Autor: Rigel Verthe

Tytuł: Iskra

Fandom: HP

Bohaterowie: LE/JP

Liczba słów: 285

Napisany: luty 2010

Opis: Lily wypija eliksir, który pokazuje, jaką formę animagiczną chciałaby przybrać- jeden z wielu projektów jej i Seva. Efekt uboczny niespecjalnie zadowolił Severusa.

Disclaimer: Korzyść jaką mam z poniższego to tylko i wyłącznie satysfakcja. To, co poznajecie, jest własnością J.. To, czego nie poznajecie, jest własnością moją.

Iskra

Jakby prąd przechodził przez całe moje ciało, od czubka głowy do stóp. A może od kolców do pazurów, których obecność nagle odkryłam.

Jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w swoje odbicie w wodzie. Szeroko rozłożone skrzydła przywodziły na myśl barwy zachodzącego słońca. Od złota, przez purpurę, po najgłębszą czerwień.

W głowie zawirowało mi od przymiotników typu: cudowne, niewiarygodne, zniewalające… A potem z huraganu słów wyłoniło się jedno pytanie. A może stwierdzenie…

To ja.

Zapragnęłam polecieć.

Na próbę poruszyłam skrzydłami, wyczuwając obecność nowych mięśni. Tak rozkosznie się rozciągały, kiedy machnęłam znowu. I znowu. I znowu.

Zanim się zorientowałam, byłam w górze, a wokół mnie istniało tylko powietrze.

Wspaniale.

Spojrzałam w dół, zachwycając się wszystkim. Stąd świat wydawał taki malutki, miasta pode mną były mikroskopijne, samochody wyglądały jak, nie przymierzając, mrówki.

I nagle wszystko zawirowało i zniknęło.

Przez chwilę nie otwierałam oczu. Wsłuchiwałam się w głosy wokoło, koncentrowałam na ramionach, które mnie trzymały. Znam ten zapach, znam go. Nie możliwe, żeby… A może?

Uniosłam powieki, skupiając wzrok na tej twarzy, która, mogłoby się wydawać, od zawsze towarzyszyła mi w snach. Na twarzy, która, wbrew przekonaniu ogółu, była mi droższa od własnej. Uparty…

Patrzył na mnie w napięciu, zapewne czekając aż przeklnę go, albo uderzę. Cóż, nie raz pokazałam, że jestem do tego zdolna.

- Lily, nic ci nie jest?

- Ech, Potter. Dlaczego to robisz, hę?

- Mówiłem. Zależy mi. Co mam zrobić, żebyś to odwzajemniła?

Pierwszą moją myślą było „nic!". Potem spojrzałam na jego usta.

I znowu poczułam się jak w skórze tego smoka, jednocześnie ciągle widząc Jamesa.

Wyleciały mi z głowy wszystkie powody traktowania go jak robaka, udawania nienawiści.

Po prostu go pocałowałam.

A on to odwzajemnił.

Świata nie było. Chyba że to my byliśmy całym światem.

R.V.

W moim innym świecie.