Witajcie Klarolinersi! Po ostatnim odcinku byłam pełna pozytywnych emocji odnośnie przyszłości Klaroline jednak wywiady Julie Plec spowodowały, że kompletnie się załamałam. Ale biorąc pod uwagę popularność Klaroline wierzę, że to jeszcze nie koniec. Jednak na razie może moje nowe opowiadanie choć trochę podniesie was na duchu ;)


Caroline pakowała właśnie ostatnią walizkę przygotowując się na powrót do domu na przerwę międzysemestralną, kiedy usłyszała pukanie do drzwi akademika. Z ociąganiem otworzyła drzwi i ujrzała w nich twarz Pierwotnego.

- Dobry wieczór panno Forbes

- Elijah? Co ty tu robisz?

- Jeśli pozwolisz mi wejść wszystko ci wyjaśnię

Widok Pierwotnego tak zszokował blondynkę, że stała dłuższą chwilę nie mogąc wyksztusić z siebie słowa. Jak zawsze ubrany był on w garnitur, tym razem koloru grafitowego, białą koszulę i czarny krawat.

- Mogę wejść? – zapytał wampir uśmiechając się nieznacznie do dziewczyny

- Tak oczywiście, zapraszam

Elijah wkroczył do salonu i zobaczył spakowane walizki

- Po tym co widzę wnioskuję, że zdążyłem w ostatniej chwili

- Wracam do domu na czas przerwy na uczelni

- Jak egzaminy?

- Fantastycznie dziękuję. Jestem jedną z najlepszych studentek dziennikarstwa według moich profesorów. Podobno mam dar zjednywania sobie ludzi i przekonania ich do moich racji.

- Nie wątpię – odpowiedział uśmiechając się mężczyzna

- Nie używam w tym celu przymusu – sprostowała dla jasności blondynka

- Nigdy nie twierdziłem że używasz

Caroline przyjrzała się Pierwotnemu jednak nie mogła nic wyczytać z jego twarzy.

- Co właściwie Cię tu sprowadza?

- Przyjechałem po Ciebie

- Po mnie?

- Chcę żebyś udała się ze mną do Nowego Orleanu

- To jakiś nowy super genialny pomysł Klausa? Po tym jak powiedział, że nigdy więcej nie przyjedzie do MF? Teraz ja mam jechać do niego? Przecież obiecał! Obiecał, że nigdy więcej nie wróci, że będę wolna! Zmusił mnie do wyznania mu… zaufałam mu!

- Niklaus nie wie, że tu jestem. To Hayley poprosiła mnie, żebym…

- Hayley? To jakiś żart? A niby dlaczego miałabym…

- Ona umiera Caroline – powiedział ze smutkiem Pierwotny

- Co? Dlaczego?

- Po tym jak urodziła córkę i nie mogliśmy zatamować krwawienia dowiedzieliśmy się o klątwie

- Jakiej znowu klątwie?

- Każda kobieta z jej rodziny, która ma znamię na łopatce, może urodzić tylko jedno dziecko

- No i?

- Umiera podczas następnej pełni po porodzie, która w tym wypadku przypada na jutro

Caroline wstała gwałtownie z krzesła i odwróciła się w stronę okna.

- Jestem pewna, że Klaus znajdzie sposób…

- Niklaus nie jest w stanie jej pomóc

- Skoro on nie może, to co w takim razie ja…

- Ostatnim życzeniem Hayley jest rozmowa z Tobą. Obiecałem jej, że Cię sprowadzę, jednak wolałbym nie używać w tym celu siły. Mam nadzieję, że spełnisz prośbę umierającej

- Ja… nie wiem…

- Proszę Caroline.

- W porządku. Ruszajmy.


- Nik, co robisz? – spytała Rebekah

- Świętuję narodziny mojej córki – odpowiedział hybryda upijając kolejny łyk whiskey – to nie powtarzalna okazja nie sądzisz?

- Hayley umiera a ty świętujesz, ty przeklęty draniu? – wykrzyczała blondynka rozbijając butelkę o podłogę

- Rebekah, oboje dobrze wiemy, że nic nie możemy zrobić, więc pogódź się z tym. Nawet Elijah, który obiecał chronić i opiekować się nią gdzieś przepadł, więc ty również możesz czuć zwolniona z obowiązku…

- Wystarczy Niklaus

Oczy rodzeństwa zwróciły się w stronę drzwi wejściowych w których stał Elijah.

