...mówiąc to, westchnąłem. Wyglądała wręcz oszałamiająco. W końcu, była niezwykle urodziwą kobietą. Wysoka, o smukłych nogach modelki, zawsze ubrana w spódniczki podkreślające ich piękno. Zgrabny, wręcz boski tyłek, który wprawiał w zachwyty wszystkich obserwujących go mężczyzn. A jak szła... Zmysłowo kołysała
swoimi pełnymi kształtami doprowadzając do furii...
Kiedy gra świateł przebiegła po ekranie Kindla, uniosłam wzrok znad jakże fascynującego romansu. W otoczeniu nic się nie zmieniło - w dalszym ciągu jechałam w przedziale przewozów regionalnych, a wszystko, włącznie ze mną, kołysało się w stałym rytmie. Siedziałam w względnie pustym pomieszczeniu, z dala od tłoku i nieproszonych gości. Tkwiłam w małej klitce, na góra sześć osób, z bordowymi obiciami siedzeń i wytrzymałymi półkami na bagaże znajdującymi się nad głowami pasażerów. Drewniane ściany przywodziły na myśl stare pociągi jak na dzikim zachodzie - poziom higieny znajdował się z pewnością na identycznym poziomie. Pomijając wszelakiego typu obraźliwe bazgroły, wagon nie był w tak opłakanym stanie jak tramwaje, którymi nawykłam podróżować.
Westchnęłam, poprawiając się na fotelu i natychmiast tego pożałowałam. Poczułam nieprzyjemne kłucie w podbrzuszu, gdyż przepełniony pęcherz błagał o opróżnienie. Przez całą podróż wolałam siedzieć z ciasno ściśniętymi nogami, niż skorzystać z publicznego WC, zwłaszcza w takim środku transportu. Jednak cztery godziny jazdy pociągiem, przez pół kraju i do tego z pełnym pęcherzem sprawiły, że zmieniłam zdanie. Przegrałam potyczkę z procesem fizjologicznym, do diaska. Schowałam swój czytnik i nie budząc swoich towarzyszy, opuściłam przedział.
Korytarze wiały pustkami - nawet kontrolerzy biletów schowali się gdzieś, by popijać gorącą herbatę i wcinać bułki, które przygotowały im żony. Nikt nie mógł mieć o to do nich pretensji, w końcu też byli ludźmi. Przemknęłam na sam koniec wagonu, by stanąć przed białymi drzwiami z wielkim, złotym napisem WC. Patrzyłam na niego, rozważając wszelkie za i przeciw, aż w końcu weszłam do środka. Mała kanciapa, w której ledwie można było się poruszyć wypełniały wszelkie smrody i aromaty, jakie tylko mogą wydobywać się z kibla. Starałam się nie oddychać, ale wpatrując się w brudną i nieczyszczoną od lat muszlę odnosiłam wrażenie, że jakaś dziwna forma życia jest w środku i mnie uprowadzi, gdy tylko spróbuję w jakikolwiek sposób skorzystać toalety.
Wybiegłam na korytarz, biorąc głębokie, spazmatyczne wdechy i radując się świeżym, czystym powietrzem. Do końca podróży pozostały jakieś trzy godzinki i liczyłam na to, że przetrwam pęcherzowe katusze.
- Wytrzymam - szepnęłam do siebie, obejmując ramionami i ze grozą zerkając na drzwi prowadzące do kałowego upiora. Nie oglądając się za siebie, wróciłam na szybko do przedziału. Trzasnęłam ostentacyjnie drzwiami, budząc tym samym moich towarzyszy. Wraz ze mną tym pociągiem podróżowało rodzeństwo - przyjaciele od dawna, ale też nie od dzieciństwa. Dość ekscentryczna dwójka spoglądała na mnie półprzytomnym spojrzeniem, kiedy ja przeciskałam się do okna.
Lola, zwana przeze mnie pieszczotliwie Lolipop, przeciągnęła się leniwie. Poprawiła swoje blondwłosy splecione w dwa dziewczęce warkoczyki. Drobna twarz o zarumienionych policzkach dodawała jej niewinnego uroku, a jej wielkie, błękitne oczy przyciągały uwagę niejednego faceta. Blondyna jednak łamała serca, demonstrując słodki, niewinny wręcz uśmiech i powtarzała zawsze te same słowa "Za wysokie progi na twe nogi". Właśnie to w niej uwielbiałam - pozorną niewinność, maskującą zimny i arogancki wręcz charakter.
