Płacze Morwena, do Valarów woła,

Którzy przecie widzą wszystko dookoła.

Płacze nad swym losem i nad swą rodziną,

Płacze nad swym domem i nad tą godziną,

Co nad światem zawisła,, przeminąć nie może,

Trzeba więc ją znosić w żalu i pokorze.

Na cóż zwolniono Morgotha ze więzienia jego?

Jakiż komu pożytek przyszedł kiedy z tego?

On wszystkie krainy bez litości dręczy,

A Hurin kochany gdzieś w niewoli jęczy,

A Turin skrzywdzony od elfów ucieka,

Więc nad losem obu Morwena narzeka,

Więc nad losem obu Morwena wciąż płacze

Ach kiedyż do niej wrócą dwaj drodzy tułacze!?

Obu ich kocha, obu ich straciła,

Tak jak ową córkę, co kiedyś zrodziła,

Która radością swoją wszystkich wciąż cieszyła,

Aż zaraza okrutna śmiech jej uciszyła.

Została tylko Nienor, także córka miła,

Lecz z nią matka płacze, po tym co straciła.

Czy zobaczy jeszcze jedynego syna?

Czy prawdziwym imieniem nazwie ktoś Turina?

Czy zostanie Morgoth kiedyś pokonany?

A z niewoli powróci mąż jej ukochany?

„Oby tak się stało"- myśli wciąż Morwena

I płacze po swych bliskich, których przy niej nie ma

Niech więc dziś z Morweną ci wszyscy zapłaczą,

Ludzie i elfowie, co na wojnie tracą

Bo nie chce przeminąć ponura godzina

Nie ma Hurina i nie ma Turina.