To mój pierwszy Fanfic więc proszę o wyrozumiałość. Komentarz bardzo mile widziane(zależy mi na krytyce i radach: co jeszcze mogłabym poprawić). Nie mam bety. Błędy ortograficzne i interpunkcyjne w większości poprawia moja przyjaciółka.

So enjoy ;)

Jak Ogień i Woda: prolog

-Jak ma na imię- spytał Kapitan

-Shanon- odpowiedziała Czarna Wdowa podając mu plik papierów- fajna jest.

Steve uśmiechnął się. Jego zdrowy rozsądek przestał mieć nad nim jakąkolwiek kontrolę.

-Nie dorówna tobie- powiedział przyciągając Nataszę do siebie i całując ją. Romanoff wyglądała na zaskoczoną ale odwzajemniła pocałunek. Kiedy w oderwali się od siebie, Kapitan spojrzał rudowłosej Agentce w oczy.

- Więc mówisz że całowałeś się po upadku Trzeciej Rzeszy? -Zaczęła Wdowa rozbawionym głosem. Oboje wybuchnęli śmiechem.

***MIESIĄC PÓŹNIEJ***

Ilekroć Steve przypominał sobie tę rozmowę, zastanawiał się, co skłoniło go do rzeczy tak absurdalnej jak wyznanie miłości Nataszy Romanoff, najbardziej nieprzewidywalnej osobie jaką spotkał do tej pory po wyjęciu go z lodu. To nie tak że nie kochał Nat. Kochał ją i nawet im się w życiu układało. Chodziło mu o to że Steven Rogers, ten Steven który podrobił swoje papiery pięć razy, byle tylko dostać się do wojska , nie miał odwagi zaprosić dziewczyny do tańca a co dopiero wyznać jej miłość. Za każdym razem kiedy o tym myślał, winę tego ,że tak bardzo się zmienił zwalał na serum.

-Budzić się i zastać drugą stronę łóżka pustą, smutne -Głos Nataszy wyrwał go z zamyślenia- O! zrobiłeś śniadanie.

Steve podniósł wzrok ze stołu na Taszę. Stała w drzwiach oparta o framugę. Widać było że przed chwilą wstała. Miała na sobie swoją ulubioną niebieską piżamę w owieczki którą dostała kiedyś od Clinta na imieniny. Burton chciał jej zrobić kawał ale Wdowie prezent się spodobał. Rude włosy ,zawsze misternie ułożone ,teraz sterczały we wszystkie strony. Romanoff wzięła stojący obok mikrofalówki talerz z kanapkami i kubek herbaty.

-Smacznego, Nat - uśmiechnął się Steve.

-Nad czym myślisz ? - spytała siadając naprzeciwko niego.

-Nad niczym - westchnął

-co jak co ale kłamać to ty nie umiesz - stwierdziła Romanoff upijając łyk herbaty - Gorzkie. Gdzie cukier?

- Tam gdzie go wczoraj włożyłaś - powiedział Steve uśmiechając się pod nosem. Nat nigdy nie odkładała rzeczy na miejsce. Do tej pory pamiętał jak przez dwie godziny szukali kluczy do samochodu ,które jakimś cudem znalazły się w Lodówce. Tasza wstała i zaczęła grzebać we wszystkich szafkach i szufladach.

- To o czym myślałeś? - zapytała wracając do stołu z cukiernicą w ręku.

- O Hydrze- skłamał kapitan ale Romanoff sprawiała wrażenie usatysfakcjonowanej odpowiedzią.

- Pieprzyć Hydrę - mruknęła do siebie wrzucając brudne naczynia do zlewu.

- Nat...prosze...- wymamrotał

- Słucham? Po prostu mówię co myślę- Rudowłosa zrobiła śmieszną minę- Idę wziąć prysznic. Dołączysz?

- Nie, dzięki ale propozycja niezwykle kusząca- Powiedział Rogers wstając od stołu. Wdowa zachichotała i po chwili kapitan usłyszał głośne skrzypnięcie drzwi od łazienki. Znów zapomniał że miał je naoliwić. Nagle usłyszał ciche pikanie. Steve zignorował je biorąc to za dźwięk wydawany przez budzik Nataszy, którego wręcz nie cierpiał. Niestety o swojej pomyłce zorientował się zbyt późno. Ostatnim co zapamiętał zanim otuliła go ciemność był wielki huk któremu towarzyszył ogromny rozbłysk światła.

KONIEC PROLOGU