Lolipop miała brata - bliźniaka - o niezwykłym imieniu Alucard. Gdybym miała poświęcić mu pięć minut na opisanie go jak w opowiadaniu, powiedziałabym o nim bardzo wiele, a jednocześnie prawie nic. Przede wszystkim, przez moją niezwykłe upierdliwą naturę wszyscy wołali go Dracula, co o dziwo mu odpowiadało.
Alucard zwany Dracula, którego wygląd jest bardziej upiorny niż jego imię. Od zawsze fascynował kobiety swoją małomównością, mrukliwością i przede wszystkim, posiadał ten typ urody, który przyciągał oko. Twarz miała rysy bardzo zbliżone do kobiecych - delikatne i subtelne, pełne drobnych niedociągnięć matki natury. Długie, czarne włosy opadały mu na twarz, przez co spojrzenie jego błękitnych oczu potrafiło przerażać, wgryzając się w samą duszę. Wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że jest jakiś telepatą, bo miał nieprzyjemny zwyczaj uśmiechania się w momentach, gdy ja myślałam o niekoniecznie grzecznych rzeczach.
Gdybym miała powiedzieć o tym, co najbardziej go cechuje, mogłabym powiedzieć tylko i wyłącznie o jednej rzeczy. Tatuaż - całe ciało zdobił wzór szkieletu, inspirowany sławnym modelem, Zombie Boyem. Każdy fragment zabarwionej skóry odpowiadał tym miejscom, w których znajdowały się dane kości. Nawet twarz miał wytatuowaną na wzór czaszki.
- Wazzup, nigga? - Przywitałam się, siadając z impetem obok chłopaka. Ten pokołysał się przez chwilę jak bujana zabawka, po czym padł z powrotem na siedzenia, kładąc głowę na moich udach.
- Umieram - burknął, po raz kolejny cierpiąc na silną niewydolność spowodowaną chorobą lokomocyjną. Lolipop przetarła twarz dłońmi, przeciągnęła się, po czym wstała, rozprostowując kości. Nie lubiłam dźwięku strzelających stawów, więc skrzywiłam się słysząc ten specyficzny, pełen grozy odgłos. Żadne z nich nie kwapiło się do odpowiedzi, więc uznałam, że nie są zbyt szczęśliwi z niezapowiedzianej pobudki.
Siedzieliśmy w milczeniu jakiś czas, aż w końcu Dracula podniósł się i wyszedł z przedziału, jak się domyśliłam, do toalety, by zwrócić pozostałości śniadania. Ja rozsiadłam się wygodnie, kładąc nogi na siedzeniach i wyciągnęłam czytnik z plecaka, wracając do lektury amatorskiego romansu, podczas gdy Lolipop debatowała nad drzemką lub grą na PSP.
Świat przedstawiony przez autora w mojej niewymagającej był na swój sposób wciągający, ale najeżony błędami jak ofiara jeżozwierza. Niektóre fragmenty czytałam z wielkim trudem i niechęcią, ale kiedy przez nie przebrnęłam, byłam z siebie dumna. Dracula w między czasie zdążył wrócić do przedziału, a jego skwaszona mina sugerowała, że odwiedził dom klozetowego potwora. W chwili, gdy rozszyfrowywałam najczęstszą przypadłość "Co autor miał na myśli?"wyświetlacz rozświetlił się nienaturalnie. Uniosłam głowę, rozglądając się po przedziale.
- Błysło światło? - spytałam Draculę, a ten, leżąc na siedzeniu obok, uniósł dłoń i gestem wskazał na okno. Za szybą - artystycznie oblepioną brudem, zakurzoną od pyłu papierosowego i zabazgraną wulgarnym grafitii - dostrzegłam ciemne, burzowe niebo i przecinające je błyskawice. No racja. W prognozie pogody wspominano o burzach. Bez większych emocji wróciłam do lektury, przeskakując o parę akapitów, w których mężczyzna zachwycał się nad cudownymi do mdłości wdziękami kobiety. Od razu wiedziałam, że autorka była kobietą - tylko kobieta może opisać inną kobietę tyloma epitetami i zdaniami.
