Ciemną nocą na parkingu

Stała na środku opustoszałego parkingu, trzymając dwie wielkie, szare torby z zakupami. Ostatnia działająca latarnia wydała z siebie dźwięk przypominający spięcie, zamigotała kilka razy, po czym zgasła. Jedynie blade światło księżyca w pełni pozwalało kobiecie rozróżnić otaczające ją granaty i czernie. Powiew mroźnego powietrza rozwiał jej długie, pofalowane włosy, przeszywając twarz szczypiącymi iskierkami. Jedną ręką próbowała wyciągnąć kluczyki od samochodu z kieszeni puchowej kurtki. Nagle późnowieczorną ciszę przerwał szelest rozrywanego papieru i wszystkie zakupy wysypały się z hukiem na zaśnieżony plac.

- Pięknie, po prostu świetnie – wysyczała, obdarzając złowrogim spojrzeniem puszki turlające się we wszystkie strony. Jedna z nich zatrzymała się tuż pod nogami młodego mężczyzny. Kobieta otworzyła bagażnik wkładając do środka zakupy z drugiej, nierozerwanej torby. Usłyszała odgłos zbliżających się kroków i gwałtownie odwróciła głowę w kierunku, z którego one dochodziły, stając twarzą w twarz z chłopakiem.

- Och! - krzyknęła, zaskoczona jego bliskością.

Nawet przy tak skąpym oświetleniu można było zauważyć idealne rysy i postawną budowę ciała, której nie zdołało ukryć zimowe okrycie.

- Może pani pomóc? – zapytał, wyraźnie rozbawiony. Ach, ten seksowny głos, pomyślała dziewczyna i uśmiechnęła się w odpowiedzi. Bez słowa zaczęli zbierać wilgotne od śniegu zakupy. Po kilku chwilach większość produktów znalazła się w aucie.

- Bardzo dziękuję panu za pomoc – powiedziała uprzejmie kobieta, sięgając równocześnie z mężczyzną po ostatnie opakowanie orzechowych ciasteczek. - Ależ ma pan zimne dłonie! - wykrzyknęła.

- To tylko pozory. - Uśmiechnął się tajemniczo, ukazując rząd lśniących zębów. – W środku jestem gorącym facetem – stwierdził, puszczając oczko. Dziewczyna prychnęła, po czym spojrzała spod wachlarza rzęs.

- Jest pan bardzo pewny siebie – zauważyła z nutą zażenowania.

- Nie mam się czego wstydzić. Po prostu wiem, jak działam na kobiety – roześmiał się młody bóg.

- Doprawdy? Więc jak niby? - zapytała zalotnie, mrużąc oczy.

- Potrafię rozpuścić niejeden lód w kobiecym sercu... - ciągnął, uwodzicielsko ściszając głos - Chce się pani o tym przekonać?

Dziewczyna zaśmiała się ironicznie, zamykając bagażnik, na co mężczyzna przycisnął ją delikatnie do czerwonego auta, otaczając z obu stron ramionami.

- Za chwilę będzie tu mój chłopak – stwierdziła stanowczo w odpowiedzi na ten zuchwały gest.

- Nie musi o niczym wiedzieć...

Kobieta uniosła wysoko głowę, spoglądając mu prosto w oczy.

- Jest bardzo silnym facetem. I na pewno mu się to nie spodo... - mężczyzna przerwał jej, przybliżając swoje usta do jej lekko rozchylonych warg.

- Cóż, Rose... Myślę, że jednak byłby zachwycony - zachichotał Emmett, obdarzając swoją ukochaną namiętnym pocałunkiem, poprzedzonym jej cichym, dźwięcznym śmiechem.