To coś
Ty jedna zawsze byłaś przy mnie, gdy inni odchodzili, jak prosiaki na rzeź. Gdy ja byłem cieniem samego siebie, ty błyszczałaś za nas obydwoje. Czasami mnie to oślepiało.
To, co nas połączyło, o ile można to nazwać więzią, wyrosło na morzu niewinnej krwi. Tak jak kraj, w którym przyszło nam żyć. Nie mogłem nas razem wyobrazić. To byłoby dla mnie zbyt idealne. Zbyt dobre, dla takiego człowieka jak ja.
A jednak jest w Tobie to coś, od czego nie potrafię odciągnąć spojrzenia.
Ten hard ducha, który nie podaje się po niepowodzeniu.
Ta iskra buntu, która tylko czeka na odpowiednią chwilę.
