Vernon Dursley nigdy się z nim nie patyczkował. Używał prostych słów i oczekiwał bezwzględnego posłuszeństwa. Dlatego, gdy Harry usłyszał: wyłaź, przed dom — po prostu wykonał polecenie. Chociaż na ulicy leżał śnieg, a on był jedynie w za dużej bieliźnie.
— Właź — Otwarty bagażnik nie pozostawiał wątpliwości, o co wujowi chodzi, ale mimo wszystko pozwolił sobie na pytające spojrzenie. — Właź.
Nie mógł pozwolić, by wuj powtórzył trzeci raz. Wszedł.
Nie dane było mu się dowiedzieć, gdzie go wiózł i co chciał z nim zrobić.
W nocy policja dostała zgłoszenie o wypadku samochodowym. Za kierownicą jednego z pojazdów siedział dyrektor firmy produkującej świdry…
