Stał na najwyższym stopniu promieniując dziwną, nieziemską wręcz siłą. Jego uśmiech przyćmiewał światła świec rozświetlające salę. Pokręcił główką jakby w niedowierzaniu, iż to co widzi jest prawdą. Wreszcie nadszedł ten długie lata oczekiwany dzień. Biały garnitur odbijał refleksy, tak że chłopak wydawał się wyższy niż normalnie. Nie przejmując się tysiącem par oczu wpatrzonym w siebie zbiegł po schodkach przytrzymując się poręczy. Zatrzymał się dopiero przed wyciągniętą w jego stronę ręką Hayato. Złapał ją z niezwykłą jak na niego gracją i pozwolił aby ukochany z namaszczeniem godnym co najmniej świętości ucałował wierzch jego dłoni. Obdarzył go szczerym uśmiechem. Gokudera z łagodnym, wręcz matczynym wyrazem twarzy, dumnym krokiem poprowadził go przed oblicze Dziewiątego. Szmery powoli ucichły, na Sali zapanowała cisza. Nikt nie śmiał przeszkodzić w tej cudownej ceremonii. Tsuna podenerwowany wciąż trzymał rękę Hayato, zaciskając na niej coraz mocniej swoje palce. Teraz pora na przyrzeczenie. Teraz ich życie zmieni się na zawsze.

- Tak

-Tak

Te proste słowa dały znać całemu światu, iż ich serca biją jednym rytmem. Ten subtelny, pełen słodyczy pocałunek, na oczach ogromu zgromadzonych bez krzty wstydu, przypieczętował to o czym oni wiedzieli od początku. Będą się szanować, będą sobie wierni, będą uczciwi wobec siebie, nie opuszczą się aż do śmierci, w wiecznej miłości trwać będą. Rozbrzmiał marsz Mendelsona. Już po wszystkim. Tłumy wiwatują, cieszą się ich szczęściem. Stoją na ostatnim stopniu, słońce razi ich w oczy, a może to flesze aparatów. Nie istotne. To jest bajka. W końcu happy end.

Wszystko jak w zwolnionym tempie. Tsuna patrzy w zielone oczy Hayato i zamiast radości widzi w nich przerażenie. Czuje jak ukochany szarpie nim zmuszając by się obrócił. Wciąż patrzy w te szmaragdy – uspokajają się. Delikatny uśmiech wykwita na twarzy Gokudery.

- Zdążyłem…

I zamyka oczy po raz pierwszy i ostatni w ich wspólnym życiu. Osuwa się w ramiona małżonka, jakby chcąc odpocząć, przecież to wszystko takie męczące. Tylko chwila, zaraz się obudzi. Zaraz… za chwilkę… Nikt nie pojął co się stało. Tsuna nawet nie zauważył kiedy łzy zmoczyły jego policzki. Tak się cieszył na ten dzień, to miało być najlepsze co go w życiu spotkało. Pada na kolana przyciskając do siebie ciało Hayato. Powiększająca się sukcesywnie kałuża krwi na posadzce wywołuje okrzyki przerażenia. Głaszcze jego srebrne włosy kojąco. Przecież zaraz się obudzi. Musiał być zmęczony – jest pewien tego nawet stojąc nad otwartą trumną. Hayato nie mógł umrzeć. Obiecał. Mieli być już zawsze razem. To nie była bajka – to był horror. Nie ma happy endu ani nie będzie – kolejny wystrzał i kolejna kałuża krwi. Pistolet to kiepski prezent ślubny…