Widziałem setki dusz marniejących przede mną, patrzących na swoje najgłębsze pragnienia z zachłannymi oczami. I pamiętam każdą twarz i każde pragnienie. Ponieważ zaklęcie, które mnie stworzyło stało się moim przekleństwem.

Mój własny twórca był pierwszym, który zginął przede mną. Był oczarowany pięknem długiego życia ze swoją ukochaną. Ale to nigdy się spełniło, ponieważ jego chciwie oczy nie spoglądały na nic innego poza mną. Był pierwszym, był początkiem.

Niechętnie odbieram życie i marzenia tym, którzy stoją przede mną. Staram się jakoś uprzedzić tych ludzi, ale nie mogę mówić, więc nie mogę ich ostrzec. To czyni mnie mordercą, potworem bez ambicji. I nie mogę tego powstrzymać, bo jestem tylko szkłem.

Ile jeszcze dusz muszę ograbić zanim będę mógł zaprzestać tego morderczego zachowania? Ilu ludzi musi jeszcze zginąć, zanim zdadzą sobie sprawę, co z nimi robię?

Ale Albus Dumbledore mnie zna, zna mnie bardzo dobrze. Nie da się oszukać pragnieniu swojego serca, bo wie, że nigdy się ono nie ziści. Mówiąc o mnie ostrzega inne zagubione dusze, które chcą spojrzeć we mnie, skutecznie ratując ich błądzące dusze.

Już nie jestem potworem, bo patrzy na mnie. Ze powodu na wiedzę, jaką w nich zaszczepia ludzie, którzy stają przede mną, w końcu idą dalej z ciężkimi sercami, ale wciąż mają swoje życie. Będę zawsze wdzięczny za człowieka, który nie pozwolił swoim najgłębszym pragnieniom na pokonanie swojej logiki, bo nie wstydzę się już za siebie.