- Witaj bracie! Postanowiłeś jednak wrócić na finał?

- Niklaus dość. Wyjechałem, bo złożyłem Hayley obietnicę

- Obietnicę? Jaką znowu obietnicę? – dopytywała Rebekah

- Że przywiezie mnie do niej – odpowiedziała za Elijah Caroline wprawiając Klausa i Rebekę w osłupienie

- Caroline… - powiedział Klaus i zaczął zbliżać się do nowoprzybyłej

- Nie przyjechałam do Ciebie – odpowiedziała wycofując się za Elijah Caroline i zwróciła się do starszego z braci – prowadź mnie do niej. Chcę mieć to już za sobą i jak najszybciej stąd wyjechać.

Cierpienie w oczach Klausa było na tyle widoczne, że nawet Rebekah powstrzymała się od ciętych komentarzy pod jego adresem.


Caroline weszła do pokoju Hayley w towarzystwie Elijah. Ściany w kolorze turkusu idealnie współgrały z jasnobeżowymi meblami. Gdy blondynka weszła głębiej ujrzała pod ścianą łóżko z zasuniętym baldachimem.

- Elijah czy to ty?

Caroline musiała wytężyć wampirzy słuch, żeby usłyszeć szept dziewczyny.

- Tak to ja – odpowiedział Pierwotny i używając wamirzego tempa przemieścił się koło łóżka i odsuną zasłonę. Caroline widząc bladą i niemal pozbawioną życia dziewczynę ledwie zdołała powstrzymać westchnienie. Zapamiętała Hayley, jako waleczną wilkołaczycę pełną wigoru i pasji. Zbliżająca się śmierć wyssała z niej wszystkie te cechy – Przyprowadziłem Caroline tak jak prosiłaś

- Dziękuję, Elijah. Teraz zostaw nas same. Chcę porozmawiać z Caroline na osobności

- Oczywiście – odpowiedział Pierwotny i po tym jak ucałował Hayley w czoło opuścił pokój

- Bałam się że odmówisz – powiedziała cicho wilkołaczyca

- Elijah, ma dar przekonywania. Poza tym powiedział, że jeśli nie przyjadę po dobroci to i tak mnie do tego zmusi, więc nie miałam za bardzo wyjścia

- Jest dość władczy – odpowiedziała uśmiechając się brunetka

- Więc po co mnie wezwałaś?

- Chciałam poprosić o…

- Wybaczenie? I po to zostałam zaciągnięta do Nowego Orleanu. Hayley, jeśli o to chodzi to wybaczam Ci, pomijając skręceni mi karku…

- Poprosić o przysługę

- Przysługę?

- Caroline, chcę abyś po mojej śmierci zajęła się moją córką

- Co? Oszalałaś? Ja nie mogę… Klaus jest przecież… To niemożliwe!

- Proszę Caroline, zaznam spokoju jedynie wtedy, gdy będę wiedziała, że czuwasz nad moją córką

Blondynka chodziła przez chwilę nerwowo po pokoju a potem zatrzymała się przy łóżku Hayley.

- Hayley, możesz przecież poprosić Elijah, on na pewno…

- Dziewczynka potrzebuje kobiecego wsparcia

- No to Rebekah, ona przecież może…

- Caroline, obie wiemy, że ani Rebekah ani Elijah nie poradzą sobie z Klausem. Kiedy Rebekah robi coś co mu się nie podoba wbija jej sztylet w serce. Potrzebuję kogoś, kto sobie z nim poradzi

- I Twoim zdaniem ja sobie radzę?

- Wiem, że Klaus chce z tobą być. Zawsze chciał i zawsze będzie

- Posłuchaj, Klaus i ja nie…

- Nie proszę Cię, żebyś z nim była. Proszę Cię, żebyś zaopiekowała się moją córką

W tym momencie usłyszały płacz noworodka i Caroline dopiero teraz zwróciła uwagę na kołyskę w rogu pokoju.

- Podasz mi ją? – zapytała Hayley

Caroline spojrzała w oczy brunetki i po chwili wahania widząc w nich tęsknotę i cierpienie zbliżyła się do kołyski i ujrzała w niej najpiękniejszą dziewczynkę na świecie.

- Jest śliczna – powiedziała blondynka biorąc noworodka na ręce

- Bardziej podobna do Klausa niż do mnie. Ma blond włosy i niebieskozielone oczy – odparła Hayley

- Mam nadzieję, że nie odziedziczy po nim charakteru i temperamentu

Po tym stwierdzeniu obie kobiety wybuchły śmiechem.

