Nie pamięta nawet jak dokładnie znalazł się w tym korytarzu. Przed sobą widzi tylko niedomknięte drzwi, oznaczone przez białe światło mrugającej jarzeniówki. Te drzwi są tak daleko a on wie, że im dłużej zwleka, tym gorzej dla niego. Zaczyna biec, ale po chwili nie wie już czy nie jest w biegu od długich kwadransów.
Słyszy swoje kroki i ciężki oddech. Słyszy dokładnie trzaski żarówki, a jednak nie może dosięgnąć drzwi. Zdejmuje go strach ― wie, że jeśli nie dogoni jej teraz, za chwilę, nie dogoni jej już nigdy.
Próbuje przyspieszyć, ale nie jest pewien czy w ogóle może biec jeszcze szybciej. Czuje ucisk w klatce piersiowej.
― Zaczekaj! ― woła, a potem dodaje kilkakrotnie, ciszej ― Zaczekaj. Zaczekaj, zaczekaj…
Wydaje mu się, że będzie w stanie dosięgnąć klamki, więc wyciąga dłoń. W nozdrzach ma zapach potu i krwi.
Zimny metal ucieka mu spod palców i drzwi zatrzaskują się tuż przed nim. Klamka znika, zapach krwi wzmaga się.
― Zaczekaj! ― krzyczy w panice i uderza pięścią w drzwi. Żarówka nad nim trzeszczy, światło gaśnie i zapala się kilkakrotnie. ― ZACZEKAJ! ― w jego głosie słychać rozkaz i prośbę, oczekiwanie i strach. Nie rób tego, nie uciekaj, zaklinam cię, nie niszcz mnie, nie gub. Zaczekaj, dotrzymam ci kroku, tylko zaczekaj. Mruganie ustaje, zostaje sam w ciemnościach.
Kiedy się budzi, dokoła również jest ciemno. Podnosi się, spogląda w stronę okna; spomiędzy żaluzji przedziera się wymieszane blade światło księżyca oraz pomarańczowe światło miasta. Wciąga głęboko powietrze i zmęczonym ruchem odgarnia włosy do tyłu.
Przenosi wzrok na kobietę leżącą obok niego. Nie widzi dokładnie jej twarzy ale wyobraża sobie że długie rzęsy spoczywają spokojnie a rozluźnione brwi wyrażają spokój, usta tkwią w nieświadomym uśmiechu. Wyciąga dłoń i nieśmiałymi opuszkami dotyka jej gładkich włosów. Powoli wypuszcza powietrze.
Kładzie się tuż przy niej, ciasno. Czuje jej oddech na swojej twarzy. Przez krótką chwilę wydaje mu się że powietrze znów pachnie krwią ― wyciąga wtedy głowę i składa delikatny pocałunek na jej nagim, zimnym ramieniu.
(Ma nadzieję, ale tylko ma nadzieję, że ją dogonił.)
