Część 1

Wszędzie mruga czerwone światło oraz ogłuszający alarm. Niemożna się skupić a nawet nie mam na to czasu uciekam z całych sił i z jakiegoś powodu nie mogę się unieść w górę. Biegnę za siostrami a za mną ojciec. Nareszcie widać wyjście. Siostry i cała reszta uwiezionych w tym horrorze już wybiegli. Nagle słychać głos „WYBUCH ZA 10,9,…".

- Co my teraz zrobimy ?- krzyczę

-Drzwi mogą być zamknięte tylko od środka, ale po wybuchu zatrzymają falę i zniszczeniu ulegnie tylko laboratorium ! – odpowiada ojciec

- To znaczy że ktoś musi zostać ?! Uciekaj tato !- krzyczę, ale łzy zalewają mi oczy.

Naglę czuję że tata mnie mocno popycha i wpadam przez drzwi spadłam na probówkę która rozbiła się i wbiła mi się w rękę po chwili drzwi się zamknęły po nich stalowa warstwa ochronna i 10 cm betonowej.- Tato ! NIE!- po sekundzie słychać wybuch od środka. Fala była bardzo mocna że nawet mnie odepchnęło a betowa ściana zaczęła się kruszyć , mały kawałek leci mi prosto w twarz i …

„PIP PIP PIP" Wstrętny budzik ! no cóż pora wstawać. Otworzyłam różowe oczy i nie chętnie wylazłam z pod czerwonej kołderki. Włączam radio i światło.

- o jest 5:30- stwierdziłam po tym jak popatrzyłam na budzik.

Idę do kuchni, wypijam szybko czarną kawę i zaczynam się ubierać. Czarne rajstopy i czarna ołówkowa spódnica do tego łososiowa koszula. Szybko rozczesuję moje długie rude włosy i spinam w idealny kok. Delikatny make up i czerwone szpilki – no jestem gotowa!- chciałam już wychodzić ale nagle sobie przypomniałam o czymś ważnym. Jak furia wleciałam do łazienki i założyłam barwiące szkła kontaktowe, koloru brązowego. –no teraz jestem już gotowa by się pokazać na dworze- Wybiegłam z mieszkania szybkim krokiem cudem zdążyłam na moje metro do centrum Londynu.

Mam na imię Beth Philson. Mieszkam w Londynie. Niedawno skończyłam dziennikarstwo ale cudem została przyjęta do jednego z londyńskich czasopism o modzie. Mieszkam sama, chłopaka ani rodziny tu nie mam ,ale jakoś mi to nie przeszkadza. Pomimo tego moje życie dosłownie pięć lat temu było zupełnie inne. Tak naprawdę nazywam się Blossom Utonium i jestem jedną z super-bohatrek z Townsville znane jako „PowerPuff Girls"(pl. Atomówki) ale to już dawno przeszłość. Chcę zapomnieć o tamtym życiu udawać jak by tego nigdy nie było. Po tragicznej śmieci Profesora wszystko się zmieniło. W tamtym mieście wszystko mi przypominało naszego tatę. Nie mogłam tam dłużej zostać więc razem z Bubbles(pl. Bajka) przeprowadziłyśmy się do Europy. Ja dostałam się na Oxford, a Bubbles postanowiła zostać w Paryżu jako malarka. Spotykamy się raz na półroku raz na święta i raz na nasze urodziny. Natomiast Buttercup stwierdziła że jesteśmy słabe bo chcemy zostawić życie super bohaterek i została sama jako super Buttercup. Od tego czasu nie mam od niej żadnych wieści. W Londynie zaczęłam nowe normalne życie. Zmieniłam imię i nazwisko oraz wygląd noszę szkła, tak dla pewności , bo serio ile jest o różowych oczach osób na świecie? W Londynie tylko jedna osoba wie o moim dawnym życiu i właśnie do niej jadę. Jest to psychiatra który wraz ze swoim bratem doktorem genetyki i biologii badają rasę „superbohaterów" a w moim przypadku pomaga mi zapomnieć o moim życiu w Townsville, śmierci Profesora oraz zrozumieć dlaczego po jego śmierci straciłam umiejętność latania.

Tak czy inaczej to mój przystanek i muszę wysiadać.

Delikatnie zapukałam do jego drzwi i ostrożnie je otworzyłam

- A Beth to ty , jak zwykle punktualna.- powiedział starszy męszczyzna w fotelu, spoglądając przez okna na Big Ben.