- Jak właściwie ma na imię? – zapytała Caroline

- Nie mogę się zdecydować. Imię będzie towarzyszyć jej całe życie. To ciężki wybór. Chcę żeby do niej pasowało. Tak jak Caroline pasuje do Ciebie.

- Dzięki. Do Ciebie też pasuje imię Hayley

- Tak na prawdę mam na imię Andrea

- Jak to?

- Odkryłam to gdy znalazłam coś na kształt księgi genealogicznej mojej rodziny mieszkającej na bagnach

- Twoja rodzina mieszka na bagnach?

- Długa historia. Szkoda czasu. Muszę wybrać imię do północy, więc mam coraz mniej czasu – powiedziała patrząc z uśmiechem na swoją córkę Hayley

- Hayley, tak mi przykro naprawdę. Jeśli mogłabym coś…

- Możesz mi pomóc, zgadzając się zaopiekować moją córeczką

Caroline widząc Hayley tulącą swoją córkę, którą za parę godzin będzie musiała opuścić nie mogła powstrzymać łez.

- Dobrze, zgadzam się zaopiekują się Twoją córką – powiedziała wampirzyca patrząc brunetce prosto w oczy

- Dziękuję, Caroline. Wiem, że proszę o wiele

Dziewczynka otworzyła oczy i spojrzała na Caroline

- Cześć kochanie – powiedziała do dziewczynki blondynka – trzeba wybrać Ci imię. Takie, które odzwierciedli to jaka jesteś śliczna

- Żadne do niej nie pasuje… żadne nie jest dostatecznie dobre

- A co powiesz na Lilly?

- Lilly?

- Twoja rodzina mieszka na bagnach. Zapewne rosną tam białe lilie prawda?

- Tak! I idealnie pasuje! – ucieszyła się Hayley

- Lilly Andrea Mikaelson Marshall to brzmi niezwykle dumnie i elegancko nie sądzisz?

Z oczu Hayley popłynęły łzy, gdy pocałowała córeczkę w czoło

- Lilly Andreo Mikaelson Marshall mam nadzieję, że będziesz wiodła szczęśliwe życie. Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać…

Po tym wyznaniu oczy Hayley zamknęły się a ramiona rozluźniły uścisk, w którym trzymała Lilly. Ratując dziewczynkę przed upadkiem, Caroline złapała ją w swoje ramiona.

- Wszystko będzie dobrze Maleńka, zaopiekuję się Tobą

Blondynka pochyliła się na wilkołaczycą i powiedziała:

- Spoczywaj w pokoju Hayley, nigdy nie pozwolę skrzywdzić Twojej córki


Gdy na zegarze wybiła północ rodzeństwo Pierwotnych wiedziało, że już jest po wszystkim. Wtem usłyszeli kroki na schodach i jakby na komendę wszyscy odwrócili się w ich stronę.

- Hayley umarła – powiedziała szlochając Caroline i jeszcze mocniej przycisnęła do siebie noworodka

- Odwiozę Cię do Mistic Falls – odpowiedział Elijah, a po chwili Rebekah stając obok młodej wampirzycy szepnęła by nie obudzić dziecka:

- Oddaj mi małą, położę ją w jej pokoju

- Nie – odparła cicho Caroline

- Co nie? – dopytywała poirytowana Rebekah – nie chcesz żeby Elijah Cię odwiózł to…

- Elijah nigdzie mnie nie odwiezie i nie oddam Ci Lilly – powiedziała Caroline

- Kim jest Lilly? – spytał Klaus

- Twoją córką – powiedziała blondynka patrząc hybrydzie w oczy

- Ktoś może mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi? – Rebekah była coraz bardziej zdenerwowana

- Poprosiła Cię byś się nią zajęła tak? – domyślił się Elijah

Caroline pokiwała twierdząco głową i zwracając się w stronę starszego brata powiedziała:

- Będę potrzebowała swoich rzeczy

- Zajmę się tym – odparł Elijah – i dziękuję Caroline

- Czy to znaczy to co myślę? – spytała Rebekah

- Tak – odpowiedziała Caroline patrząc na Lilly i po chwili dodała patrząc na hybrydę– od tej pory zamieszkam z wami

Radość i niedowierzanie malujące się na twarzy Klausa spowodowały, iż Caroline była pewna, że opieka nad dziewczynką będzie pestką w porównaniu z próbą poradzenia sobie z jej ojcem.