Jest to moja pierwsza historia. Wszelkie uwagi mile widziane.

Cały świat HP należy do JK Rowling, ja się tylko nim bawię. :)


Harry Potter szedł znurzony i wkurzony do gabinetu Umbridge. Miał jej już po dziurki w nosie. Nienawidził tej kobiety. A za to, co działo się na szlabanach jeszcze bardziej jej nie cierpiał. Czasem się zastanawiał czy jego wrogiem jest Lord Voldemort, czy Dolores Umbridge. Obydwóch nie drażnił. Miał dość swojego życia w sławie i oczekiwaniem zabicia największego czarnego maga. Czy nikt nie pomyślał, że on chciałby mieć własne normalne życie, w którym martwiłby się o dziewczyny, przyjaciół, naukę i przyszłość? Doszedł do gabinetu Umbridge i nie pukając wszedł do środka. Ujrzał tam rudą czuprynę pochyloną nad pergaminem. Ginny. Usiadł w przygotowanym miejscu koło niej.

- Dobrze Potter! – powiedziała swym przesłodzonym głosem Dolores. A Ginny na jej słowa lekko się poderwała i dopiero zdała sobie sprawę, że ktoś oprócz niej również znajduje się w gabinecie.

- Teraz siadaj! Wiesz co masz robić! – kontynuowała swój wywód. – Chwilę będziecie sami w gabinecie, jak wrócę chcę widzieć skończoną karę! Zrozumiano! – Oboje kiwnęli głowami, a różowa landryna wyszła z pokoju. Harry czym prędzej zabrał się do przepisywania. Ręka dzisiaj go bardziej bolała jakby dostał podwójny ból. Ginny to dostrzegła i spytała:

- Wszystko w porządku Harry? – Potter poderwał głowę i spojrzał na nią. Dostrzegła w jego oczach błys gniewu, lecz zaraz znikł. Kiwnął potwierdzająco głową i wrócił do pisania. Ginny już więcej nie odezwała się. Po jakimś czasie wróciła Umbridge i wypuściła oboje. Szli w ciszy. Harry był cały spięty. Potrzebował wyrzycia się, lecz nie miał na czym lub… na kimś. Ginny wpadła na pomysł. Szarpnęła Harrego ciągnąc go do jednej z komórek. Zamknęła zaklęciem drzwi i rzuciła zaklęcie wyciszające.

- Ginny, co ty do diabła wyprawiasz! – wrzasnął Harry. – Nie uważasz, że to było nieodpowiednie! Nie robi się tak z ludźmi! Jesteśmy przyjaciółmi Ginny, ale nie zaciągaj mnie byle gdzie i kiedy chcesz w jakieś ciemne miejsca! – krzyczał cały czas, a Ginny stała niewzruszona z założonymi rękami i patrzyła na niego lekko się uśmiechając. Gdy skończył powiedziała spokojnie:

- Lepiej już?

- Tak – odparl Harry. Usiadł na podłogę. Rudowłosa podążyła za nim. Było w komórce mało miejsca więc stykali się nogami.

- Co się stało Harry? – spytałą troskliwie Ginny.

- Wszystko Gin, wszystko! – powiedział prawie płacząc, a głowę schował w rękach. Ginny wzięła jego ręce i oderwała od twarzy. Spojrzał na nią. Dostrzegł w jej oczach troskę. To go trochę uspokoiło.

- Powiesz mi Harry? – spytała Ginny, mimo iż podejrzewała o co chodzi. Nie myliła się. Harry zaczął mówić o tym jaki chodzi nabuzowany od wydarzenia na turnieju. Ministerstwo mu tego nie ułatwia. A Umbridge tylko pogarsza sprawę. Jednak Ginny miała pomysł.

- Harry, ufasz mi? – spytała z nadzieją.

- Tak Ginny ufam. Jesteś przecież moją przyjaciółką – odpowiedział Harry bez zastanowienia, a Ginny pomyślała, że tak do końca to nie jest prawda, lecz nie chciała się spierać.

- To czekaj na mnie w pokoju wspólnym dzisiaj o północy. - Harry pokiwał głową na potwierdzenie. Ginny wstała by wyjść ze schowka, Harry wstał w tym samym czasie. Nagle poczuła, że Harry ją przytula i odwzajemnila tę czynność. Usłyszała jak Harry wyszeptał w jej włosy "dziękuje". Uśmiechnęła się. Harry otworzył jej drzwi i wyszli. Gdy szli po drodze do wieży, spotkali Cho. Harry przystanął i nie wiedział, co zrobić. Jednak Ginny go wybawiła mówiąc, że musi iść się pouczyć na zielarstwo.