Prolog

Diana zlustrowała wzrokiem otaczający ją tłum. Wszyscy podskakiwali lub kołysali się w rytm muzyki. Masa spoconych ciał ocierająca się o siebie. Nic ciekawego. Dziewczyna siedziała przy barze sącząc swoje kolejne piwo. Nie liczyła ile wypiła, ale czuła już działanie alkoholu. Wydawało się jej, że jest lżejsza i lekko szumiało jej w uszach. Przyszła do lokalu, żeby się rozerwać, a skończyła upijając się sama.

-Hej ślicznotko...- podszedł do niej jakiś obleśny, zalany w trupa, facet. Śmierdziało od niego wódką i czymś czego Diana nie potrafiła rozpoznać.- Nie powinnaś tu tak sama siedzieć.

-Czekam na chłopaka. Powinien zaraz wrócić.- skłamała. Nie miała ochoty użerać się z nim. Postarała się zatuszować swój stan. Nawet jej to wyszło, ale popsuła efekt kiedy wstała z wysokiego krzesła i zatoczyła się.

-Może jednak odprowadzę cię do domu.- uśmiechnął się ukazując rząd nierównych, żółtych zębów. Diana zagarnęła włosy za ucho i poprawiła czarną koszulkę z logiem Hollywood Undead.

-Poradzę sobie.- warknęła, tracąc cierpliwość do natręta.

-Nalegam.- Złapał ją za ramię i pociągnął do tylnego wyjścia z lokalu. Czarnowłosa zaczęła panikować. Próbowała się wyrwać, ale bezskutecznie. Ręka nieznajomego zacisnęła się niczym imadło.

-Puść mnie.- poprosiła błagalnym tonem. To nie w jej stylu prosić kogoś o cokolwiek, ale to nie była normalna sytuacja. Nie doczekała się odpowiedzi.

Została wypchnięta przez drzwi wprost do ciemnej uliczki. Lampa czasami mrugała, rozświetlając zaśmiecony chodnik. Nieznajomy pchnął ją na ceglaną ścianę. Całymi plecami przylgnęła do zimnego kamienia, starając się jak najbardziej oddalić od napastnika. Cholernie bała się tego, do czego mógł być zdolny. Odciął jej drogę ucieczki, opierając dłonie na wysokości klatki piersiowej.

-Teraz grzecznie dasz mi się zabawić, a ja nic tobie nie zrobię nieprzyjemnego. Jeśli nie będziesz cicho to zaknebluję cię.- Jego ręka wślizgnęła się pod koszulkę Diany. Wyrzuciła ręce do przodu, starając się odepchnąć mężczyznę.- Powiedziałem, że masz być grzeczna.- obrócił ją tyłem do siebie, boleśnie wykręcając ręce na plecach.

Dziewczyna zakwiliła nie będąc w stanie wydać z siebie, żadnego innego dźwięku. Chciała krzyczeć i wołać o pomoc, ale miała ściśnięte gardło.

Facet próbował rozpiąć jej czarne rurki. Nieudolnie mu to szło. Poczuła usta na swojej szyi.

-Taka młoda... taka śliczna...-wymruczał jakby do siebie. Kolejne słowa zmroziły krew w żyłach dziewczyny. Te słowa przeraziły ją na tyle, że zaprzestała wszystkich prób ucieczki.-Taka smakowita…

Chwilowy ból ukłucia, a potem dreszcz przyjemności. Czuła się jak naćpana. Jej ciało zwiotczało i rozluźniło się. Gdyby nie opierała się o ścianę, upadła by na ziemie. Wszystko przestało się liczyć.

To koniec, Diano Ellson. Umrzesz w brudnym zaułku, zamordowana przez psychopatę. Takie myśli krążyły po jej głowie. Nagle wszystko zniknęło. Błogie uczucie, ciepło drugiego ciała jak i chłód cegieł. Ostatnie co pamiętała to szkarłat oczu jakiegoś mężczyzny i tego samego koloru fontanna tryskająca z gardła tego psychopaty. Potem była już tylko ciemność.