Cześć ludziska, to moje pierwsze opowiadanie i trochę nie mam pojęcia jak sobie tu radzić więc tak... za wszystkie błędy przepraszam i zapraszam do czytania... chyba


0.

Z ostatniego przedziału w tym wagonie dobiegały częste wybuchy śmiechu. Nie mogło być inaczej skoro urzędowali tam Huncwoci, ale tym razem wyjątkowo nie byli sami. Towarzyszyły im trzy dziewczyny, trzy bardzo ładne dziewczyny. Wszyscy zaśmiewali się z opowieści czarnowłosego chłopaka, który co chwila poprawiał sobie bałagan na głowie przez co padał ofiarą kpin zarówno swoich najlepszych przyjaciół jak i pewnego rudzielca, który jako jedna z niewielu osób nie zwracała na niego uwagi. Siedziała przy oknie z książką na kolanach i słuchawkami w uszach, można by śmiało powiedzieć, że była tak pochłonięta lekturą, że zupełnie zapomniała gdzie się znajduje i nie zauważa spojrzeń jakie posyłali jej na zmianę nasz rozczochraniec i grubszy niski chłopiec. Ale to nie prawda. Lily Evans znów myślała o domu, o swoim ojcu i bracie, zastanawiała się czy w te wakacje będzie miał on czas żeby gdzieś z nimi wyjść, może na Pokątną, bo przez ostatnie cztery lata zawsze był poza miastem. Zastanawiała się też dlaczego jej matka jej nie lubi, co ona takiego zrobiła i czy gdyby starała się bardziej być jak swoja starsza siostra to matka by ją kochała... Otrząsnęła się z tych myśli i jak co roku postanowiła, że więcej nie będzie się nad tym zastanawiać. Czy teraz się jej to uda?