... - Jak mogłeś? - wykrzyczała z histerią Eleonora.
- Nie wiem o czym ty mówisz, kobieto. - odparł jej Fernandez, wypijając kolejny już tego wieczora kieliszek. Nie był trzeźwy. Eleonora westchnęła przeciągle, celując w niego palcem.
- Wiem, że mnie zdradziłeś z tą... - nie dokończyła. Fernandez ruszył w jej stronę, a ta, przerażona, cofnęła się do tyłu. Przyparł ją do ściany, napierając swoim całym ciałem.
- Kocham tylko ciebie. - syknął, przyciskając usta do jej ust...
Zaprzestałam czytania, a moja twarz przybrała wyraz głębokiej konsternacji. "Cofnęła się do tyłu". Niesamowite. Jak logiczne i oczywiste błędy może ktoś zapodać, no doprawdy. Podrapałam się po głowie, po czym spojrzałam z uśmiechem na Draculę.
- Prośba - mruknęłam, nie odrywając wzroku od wyświetlacza. Chłopak spojrzał na mnie, marszcząc skórę na nosie w specyficznej dla siebie minie, przez którą stwarzał wrażenie nieobliczalnego. Znałam go za dobrze - udawał, że jest niby zły, ponieważ odrywam go od umierania, a tak naprawdę ciekaw, czego znów od niego chcę.
- Słucham? - głos Draculi brzmiał jak głos... Draculi. Dosłownie. Ilekroć padało pytanie jaki głos ma nasz kochany Alucard, padała ta sama odpowiedź. "Jeśli oglądałeś stare horrory, w których wampiry spalały się na słońcu i piły ludzką krew, a nie świeciły w promieniach słońca jak kula dyskotekowa i nie żywiły biednymi zwierzątkami leśnymi - wiesz, jaki jest głos wampira."
- Jesteś zdolnym chłopakiem. Cofnij się do przodu - poprosiłam, spoglądając na niego znad okularów. Parsknął zniesmaczony, kręcąc głową, jednocześnie wracając do przerwanej lektury. Tylko ja mogłam poprosić go o coś tak głupiego, ale to był mój urok. Przynajmniej tak mi się wydawało, choć równie dobrze mogłam się mylić. Przetarłam twarz dłonią, spoglądając ponownie na diabelski pożeracz czasu i wróciłam do lektury z uśmiechem.
... odetchnęła, wiedząc, że niedłógo się zobaczą.
Niedłógo.
NiedłÓgo.
Ó.
Zamknęłam tekst, schowałam czytnik do plecaka i położyłam się na plecach, spoglądając w sufit i licząc do dziesięciu. W świecie, gdzie programy podkreślają błędy, a przeglądarka samoistnie przypomina o wszystkich gafach - taka literówka nie powinna mieć miejsca. Zamknęłam oczy, wzdychając z ulgą i ignorując pełny pęcherz. Chciałam się zdrzemnąć - może wówczas błędy ortograficzne i potrzeba udania się na stronę nie byłyby tak dokuczliwe.
W końcu, po krótkim czasie gonienia Morfeusza z siekierą, ogarnęła mnie ciemność. Kołysanie stało się nagle uciążliwe. Stukot również. Gwar ludzi zza ściany. Obcasy na korytarzu. Warknęłam wściekle, podnosząc się do pozycji siedzącej. Nie dałabym rady usnąć w takich warunkach! Dracula nadal zalegał na fotelach, a Lolipop nabijała kolejne rekordy w grze, zabawnie przygryzając język.
Kiedy usiadłam, moje ciało dało mi jasno do zrozumienia, że nie wytrzyma kolejnych godzin i że albo pójdę odwiedzić toaletowego potwora, albo też pozostawię mokrą plamę. Podniosłam się, grzebiąc w plecaku za chusteczkami higienicznymi oraz za arafatą, dzięki której wyglądałam jak zamachowiec-samobójca. W pewnym stopniu byłam samobójcą, ale cóż poradzić, gdy natura wzywa.
