John nie umiał już wytrzymać. Sherlock musiał nauczyć się jakoś kontrolować swój język i swoje zachowanie. Zawsze Detektyw krążył na granicy nerwów Johna, ale dzisiaj przesadził. Fakt, że John mówił mu co ma robić, ale było to dla jego dobra! I przede wszystkim były to rady typu idź spać, jedz i nie rób eksperymentów! Dzisiaj go upomniał żeby nie niszczył jego swetrow,ale młodszy mężczyzna powiedział za wiele. Zapędził się trochę i pozwolił sobie na zbyt wiele. No bo co to miało znaczyć "Możesz mnie zostawić! Zajmij się swoim życiem chyba twoja siostra potrzebuje wychowania! Zamieszkaj z nią i mów jej co ma robić! A potem upijcie się za wszystkich na świecie!"
Nie miał prawa!
Jako lekarz nigdy nie używał przemocy, pomimo tego że był żołnierzem nie lubił bić. Sherlock miał dodatkową taryfę ulgową dlatego, że był dzieckiem. Może nie wyglądał i jego intelekt na to nie wskazywał, ale bliżej mu do dziecka niż dorosłego. Nie rozumiał tak prostych rzeczy jakie to ze narkotyki są zabronione. Ciężko było mu to wytłumaczyć. Często lubił oglądać bajki, ale tylko takie w których były zagadki bo zawsze się śmiał i wzywał od idiotów. Chociaż w niektórych bajkach (starszych) robiacy to dla dzieci producenci nie przywiązywali wagi do tego żeby jakoś lepiej pokazać dowody, albo kogoś zdradzić. Wtedy siedział zapatrzony w ekran. Można by wymieniać dużo rzeczy przez które Sherlock jest bardziej dzieckiem, ale w tym momencie nie był dla Eks żołnierza kimś kogo trzeba było osłaniać, nie w tym momencie. Detektyw siedział na krześle w kuchni i tworzył swoje eksperymenty. John tylko podszedł na tyle aby zadać cios. Pięść uderzyła najpierw w jego nos poczym uderzyła w policzek przy okazji chrupiąc mocno. Lekarz odskoczył. Chyba trochę przesadził. Może nawet bardziej niż trochę chciał mu pokazać tylko ze może się bronić i jest silny a nie ze może go skrzywdzić. Sherlock leżał brzuchem na ziemi i próbował trzęsą się ręką zbadać szkody. Blondyn Spanikowany uciekł na górę. Wystraszył się ze Sherlock mu nie zaufa, że straci go. Był facetem, ale był uczuciowy i to bardzo. Ukrył twarz w dłoniach i płakał. Jak dziecko. Detektyw powoli zmienił pozycję do siedzącej. Sięgnął po papier próbując zahamować krwotok z nosa. Z policzkiem nie było lepiej strasznie bolał. Pomimo prawie nie ludzkiej wytrzymałości na ból łzy spłyneły po policzkach mieszając się z krwią. Wiedział że musiał wstać do zamrażalnika bo coś lodowatego. Pomimo przeciwności wstał i wyciągnął mrożone warzywa. Postanowił ze położy się spać. Nos dalej krwawił, ale trudno. John po niecalej godzinie znalazł w sobie tyle odwagi aby zejść na dol. Pojedyncze łzy jeszcze spływały, ale juz nie chciał płakać chciał to naprawić. Na dole nigdzie go nie było. W kuchni pozostała tylko krew i chusteczki. Przeszedł korytarzem do sypialni. Dzisiaj droga mu się dłużyła. Korytarz miał około 4 metrów długości, ale nie pewne kroki Johna i strach przed pociągnięciem za klamkę do pokoju wygrywał z nim piorunujacą. Kiedy stanął przy drzwiach parę razy zawahał się czy zapukać. Mógł porozmawiać z nim rano. Mógł to zrobić trochę później. Uspokoił myśli i wziął głęboki oddech. Nadstawił rękę aby zapukac i go usłyszał.
Szloch i jęki bólu. Łzy które spływały jeszcze po wyjściu z pokoju zdarzyły zniknąć, ale już czuł, że do jego oczu napływają nowe. Ponownie wziął parę oddechów aby się uspokoić. I zapukał.
Smutny głos odpowiedział "wejdź". Nacisnął na klamkę i popchał
