OSTRZEŻENIE: W Prologu obecne spore ilości groteski.
Prolog
„Co by było, gdyby wszystko potoczyło się inaczej? Co by było, gdyby los wyrzeźbił odmienną ścieżkę od tej starej, wytartej i sponiewieranej? Co by było, gdyby na nowej drodze było więcej krwi?"
Otwierasz oczy i widzisz czarną pustkę, nieprzeniknione ciemności kłujące twe źrenice niby ostre sztylety. Czujesz, jak ciało Twe, kawałek po kawałku, rozdziera podwójny, żrący jak trucizna ból. Wijesz się i krzyczysz, palony pożogą gorączki i zgniatany iglicami cierpienia. Nic – przeklęte nic! – nie przynosi upragnionego ukojenia, a jedynie dalsze, szarpiące potoki; rozrywające fale czystej agonii.
Umieram?
Ależ skąd, jedynie doświadczasz z pierwszej ręki okrucieństwa świata oraz zamieszkujących go ludzi. To niezwykle przykre, że właśnie ci, którzy wypierają się zwierzęcych instynktów i zachowań postępują w taki sposób. Ci, pragnący całemu uniwersum podarować odpowiednie jestestwa o błękitnej krwi krążącej w żyłach… i przy okazji wyplewić brudne chwasty ich zdaniem kalające Ziemię. Piękna idea snów, złoty proporzec idealnych planów w towarzystwie podłych, obrzydliwych koszmarów oraz dwóch nagich mieczy wojny.
Uwolnij mnie… proszę… Skończ to… błagam…
Krystaliczne, lśniące niczym diamenty łzy spływają po Twych policzkach, ukazując kruszącą wolę bezsilność, załamanie miażdżące oddech w krtani. Rozpacz? Ona już dawno uciekła z tęczówek, zastąpiona rezygnacją, desperacją i głęboką depresją, której zachłanne macki sięgają coraz niżej w dół, pochłaniają więcej i więcej pozytywnych myśli. Czy jeszcze jakieś szczęście w sobie posiadasz? Przypuszczam, że nie. Zostało ono wyrwane wraz z korzeniami i zdeptane przez szydercze grymasy, pożarte przez drwiące rechoty oprawców. Mgła okala Twój umysł, który nerwowo, chaotycznie zwraca się do wszystkich opatrzności o śmierć, której chłód zdolny był by do wyrwania Cię z szarego piekła.
Daj mi po prostu…
Odejść? Nie udzielam na to zgody, nie pozwolę Twej duszy opuścić pokiereszowanego ciała. Musisz to przetrwać, musisz radować się każdym następnym dniem, dobami po brzegi wypełnionymi szkarłatnymi kroplami. O! Właśnie tak. Uśmiechnij się! Unieś spękane, suche kąciki ust, pokazując wypaloną do cna wolę przetrwania, nadzieję, której ślepia zgasły już dawno niby zdmuchnięte płomyki świec. Ciesz się! Wesel się mimo ciążących na chudych nadgarstkach okowach; mimo postrzępionych, smętnie zwisających ubrań; mimo udręki kąsającej wnętrzności jak rozżarzone węgle. Nie trać monotonnego, zdawać by się mogło stałego czasu na katowanie własnego istnienia. Oni zrobią to za Ciebie o wiele lepiej, precyzyjniej.
Po co trwać? W jakim celu walczyć?
By żyć…
„Co by było, gdyby zło zatriumfowało w tę straszliwą noc? Co by było, gdyby bohaterstwo legło pośród gruzów i trupów? Co by było, gdy starania trafiły na wysoki, gruby mur nie do przebicia?"
W życiu nie ma już nic…