- Witam doktorze – cicho odpowiedziałam

- Proszę usiądź . Czy te koszmary już przestały cie dręczyć , Blossom ? – zapytał nie podnosząc na mnie wzroku

- Niestety nie- odpowiedziałam ze smutkiem- ale prosiłam żeby pan już mnie tak nie nazywał!- odpowiedziałam po krótkiej chwili ciszy.

-Dobrze nie będę. Co ci się śniło dziś ?- zapytał z zainteresowaniem

- Znowu to samo. Jego śmierć.- chłodno powiedziałam spoglądając na śpieszący się Londyn w poniedziałkowy poranek przez okno.

- hmmm- zamuczał z zainteresowaniem pan psychiatra- ciekawe-i zapisał coś u siebie w notesie – Mam pytanie dlaczego nie chcesz by nazywał cię Blossom? To przecież twoje imię nie prawdaż ?- podniósł swój wzrok i patrzył na mnie bez mrugnięcia okiem.

- Ponieważ nie jestem już Blossom! Jestem Beth Philson!- gwałtownie się uniosłam.

- A powiedz jaka jest różnica między tymi osobami?

- Nooo . Blossom to nie udana superbohaterka które nie umie latać, nie potrafi ocalić swoje miasto przed wybuchem atomowym, zadbać o swoje siostry i uratować ojca- łza zaczęła mi się kręcić w oku- no i nie potrafiła nawet studiować to co kochała. Natomiast Beth jest niezależną osobą która sama decyduje o swoim losie i nic jej nie przeszkadza rodzina i bagaż emocjonalny. Jest absolwentką Oxfordu i asystentką głównej redaktorki „Runway London" pomimo to ma 25 lat!- odpowiedziałam dumna z siebie i swoich osiągnięć.

- dobra z twoim ojcem i wybuchem to nie była twoja wina co więcej nikt nic nie mógł zrobić, a twój tata wolał żebyś żyła. Jak myślisz byłby dumny z tego że Blossom dla której się poświęcił już nie istnieje a na jej miejsce przyszła samotna bez rodziny, no i całkiem przeciętna, zwykła Beth Philson? – po tej wypowiedzi dość się zirytowałam – No dobra a czemu uważasz że nie potrafisz zadbać o swoje siostry ?

-No bo po śmierci taty to ja próbowałam wszystko ogarnąć , sprzedałam dom i za te pieniądze kupiłam nam z dziewczynami mieszkanie w najwyższym punkcie Towsville. Ale jako nie latająca już superbohaterka byłam dla dziewczyn ciężarem a Bubbles nie chciała już tak żyć, chciała znaleźć miłość swojego życia. Natomiast Buttercup wolała żyć tak jak żyłyśmy. Więc po tym jak się zgodziłam z Bubbles by się przeprowadzić do Paryża Buttercup nazwała nas tchórzami nie potrafiących o siebie walczyć i odeszła. Tyle co wiem że pojechała do Chicago gdzie działała jako Super Buttercup. A moją małą Bubbles zostawiłam samą w Paryżu żeby studiować w Anglii .- zrobiło mi się strasznie smutno i ciężko na sercu. Z trudem powstrzymałam się od łez.

- to posłuchaj mnie postąpiłaś jak uważałaś za słuszne. Z tego co wiem Buttercup zawsze chodziła własnymi ścieżkami to był jej wybór sama odeszła. A Bubbles sama namawiała cię żebyś studiowała. – mówił pocieszając mnie.

- Może i ma pan racje.

- dobrze nasza godzina już się skończyła, ale jeśli chcesz jeszcze pogadać ..

- Nie – przerwałam- to znaczy i tak się spóźniam do pracy- wstałam z kuszetki zaczęłam owijać szalik wokół szyi – Dziękuje panie doktorze- odpowiedziałam zapinając pasek od kurtki i wyszłam.

Ten tydzień miną dość zwyczajnie. Moja szefowa jak zwykle nie wie czego chce, ale pomimo tego chce to natychmiast. Szłam zamyślona po Becker street , rozmyślałam o tym co mówił doktor. Dostałam dziś zaproszenie na ślub Bubbles z jakimś Paulem, znam gościa ale pomimo tego nawet nie wiedziałam że są zaręczeni. Taka ze mnie siostra , ale przynajmniej jest szczęśliwa. Ale co z Buttercup ?

Szłam i rozmyślałam , gdy nagle zza mnie wyskoczył jakiś wariat na vw nie zdążyłam odreagować i nagle poczułam mocny cios i odleciałam na kilka metrów. Całą resztę pamiętam jak przez mgłę. Z samochodu wyskoczył jakiś mężczyzna podbiegł do mnie i coś mówił ale nic nie rozumiałam. I na tym film się urwał. Ostatnie co pamiętam to czerwone oczy.