1. Wstęp
Witajcie,
Jako ze byłem pod sporym wrażeniem niedokończonego dzieła "Stowarzyszenia Debili" postanowiłem dołożyć cegiełkę jego radosnej twórczości. Jednak moja wizja zakończenia pierwszej części jest nieco inna:
Gdy Uruk-h*je odeszli w kierunku Isengardu, prosto do swego pana, Aragorn z drużyną odnaleźli Boromira w krzakach. Był w przerażającym stanie, widać było że jest umierający:
- To wszystko przez tą goblinówkę, jest trująca, musicie zniszczyć cały nasz zapas. Gdzie jest najbliższy wulkan? - zapytał łamliwym głosem
- Słyszałem ze w Mordorze jest jeden - wyrwało się Frodowi.
- W takim razie musicie tam to wrzucić- powiedział, a po czym zamknął oczy.
Jako najgłupszy w Drużynie po smierci Gandalfa decyzje podjął Aragorn:
- Nie wypada nam nie spełnić ostatniej prośby umierającego. Faramir, ty popłyniesz z jego ciałem łodką do rodzinnego miasta. Frodo i Sam - udacie się do Mordoru. My, aby zmylić pościg ruszymy za Urukami. Faramir pomyślał, że przepłynięcie przez wodospad może być ciężkim zadaniem, ale się nie odezwał.
- Tylko nie waz się dać dyla z kasą, bo znajdę cię na końcu świata - zagroził Gimli hobbitom
Gdy reszta odeszła Legolas zapytał się przyjaciela:
- Po co mamy iść za tymi cholernymi hobbitsami?
- Zapomniałem, ze pożyczyłem Pippinowi mój otwieracz.
- A, teraz rozumiem. Lecimy!
W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować za wszystkie wyświetlenia i komentarze, zarówno te pozytywne, jak i zawierające konstruktywną krytykę. Niesamowicie motywują mnie one do dalszej "pracy" :)
