autor: avioleta
tłumacz: dremiastru
beta: brak
pairing: HP/SS
Rozdział 1.
— Jak wygląda sytuacja w tym roku?
Minerwa podniosła wzrok znad sterty papierów okupujących jej biurko. Srebrzysty instrument – pamiątka jeszcze po Dumbledorze – zawirował z przejęciem, gdy Harry zajął swoje miejsce.
— Wysłaliśmy sześćdziesiąt cztery listy. Jak do tej pory otrzymaliśmy potwierdzenie od trzydziestu dwóch osób. — Minerwa poprawiła zsuwające się z nosa okulary. — Dwójka dziewcząt będzie uczęszczać do Beauxbatons, a jedna z rodzin zdecydowała się na prywatne nauczanie.
— Więc wciąż nie mamy odpowiedzi od jedenastu uczniów. — Harry nagle się zaśmiał. — Nigdy nie widziałem, żeby Albus był tak podekscytowany, nawet jeśli od początku wiedział, że dostanie swój list. Zmusił Ginny, by czym prędzej wysłała sowę z potwierdzeniem.
— Tak, to niesamowite, że wydarzenia, których się spodziewamy potrafią czynić nas tak radosnymi. — Czarownica kiwała głową, uśmiechając się łagodnie.
— Właśnie. — Harry odwzajemnił uśmiech.
— Pora zająć się uczniami mugolskiego pochodzenia — powiedziała Minerwa. — W tym roku mamy dwójkę. — Kobieta spojrzała na trzymany przez siebie, pergaminowy arkusz. — Sara Beth Bailey z Sussex i Harry Prince z Kensington. Mam tutaj ich listy. Czy będziesz mógł złożyć im wizytę jeszcze w tym tygodniu?
xxx
Nigdy nie powinni byli być razem. To absurdalne, nie wspominając już o tym, iż łamali całą masę szkolnych reguł. Że to wszystko było nielegalne. Harry nawet teraz, po całych dziewiętnastu latach, nie mógł uwierzyć, że to się w ogóle kiedykolwiek wydarzyło. Przecież się nienawidzili, a Severus... Cóż, nie okazywał nikomu żadnych cieplejszych uczuć. Nigdy nie pozwolił sobie na utratę kontroli – bo jakże by mógł? Poza tym, po Dursleyach, po śmierci Syriusza, Harry był zdeterminowany, by nigdy nie znaleźć się w sytuacji, kiedy ktoś będzie mógł go ponownie skrzywdzić. A mimo to, gdy o tym wszystkim rozmyślał – a robił to stanowczo zbyt często – chłopak zastanawiał się, czy można to było powstrzymać. Wiedział, że od zawsze coś ich łączyło, najpierw nienawiść, która z czasem przerodziła się w pewnego rodzaju partnerstwo, a potem...
Oczywiście to Dumbledore pchnął ich ku sobie. Zmusił, by pracowali razem, by wspólnie trenowali znosząc swoje odmienne charaktery. Harry miał świadomość tego, iż Snape odczuwał pewnego rodzaju satysfakcję budując ich związek tuż pod nosem samego dyrektora. Chłopak nie czuł się z tym komfortowo, ale Severus miał rację – Dumbledore nie mógł na to w żaden sposób wpłynąć. Za bardzo ich potrzebował, a przecież już śmiał ich prosić o zbyt wiele; znacznie więcej, niż ktokolwiek miałby do tego prawo.
