Z tego w najbliższej przyszłości powstanie Severitus, proszę o szczere komentarze, gdyż jestem początkująca. Następny rozdział w najbliższej przyszłości czyli do dwóch tygodni, ale postaram się pisać jak najszybciej. Chwilowo bety brak
Rozdział I
Dziecięcy płacz
Była późna i cicha noc. Petunia Dursley obudziła się, słysząc kwilenie małego dziecka.
Wstała po cichu z łóżka, nie chcąc obudzić swojego męża. Przeszła przez krótki, ciemny korytarzyk, prowadzący do sypialni małego Dudziaczka. Otworzyła drzwi i ze zdziwieniem odkryła, że Dudley smacznie śpi. Wzruszyła ramionami i stwierdziła, że widocznie się przesłyszała. Skierowała się schodami w dół, z zamiarem napicia się wody, lecz ku jej zaskoczeniu tu płacz stał się lepiej słyszalny. Kierując się słuchem doszła do drzwi wejściowych. Wahając się moment, przekręciła klamkę drżącą ręką, uchyliła je lekko, a jej oczom ukazało się źródło dźwięku. Na progu domu leżało małe dziecko, kwilące i drżące z zimna. Jego włoskami poruszał wiatr, a dzidziuś wtulił się w kocyk najwyraźniej szukające odrobiny ciepła. Petunia wzięła zawiniątko na ręce i opatuliła go ciaśniej kocykiem, po czym zamknęła drzwi i położyła malca na sofie.
- Zaczekaj malutki zrobię ci mleko. - powiedziała i uśmiechnęła się ciepło.
Dziecko przestało płakać i zaczęło cichutko gaworzyć. Pani Dursley ruszyła do kuchni i zaczęła przygotowywać dziecku ciepłe mleko, a sama napiła się wody. Skąd to dziecko się tu wzięło? Jak można zostawić dziecko zimną nocą na czyimś progu? Jak można porzucić własne dziecko? Uśmiechnęła się smutno. Nigdy by jej nawet nie przeszło przez myśl, by zostawić Dudziaczka bez opieki nawet na chwilę, a skąd dopiero porzucić. Wróciła do salonu, w którym położyła dziecko i wzięła malca na ręce. Włożyła malcowi butelkę do buzi i zaczęła je karmić. Gdy dziecko opróżniło butelkę rozwinęła koc by lepiej go okryć, lecz jej wzrok padł na kartkę, która wypadła z zawiniątka. Wzięła kartkę do ręki i przyjrzała się maluchowi. Dziecko było szczupłe, miało rozwichrzone, czarne włoski i dziwaczną ranę na czółku, a jego oczy błyszczały taką głębią zieleni, którą widziała już u jednej osoby. Lily? Niemożliwe. Może i nie lubiła swojej siostry-dziwaczki, ale ona by nie porzuciła swojego synka czyż nie? Ale przecież to są jej oczy.
Powoli, drżącymi dłońmi rozwinęła kartkę.
Szanowna Pani Dursley
Z przykrością muszę Panią zawiadomić,
że Pani szanowna siostra Lily Potter oraz
jej mąż James Potter zostali zamordowani przez
niejakiego Lorda Voldemorta. Niestety Pani siostrzeniec
Harry Potter również jest w ogromnym niebezpieczeństwie.
Jestem zmuszony prosić Panią o zajęcie się Harry'm, gdyż
obecnie tylko tam może być bezpieczny, a co za tym idzie
również Pani rodzina. Oczywiście dostanie Pani comiesięcznie
pieniądze na utrzymanie dziecka. Gdyby jednak coś się stało, lub miałaby
Pani jakieś pytania proszę napisać i włożyć list do
załączonej koperty, a on znajdzie się u mnie.
Albus Dumbledore
Petunia z wrażenia usiadła na sofie. Co miała czuć skoro jej siostra umarła. Powinna jej nienawidzić. Rodzice podziwiali tylko Lily za robienie tych dziwactw, a z Petunii nie byli dumni nigdy. Nie potrafiła nic zrobić by ją docenili. Nawet koledzy. Zawsze miała powodzenie u chłopców. Piękna, mądra, utalentowana, miła Lily. Kwiat bez skazy, który teraz nie żyje. Mimo wszystko odczuwała żal po jej stracie. W końcu był siostrami, a teraz dziecko Lily śpi u niej na kanapie i jest tylko sierotą. Ukryła twarz w dłoniach, i usłyszała dudniące odgłosy schodzenia po schodach.
- Co się stało kochanie? - usłyszała głos Vernona i poczuła pocieszającą dłoń na ramieniu. - Co to za dziecko?
Petunia podała mu list, w duchu przygotowując się na niechybny wybuch. Gdy skończył czytać, był już całkiem blady na twarzy.
- To coś ma zostać u nas? - zagrzmiał Vernon.
- Spokojnie, to tylko dziecko. - próbowała go uspokoić.
- A pomyślałaś co się stanie jeśli ten dziwoląg, zrobi coś naszemu dziecku? Zapomniałaś, że on będzie taki sam?
- Nie możemy go oddać! Widziałeś list!
- Skoro ma tutaj zostać niech nie liczy na wiele! Nie pozwolę by NASZE dziecko było narażone przez dziwną przybłędę. Lub żeby czuło się jak ty, zazdrosne o własną rodzinę!- skończył swoją tyradę po czym bezceremonialnie wepchnął malca do zimnej, ciemnej komórki pod schodami.
Zrezygnowana Petunia nie śmiała sprzeciwiać się mężowi. Lepiej znienawidzić dziecko i dać mu bezpieczny dom, niż pokochać i tym samym zmusić Vernona do wyrzucenia dziecka za drzwi i pozostawienia go na pastwę psychopatycznego mordercy jej siostry. Gdy Vernon ruszył do sypialni, chyłkiem nakryła szybko Harry'ego kocem i z cichym westchnieniem podążyła za mężem. Tej nocy zza drzwi po schodami przez kilka godzin można było słyszeć cichutki, stłumiony płacz. Dziecko jeszcze nie wiedziało jaki los czeka go u państwa Dursley. Nie rozumie, że tu nie zdobędzie odrobiny miłości. Nie rozumie, że jego rodzice już nie żyją, a matka nie weźmie go już w objęcia gdy będzie smutny. Nie wie nikt czy kiedyś uda mu się odnaleźć kochający dom, prawdziwe ciepło i rodzinę. Lecz nawet mimo ogłuszającej ciemności w jego życiu, zawsze będzie się tlić płomień nadziei.