- Lolipop, idziesz ze mną? - zapytałam. Wiadomo, dziewczyny chodzą do łazienki parami, a mężczyźni nigdy nie dowiedzą się dlaczego. W sumie, sama nie wiedziałam dlaczego ciągnę ją za sobą. Blondynka jednak chętnie wyłączyła swojego PSP. Przeszłyśmy nieco zaludnionym korytarzem - zbliżaliśmy się do stacji, więc ludzie przygotowywali się do wyjścia, blokując przejście na każdy możliwy sposób. Torby zalegały na ziemi, przez co musiałam ostrożnie stąpać, a zapach spoconych ciał drażnił nozdrza.
Wbrew moim intensywnym modłom, łazienka nie została umyta, a jej wcześniejszy obraz nie był obrazem z koszmarów. Nawet Lolipop cofnęła się poza zasięg trujących oparów.
- Jesteś pewna? - spytała, a ja kiwnęłam twierdząco głową. Nie miałam już innego wyjścia. Obwiązałam się arafatą tak, że widoczne były tylko oczy, wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka, zatrzaskując za sobą drzwi. Przyjaciółka pozostała na korytarzu, by w razie czego zawołać o ratunek.
Nie wiem jak udało mi się skorzystać z toalety, nie dotykając zacnymi pośladkami o muszę klozetową i prawdę mówiąc, nie chcę wiedzieć. Wiem jedynie, że trzymałam się z każdej strony ściany, amortyzując kołysanie, przez które mogło dojść do... Kontaktu. Te traumatyczne przeżycie musiało zostać wymazane z mojej świadomości raz na zawsze.
Wróciłyśmy do przedziału, nie rozmawiając o tym, co zrobiłam. To był zbyt dramatyczny temat i zbyt świeża rana, by o niej mówić. Ledwie zajęłyśmy miejsca siedzące, gdy usłyszeliśmy kłótnię dobiegającą z korytarza.
- Przepraszam pana, tu pisze, że nie wolno palić! - Zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech i wypuszczając z płuc powietrze ze świstem. Moja wrażliwa, literacka natura po raz kolejny została wystawiona na ciężką próbę.
- Jest napisane - warknęłam przez zęby, nasłuchując dalszej dyskusji nieznajomych na korytarzu. Dracula i Lolipop przeczuwając nadciągającą burzę i nie mam na myśli tej za oknem, spojrzeli na mnie z tajemniczymi uśmiechami. Znali mnie nazbyt dobrze.
- Panie, guzik mnie obchodzi, co tu pisze - odparł mu drugi mężczyzna, a ja poczułam, jak jakaś dzika furia drgnęła w moim wnętrzu.
- Jest napisane - powiedziałam trochę głośniej, ale tamta dwójka albo mnie nie usłyszała, albo też zignorowała. Bardziej stawiałam na to, że nie dotarły do nich moje słowa.
- Zasady to zasady. Wyrzuć pan tego papierosa. W końcu tu tak pisze...
- Jest napisane - warknęłam zirytowana na tyle głośno, że na pewno mnie słyszeli.
- Ależ jesteś złośliwa - mruknęła cicho Lolipop, a Dracula parsknął, zasłaniając usta dłonią. Wpatrywał się we mnie w oczekiwaniu na wybuch.
- Znasz ją siedem lat, a dopiero teraz zauważyłaś? - Pytanie chłopaka zawisło w powietrzu na niewiarygodnie krótką chwilę.
- Panie, powtarzam, guzik mnie obchodzi co tu pisze.
Zerwałam się z siedzenia, otwierając z rozmachem drzwi, które swoim zgrzytającym rumorem zwróciły uwagę wszystkich na korytarzu, a rozmówcy, stojący tuż obok wejścia spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Dwóch mężczyzn, dobrze po trzydziestce z piwnymi brzuchami i przerośniętym ego.
- Proszę pana. - Zaczęłam grzecznie, jak przystało na osobę młodszą. - Czy mógłby pójść pan palić do innego wagonu? Tutaj jest napisane, że nie wolno palić...
