To było proste pytanie, naprawdę. Z równie prostej gry.
Tego popołudnia Lizzy wróciła do domu wcześniej, zostawiając im instrukcję gry, którą Sebastian chciał wypróbować. Ciel ustąpił swojemu kamerdynerowi i do tego momentu grał razem z nim, ponieważ naprawdę nie miał nic lepszego do roboty.
To była tylko gra słowna „Czy wolałbyś…?" i do tej pory wszystkie pytania Sebastiana były niewinne. Szczerze mówiąc, to nie powinno się różnić. Ciel wiedział, że zbyt mocno analizował to pytanie, szukając w nim każdego możliwego podstępu czy pułapki, mimo iż odpowiedź zdawała się drażniąco oczywista. Ciel czuł jak z każdą kolejną sekundą jego wahania uśmieszek kamerdynera się powiększa.
- Czy wolałbyś poślubić mnie czy Lizzy?
To było to. Pytanie za milion dolarów, które Ciel nieustannie powtarzał sobie w głowie. Milczał już przez pięć minut i wraz z upływem sekund życzył sobie, żeby ktoś z jego idiotycznej służby spowodował jakieś zamieszanie. Nie miał tyle szczęścia.
Ciel szczerze nie wiedział, którą opcję wybrać. Z jednej strony mógł wykazać się sarkazmem i wybrać kamerdynera, ale czy wtedy naprawdę by żartował? Z drugiej strony mógł wybrać to, co uważał za „słuszne" i odpowiedzieć, że Lizzy. Ale czy „słuszna" odpowiedź naprawdę była tą dobrą? Tą szczerą?
Ciel wciąż się zastanawiał. Czy istnieje taka możliwość, że Sebastian wie o Cielu coś, czego on sam o sobie nie wie? Czy Sebastian mógłby nazwać go kłamcą, gdyby odpowiedział, że Lizzy? Czy Ciel byłby nieświadomy tego, że kłamał, a Sebastian jakimś sposobem by o tym wiedział? Niedorzeczność! To wszystko jest niedorzeczne! Cisza drążyła w Cielu coraz głębszą dziurę i hrabia wiedział, że musi szybko myśleć.
Lizzy. Była jego narzeczoną. Powinna być bezpieczną opcją. Chociaż Ciel tak naprawdę nigdy jej nie kochał i uważał za dość okropną osobę do spędzania wspólnie czasu, a Sebastian już o tym wiedział. Właściwie Ciel był całkiem pewny, że Lizzy była jedyną osobą, która nie była tego świadoma.
Sebastian. Jego kamerdyner, demon, który pragnął jego duszy. Nie był to pierwszorzędny wybór, lecz Ciel uważał, że czas spędzony z Sebastianem był dużo przyjemniejszy niż czas spędzony z kimkolwiek innym, a w małżeństwie chodziło przede wszystkim o szczęście, czyż nie? Chyba że służyło jako gest polityczny, chociaż największy związek z politycznym gestem miał kontrakt między Cielem a Sebastianem.
Im dłużej nad tym myślał, tym bardziej uważał Sebastiana za idealny wybór. Łączyły ich bliskie relacje, czego nie można było powiedzieć o Lizzy, która znajdowała się po drugiej stronie spektrum od Ciela. Toteż hrabia utknął między „idealną" odpowiedzią, a „stosowną" odpowiedzią.
Nadal zwlekał z podjęciem decyzji, podczas gdy Sebastian spokojnie, lecz z rozbawieniem czekał na jego odpowiedź. Niemalże słyszał obracające się w głowie Ciela trybiki. Być może z nudów i zniecierpliwienia postanowił sprawić, żeby wyraz twarzy Ciela stał się o wiele bardziej interesujący, dodając trochę napięcia. Powoli, żeby nie wzbudzić czujności chłopca, który niewzruszenie wpatrywał się w podłogę, Sebastian nachylił się bliżej… i bliżej… i bliżej do swojego podopiecznego, czekając aż Ciel podniesie wzrok i odsunie się gwałtownie.
Sebastian znajdował się zaledwie kilka centymetrów od twarzy chłopca, kiedy Ciel doznał olśnienia. Z błyszczącymi oczyma i uchylonymi ustami, Ciel raptownie podniósł głowę, by udzielić Sebastianowi odpowiedzi, kiedy obaj z zaskoczeniem odkryli, że ich usta się złączyły. Przez chwilę zastygli w bezruchu, lecz nie śpieszyli się, by odsunąć się od siebie. Prawdę mówiąc, wręcz przeciwnie. Jednak chwilę przed tym jak ich usta po raz pierwszy zetknęły się ze sobą, Ciel zdołał wyszeptać swoją odpowiedź.
- Ciebie.
