając usta jedzeniem. Powiedział to wszystko bez zastanowienia. – Ach, kurwa. Przepraszam, że musiałeś dowiedzieć się w ten sposób. Jeśli nie masz nic przeciwko, czy mógłbyś pójść ze mną do biura i powiedzieć mi wszystko co wiesz o „Kise"? Jeśli jesteś w tej chwili zajęty, możesz wpaść później. Będę tam cały dzień. Proszę, daję ci swoją wizytówkę. Możemy porozmawiać dłużej w biurze. Myślę, że obaj chcemy otrzymać więcej informacji. I myślę, że byłbyś bardzo pomocny w tym śledztwie, więc…
Nadal opanowany, lecz wyraźnie wstrząśnięty niebieskowłosy mężczyzna skinął głową i odezwał się cicho, tłumiąc w sobie emocje. – Tak, oczywiście, zrobię co tylko mogę. Teraz muszę wracać do pracy, ale wpadnę później, detektywie Kagami. Proszę mi wybaczyć.
- Wystarczy Kagami— ale chłopaka nie było już widać. – Co? Jak mógł tak po prostu zniknąć…?