- Spadaj. - Mężczyzna przerwał mi, a ja wyczułam w jego głosie pogardę. To, że chodziłam do ogólniaka nie znaczyło, że jestem głupia jak lewy but.
- Proszę pana... - Spróbowałam jeszcze raz, bez większego skutku. Skoro natrafiłam na chama, to trzeba z nim rozmawiać w jego języku.
- Panie! - Wydarłam mu się wprost do ucha. - Powtarzam kolejny raz. JEST NAPISANE! Nie uczyli tego w szkołach?! Czy też analfabeci wtórni wrócili? Poza tym, facet - złapałam papierosa od gościa i bez dalszych krępacji, otworzyłam okno, wyrzucając niedopałek. - JEST NAPISANE, że nie wolno palić, tak? Tak! Więc bądź pan poważny i idź pan palić tam, gdzie wolno, a nie smrodź w przedziale dla ludzi nieskrępowanych tym wyniszczającym nałogiem, który śmierdzi i przepuszcza kasę w powietrze.
- Słuchaj, smarkulo... - Warknął mężczyzna w moim kierunku, grożąc palcem tuż przy mojej twarzy. Nie zamierzałam się cofać, poddawać czy bać. Miałam przewagę - tłum gapiów, jednak obronę można zastosować dopiero w chwili, gdy zostanie naruszona przestrzeń osobista. Jednak czy jego palec tuż przy mojej twarzy naruszał moją przestrzeń osobistą? W pewnym stopniu właśnie to robił. Miałam ochotę przyłożyć mu w łeb, ale z drugiej strony czułam, jak mój wewnętrzny chomik kwili ze strachu. Byłam tchórzem, który przypływy odwagi przypłacał na wiele sposobów.
- Ten palec w nos sobie wsadź - burknęłam jak małe dziecko, po czym zamierzałam wejść z powrotem do przedziału, unikając wszelakiej konfrontacji. Cały zapał, odwaga i złość ze mnie wyparowały, a pozostał jedynie mały, drżący z przerażenia chomik. Co ja myślałam, że krzyczałam na dorosłego mężczyznę!?
Już miałam zasuwać drzwi, gdy nieznajomy złapał mnie za ramię tak mocno, że aż się skrzywiłam i szarpnął do tyłu, przez co prawie poleciałam na tyłek. Człowiek uzależniony od nikotyny będący na głodzie był bardzo zdenerwowany i byłam całkowicie pewna, że zacznie mną potrząsać niczym workiem z kośćmi.
- Gdzie szacunek dla starszych? Ty mała... - zaczął, potrząsając mną energicznie. Zamknęłam oczy, by osłonić oczy przed lecącą śliną i żałowałam, że ta sytuacja miała miejsce. Tłum natychmiast uciekł spojrzeniem w bok, pozostawiając mnie samą z natarczywym napastnikiem. Paraliżujący strach owładnął moje ciało i czułam się całkowicie bezsilna.
Jednakże jego reakcja wystarczyła, by się bronić. Lub by ktoś bronił mnie. Zmusiłam się w sobie, by zrobić krok w bok, robiąc miejsce dla Lolipop szykującej cios. Niepozorna blondynka cały czas obserwowała całą scenę stojąc w drzwiach przedziału, zaraz za mną, by w razie draki rzucić się na ratunek - nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Blondyna zastosowała swój najsilniejszy prawy sierpowy, który trafił faceta trochę poniżej przepony.
Poczułam, jak uścisk zelżał, a kątem oka widziałam, jak mężczyzna zgina się w pół. Fakt, to mogło zaboleć. Lolipop była fanką karate, ale nie miała możliwości uczęszczania na te zajęcia. Natomiast chodziła "tylko" na judo, siłownię i przede wszystkim - boks. Cóż, facet o tym mógł nie wiedzieć. Blondynka pomogła mi się podnieść i dzięki niej zniknęłyśmy w przedziale, unikając wścibskich spojrzeń. Dracula kręcił głową z niedowierzaniem.
- Możemy mieć przez to kłopoty - stwierdził, krzyżując ręce na torsie. Zachowywał się, jakbyśmy o tym nie wiedziały.
