Dean spędzał kolejny wieczór w towarzystwie butelki whisky. Jego brat spał w hotelowym łóżku, ale starszy Winchester nie mógł zmrużyć oka. Był wyczerpany po niedawno zakończonym polowaniu, ale nie odważył się zasnąć. Bał się nawiedzających go obrazów. Poprosił barmankę, żeby dolała mu alkoholu, ale ta uśmiechnęła się smutno i kazała mu iść do domu.

- Prześpij się – powiedziała smutnym tonem. – Wyglądasz jak wrak człowieka.

Dean nie miał siły ani ochoty, żeby się z nią kłócić, więc położył na blacie kilka banknotów i wyszedł. Z trudem odszukał swoje auto na parkingu po drugiej stronie ulicy. Nigdy nie był na tyle głupi, żeby jeździć po pijaku. Zawsze dzwonił po Sama, ale dzisiaj było mu to obojętne. Usiadł za kierownicą i pojechał przed siebie.

Był środek nocy, więc mężczyzna nie musiał się przejmować innymi kierowcami. Nie włączył muzyki, która i tak zostałaby zagłuszona przez jego myśli. Dean z całej siły przycisnął pedał gazu i jechał coraz szybciej po prostej drodze otoczonej drzewami. Wtedy zza krzaków wyskoczył jeleń. Łowca natychmiast wcisnął hamulec. Zaczął kręcić kierownicą w przeciwną stronę, tak, że samochód obrócił się i prześlizgnął się kilka metrów bokiem. Zwierzę uciekło w bezpieczne miejsce, a Dean uderzył pięścią w kierownicę i rzucał obelgami na wszystkie strony. W końcu uspokoił się i opuścił głowę, w której cały czas krążyła ta sama myśl: Castiel.

Odkąd mężczyzna wydostał się z Czyśćca, nie mógł przestać o nim myśleć. Potem zaczęły się sny. Jeden koszmar, który powtarzał się co noc. Każdego wieczoru Dean próbował uratować swojego najlepszego przyjaciela, ale za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem. Było coraz gorzej, bo łowca widywał go również wtedy, kiedy nie spał. Obwiniał siebie o to, że anioł wciąż tkwił w tym okropnym świecie przepełnionym potworami. Nie miał nawet pewności, czy anioł wciąż żyje. Nie był w stanie żyć z tym poczuciem winy. Gdyby Dean wiedział, że nigdy więcej nie zobaczy swojego anioła, powiedziałby mu, co naprawdę czuje. Cas nie był tylko przyjacielem. Był częścią niego. Najlepszą rzeczą jaka go spotkała.

Mężczyzna wysiadł z auta i zatrzasnął za sobą drzwi z hukiem. Spojrzał w niebo i wydał z siebie najgłośniejszy krzyk na jaki tylko było go stać. Oparł się o maskę samochodu i oddychał ciężko, kiedy usłyszał za sobą głos:

- Witaj, Dean.

Łowca odwrócił się nie wierząc własnym uszom. Ale oto stał przed nim jego anioł. Castiel. Wrócił do niego, tak jak zawsze. Ciemne włosy, niebieskie oczy, kremowy trencz. Skrzydlaty chciał coś powiedzieć, ale Dean nie pozwolił mu na to. Uścisnął go z całej siły i zatopił twarz w jego płaszczu, szukając zapachu, za którym tak tęsknił.

- Nigdy więcej tego nie rób.