Telefon
Jakub przenikał mnie wzrokiem na wylot, dzieliło nas zaledwie kilka milimetrów. Romeo nie wróci – pomyślałam. W tym momencie podjęłam decyzję, zamknęłam dystans, który nas dzielił i … pocałowałam go. Nie czekał długo, by odpowiedzieć na mój pocałunek, objął mnie swymi ramionami, przycisnął swe ciało do mojego i całował, całował tak jakby jutra miało nie być. Podobało mi się to uczucie, motyle w brzuchu i ekscytacja, Edward nigdy nie pozwoliłby na takie pocałunki. Mógłbym cię skrzywdzić Bello – mówił. Jednak w tej chwili nie chciałam myśleć o Edwardzie, jego przeklętej samokontroli i niebezpieczeństwach, które widział na każdym kroku. Zatraciłam się w ustach Jakuba, jego pocałunkach i ramionach, które mnie otulały, zatraciłam się tak bardzo, że prawie nie usłyszałam telefonu, który dzwonił mi nad głową, prawie …
- Dom Państwa Swan – rzucił Jakub do słuchawki.
- Nie, nie ma go – odpowiedział krótko.
- Planuje pogrzeb krwiopijco i to tylko dzięki tobie i twojej krwawej rodzince! – wrzasnął do telefonu i trzasnął słuchawką z taką siłą, że wiszący na ścianie telefon spadł z hukiem na posadzkę. Czułam się jakby wylano na mnie kubeł zimnej wody. Znałam tylko jedną rodzinę, którą znał również i on, tylko jedną, którą mógł nazwać krwiopijcami. Czułam jak krew odpływa mi z twarzy, gdybym mogła siebie teraz zobaczyć moja twarz zapewne byłaby bielsza od białej ściany, na której przed chwilą znajdował się telefon.
- Kto? Kto dzwonił? – zaczęłam wpadać w histerię. Dzwonił Edward, może chciał wrócić, może chciał przeprosić za te słowa, które wypowiedział do mnie w lesie, chciał prosić o wybaczenie, a teraz nie mam szans z nim porozmawiać. Mój wewnętrzny monolog został jednak przerwany:
- To nie był ON. Widzę nadzieję na twojej twarzy Bello, ale rozczaruję cię – to był jego ojciec i nawet nie zapytał o ciebie, chciał rozmawiać z komendantem – wycedził przez zęby mój towarzysz, po czym udał się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? – histeria wracała od nowa, tym razem nie Edward był jej przyczyną. Dopiero co znalazłam coś co pomoże mi załatać dziurę, którą pozostawił mój były chłopak. Znalazłam sposób by zapomnieć, sposób bym nie musiała szukać nowych dróg na wywołanie halucynacji związanych z NIM.
- Wychodzę, muszę się uspokoić. Gołym okiem widać, że modliłaś się w duchu o JEGO telefon, JEGO powrót! Nie będę „tym drugim" Bello. Nie chce być dla Ciebie wyjściem awaryjnym! Wiesz co do ciebie czuję, ale nie chce być rozwiązaniem na chwilę – w miarę jak mówił złość, którą miał wymalowaną na twarzy jeszcze kilka sekund temu wyparowała, zastąpiła ją desperacja. Nie mogłam tego stracić, był moim słońcem, odganiał chmury, które ciążyły nade mną. Nie wiele myśląc pobiegłam za nim do drzwi, rzuciłam się w jego ramiona i po raz drugi tego dnia zainicjowałam pocałunek. Nie opierał się, tak jak za pierwszy razem wziął mnie w ramiona, a ja zapomniałam o Edwardzie.
- Kuba proszę, byłam po prostu zaskoczona … nie spodziewałam się, że oni … że … - wydukałam. Tak naprawdę sama nie wiedziałam co chciałam powiedzieć, powiedziałabym cokolwiek, by tylko został.
- Rozumiem – odpowiedział.
– Tak bardzo Cię zranili. Przeklęte pijawki. – sama nie mogłam uwierzyć swojemu szczęściu. Udało się!
- Powinnaś się położyć Bello, masz ciężki dzień za sobą. Ojciec pewnie będzie potrzebował twojego wsparcia, tak samo jak i mój, umarł ich najlepszy przyjaciel.
- Masz rację – powiedziałam.
– Zobaczymy się jutro?
- Oczywiście – odpowiedział całując mnie na pożegnanie. Po jego wyjściu postanowiłam zrobić dokładnie to o co prosił, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Sen jednak nie chciał do mnie przyjść tej nocy, nie dlatego, że byłam zmęczona – wręcz przeciwnie cały dzisiejszy dzień wyczerpał mnie. Myśli w mojej głowie szalały jednak nieposkromione. Co chciał Carlise? – zastanawiałam się. Może Alicja zobaczyła w jednej ze swych wizji jak ginie Harry? Może Carlise chciał mu złożyć kondolencje? Kiedyś Charlie broniłby dobrego imienia Żukowskich …. Kiedyś, no tak. To wszystko było zanim Cullenowie opuścili Forks, zanim ojciec szukał mnie w lesie, zanim … Ech …
Powinnam zapomnieć o Edwardzie, skoro on może oddawać się innym przyjemnościom, skoro jego tak łatwo rozproszyć, to dlaczego ja mam ciągle czekać? Edward nie wróci, gdyby chciał to już by tutaj był, choćby pod pretekstem pogrzebu Harrego przyjechaliby złożyć kondolencje – cokolwiek. Nie ma sensu dłużej czekać na coś co nigdy może nie nastąpić, ja w przeciwieństwie do nich nie mam wieczności do zmarnowania. Teraz przede wszystkim muszę skupić się na Jakubie, on pomoże mi zapomnieć o tym wszystkim czego nie chce dłużej pamiętać. Nie kochałam go, tego byłam pewna. Czy mogłabym go pokochać? To było pytanie, na które chciałabym sobie
odpowiedzieć. Wiedziałam, że nigdy nie przestanę kochać Edwarda, był moją drugą połową, bratnią duszą, partnerem na zawsze, a przynajmniej tak myślałam. Jakuba mogłabym może pokochać, za kilka lat, a może nawet miesięcy, kochałabym go na pewno nie tak jak Edwarda – jego nigdy nie przestanę kochać, ale może jego miłość wystarczyłaby za nas oboje. Tak, tak właśnie zrobię poczekam, aż miłość do Jakuba przyjdzie sama, a jeśli nie przyjdzie - jego miłości będzie musiało wystarczyć za nas dwoje. Po raz pierwszy od kilku miesięcy czułam jak ogarnia mnie spokój. Doszłam do ładu z samą sobą, planowałam jutro zamiast egzystować dzisiaj, oczekiwałam jutra,
by móc spotkać Jakuba i znów zatracić się w jego pocałunkach zapominając o wszystkim innym. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak dużo stracę na tej decyzji. Nie wiedziałam jakie skutki będzie miał ten jeden nieodebrany przeze mnie telefon.