- Cóż, sam zaczął - powiedziałam, zajmując swoje na wszelki wypadek. Czułam, jak drżą mi nogi z całej burzy emocji, która szalała w mojej duszy, siejąc spustoszenie w każdym, nawet najbardziej ukrytym zakamarku. Ponosiło mnie tylko wtedy, gdy była Lola, inaczej nie miałam odwagi chociażby odwarknąć. Nieoficjalnie stała się moją obrończynią, stróżem, opoką i bronią.
Dracula położył się na plecach, przesłaniając oczy dłonią. Bardzo źle nosił wszelaką podróż i wyczekiwał jej końca z utęsknieniem, podobnie jak ja.
- Katrina, co będziemy robić w nowym liceum? - spytała Lolipop, siadając naprzeciwko mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nie wiem jak ty, ale ja zamierzam zaliczyć wszystkich przystojniaków, którzy tam uczęszczają. - Mruknęłam sarkastycznie wiedząc, że namieszam w tym, co kryją te blond włosy. Tak jak oczekiwałam, Lolipop zamrugała energicznie.
- Przecież nie interesują cię faceci - stwierdziła odkrywczo, a ja nie potrafiłam się nie uśmiechnąć. Lola nie należała do inteligentnych dziewczyn. Silna, ładna, ale stereotypowo głupia, jak na blondynkę. Mimo wszystko, kochałam ją. Posłałam rozbawione spojrzenie przyjacielowi, który patrzył na mnie, mrużąc oczy. Wściekał się, że znów robię wodę z mózgu jego siostrze. Nie potrafiłam się powstrzymać i parsknęłam głośnym śmiechem.
- Ciekawe czy damy sobie radę... - mruknęła blondynka, a jej spojrzenie zatrzymało się na bracie. Liczyła, że ten po raz kolejny okaże się odpowiedzialnym bliźniakiem, dodającym jej otuchy. Dracula westchnął, przewracając się z jękiem na brzuch, po czym odparł najbardziej obojętnym głosem.
- Ty jesteś uosobieniem Mike Tysona w niepozornym ciele chearleaderki. Ja, to ja, charyzmatyczny chodzący szkielet. A ona? Mól książkowy o ciętym języku i doskonałych metodach manipulacji. My nie damy sobie rady?
- Właśnie! - dodałam entuzjastycznie. - Takich trzech jak nas dwóch, nie ma ani jednego. Poza tym, nie jestem molem książkowym - burknęłam oburzona i gdyby szkieletor miał siłę, zaśmiałby. Teraz wolał oszczędzać energię na walkę z żołądkiem i mdłościami.
Prychnęłam, kręcąc głową. Ja? Mól książkowy? Dobre sobie. Nie byłam ani molem książkowym, ani też nie manipulowałam ludźmi. Robiłam tylko tak, by robili to, co chciałam i by nawet o tym nie wiedzieli. Przez kilka chwil panowała idealna cisza, przerywana jedynie stukaniem i gwarami rozmów na korytarzu. W końcu pociąg zaczął wytracać prędkość, zbliżając się na stację i w tym samym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Te uchyliły się, ukazując przyjemne oblicze podstarzałego konduktora.
- Przepraszam państwa, ale musicie opuścić pociąg na kolejnym peronie - poinformował nas, krzyżując ręce na piersi. Zamrugałam zaskoczona, zerkając na przyjaciół, a oni byli równie zdziwieni. Zostaliśmy właśnie wyproszeni z pociągu?
- Przepraszam, ale co się stało?
- Prowokowaliście jednego z pasażerów do kłótni, a potem go brutalnie pobiliście. Musicie opuścić pociąg, w przeciwnym razie wezwiemy policję i waszych rodziców - powiedział mężczyzna, podnosząc czapkę z daszkiem by zetrzeć kropelki potu. Przez krótką chwilę siedziałam z rozdziawionymi ustami, ale odchrząknęłam. Nie było sensu się kłócić. Posłusznie wstaliśmy, zbierając swoje rzeczy
- I co zrobimy? - spytała Lolipop tuż obok mojego ucha tak, by nie usłyszał jej bardzo zły Dracula. Dawno nie widziałam tak wściekłego chłopaka, dlatego też dla własnego dobra nie prowokowałam kłótni.
- Łapiemy stopa, a co.
