Czarny Chevrolet Camaro zaparkował z piskiem opon pod podstawówką. Chwilę potem na tylne siedzenia wsunęła się dwójka dzieci, dziewczynka i chłopiec.

— Cześć, tato — powiedzieli zgodnie.

— Dzień dobry — odpowiedział, ruszając, tym razem zgodnie z przepisami. Stiles wystarczająco często zawracał mu tym głowę. — Jak było w szkole?

— U mnie w porządku — odpowiedziała dziewczynka. — Ale wilczek ma problem.

— Wcale nie!

— Co się stało? — spytał, przewracając oczami. Ich córka bywała nadopiekuńcza.

— Zbliża się dzień matki.

— Pytałem twojego brata.

— Ale ja nie mam problemu. Przerobię ten wiersz.

Derek lekko się uśmiechnął. Gdyby Lydia mogła pobyć z nimi trochę dłużej, na pewno byłaby z nich dumna.