A/N: Ponieważ oś czasowa Teen Wolfa jest do bani i ja nie mam zamiaru być jakaś bardzo rygorystyczna (^v^)
Napisałam to tylko dla bezwstydnego porno. Cholera, bezwstydne porno jakieś długie wyszło. Jest jakaś minimalna fabuła, ale nie martwcie się, jest tylko wejściem do porno.
Opublikowałam, bo straszono mnie, że będę miała krew niewinnych na rękach. Co nie znaczy że możecie mnie zaszantażować!
Uwaga, ponieważ to bezwstydne porno będzie zawierało następujące treści:
- przekleństwa
- umiarkowana przemoc
- Seks, m/m seks, sterek seks. Brace yourself
- och, będzie przypadkowe zawiązanie partnerów (yess, knotting porn!)
Przeczesałam Internet, pewnie wciągnięto mnie na jakąś listę obserwacyjną za te wszystkie strony, ale nie mogłam znaleźć jak właściwie medycyna/weterynaria nazywa zawiązanie, więc zastosowałam po prostu dosłowne tłumaczenie. Będę taka szczęśliwa, jeśli ktoś wzbogaci moją wiedzę na ten temat. (Przysięgam, to brzmi dobrze i sensownie, tylko w tym fandomie)
Ostrzeżenia mogą zostać dodane przez autora w późniejszym czasie, bo jeszcze nie skończyłam z nimi ('•̀ ▽ •́ )φ
Stiles nie sądził, że gdy dr Deaton mówił, że są inne stworzenia poza wilkołakami, to mówił o wszystkich mistycznych stworach, ponieważ folklor miał dosłownie miliony potworów, duszków, wróżek, pogańskich bogów (!), i jasna cholera, ale Stiles nie pisał się na to!
Okej, może Stiles pisał się na to, gdy zabrał Scotta do lasu w poszukiwaniu drugiej połowy Laury Hale. Starał się być spoko z wilkołakami i łowcami, nawet pełnym tajemnic Deatonem. Stiles totalnie mógł to wszystko znieść jak mężczyzna.
Są jednak granice! Tak, granice zostały przekroczone w momencie, gdy w Beacon Hill pojawił się smok.
Zapytacie: ależ Stiles, smok? To niedorzeczne. Smoki są wielkie jak budynki i zieją ogniem. Ktoś totalnie zobaczyłby smoka w okolicy.
Oto najnowsza aktualizacja do waszego bestiariusza, moi drodzy. Smoki są zmiennokształtnymi (podobnie jak wilkołaki), więc swoją łuskowatą, skrzydlatą, ziejącą ogniem powłokę ukazują tylko gdy chcą lub muszą. Wielkością też rozczarowują. To znaczy, Stiles widział tylko jednego smoka. Możliwe ze gdzieś na świecie były wielkie smoki, ale ten z Beacon Hill był wielkości konia.
Wiecie co nie jest mitem o smokach? Mitem nie jest, że porywają dziewice! Zgadnijcie kto wciąż był dziewicą?! Tak jest, Staliński!
- Totalnie jesteście najgorszymi przyjaciółmi! Ktoś musi uprawiać ze mną seks! - krzyknął Stiles. Wiedział że Scott nie brał go na poważnie, ale powinien.
Nie było możliwości żeby smok nie porwał Stalińskiego i zrobił cokolwiek smoki robią z dziewicami. Porwał już trzy, więc Stiles był pewien, że gustuje w dziewicach, tylko nie wiedział po co je gromadził. Nikt nie znalazł ciał, albo choćby części ciał porwanych.
Staliński nie miał dobrych przyjaciół. Przecież nie był wybredny! Chciał kogokolwiek! Czy nikt nie pałał do niego na tyle sympatią, aby przespać się z nim z litości?
- Stiles, uspokój się. Żaden smok Ci nie grozi. - uspokajał go Scott, ale to nie działało, ponieważ smok totalnie zagrażał Stalińskiemu! Znowu zaczynał mieć napady paniki.
Alisson dała Stilesowi taser, aby mógł obronić się przed smokiem gdyby ten rzucił się na niego. Stiles ściskał go jakby była to jego jedyna deska ratunku. Możliwe że tak było.
Bestiariusz Argentów mówił że smoki lubią jaskinie: wilgotne i zimne, więc szukali jaskini w lesie. Trzeba dodać, że robili to w nocy, gdy smok był na żerze, aby zastawić pułapkę przy jego legowisku. Każde z nich dostało inny obszar do sprawdzenia, aby poszło im szybciej. Stiles nucił pod nosem, aby dodać sobie otuchy.
- Boże, przeprowadź mnie przez to. - jęknął do siebie chłopak schylając się, aby zobaczyć czy pod kępą liści nie czai się wejście do jaskini. Nic. Szczerze to bardzo chciał, aby ta jama nie była w jego rewirze.
Nagle coś złapało ostrymi szponami Stilesa za ramię i poderwało z ziemi. Chłopak krzyknął głośno gdy był podnoszony wyżej i wyżej. Próbował złapać się którejś z gałęzi drzew i machał nogami, aby wykręcić się z uścisku. Serio, po co Scottowi te superczułe zmysły, jeśli nawet nie słyszy swojego krzyczącego przyjaciela?!
- PUSZCZAJ! PUSZCZAJ MNIE! - krzyczał Stiles i nie wierzył, że miał rację i smok naprawdę porwał go. Nie powinien porywać dziewcząt?!
Taser! Zaczął przeszukiwać kieszenie i wyciągnął urządzenie. Teraz albo nigdy! Przyłożył taser do nogi smoka a ten puścił go natychmiast ze wściekłym sykiem i gadzim piskiem.
Stiles krzyczał całą drogę w dół. Uderzył w jedną gałąź bokiem - złamane dwa żebra. W kolejną gałąź uderzył brzuchem - pęknięta śledziona. Spadł z najniższej gałęzi, ale czekało go jeszcze przynajmniej osiem metrów w dół. Sosny.
Uderzył w ziemię plecami. Nie miał już nawet sił krzyczeć. Uderzenie wypchnęło z jego płuc ostatnie resztki powietrza.
Musiał na chwilę stracić przytomność, bo obudził go ból. Rozrywający, zabijający wszystkie inne uczucia i instynkty ból. Bolało nawet bardziej, ponieważ Stiles był niezdolny do krzyczenia, jakby to miało pozwolić poradzić sobie z bólem.
- Stiles! STILES! - usłyszał z daleka krzyk Allison. Nie mógł nawet odpowiedzieć jej.
- O Boże, Stiles! - krzyknęła Allison padając na kolana przy jego boku. Wyglądała jakby chciała go przytulić, ale bała się to zrobić jednocześnie.
- J-Jest dobrze, Al-To tylko zadrapanie. - zaśmiał się słabo chłopak, ponieważ nie mógł znieść smutnej miny przyjaciółki. Dziewczyna z trudem wstrzymywała łzy, ale i tak kilka uciekło jej i popłynęło po policzku. Spojrzała na kolegę i odwróciła wzrok. Stiles spojrzał w dół. Uch, nabił się na jakąś pionową gałąź, nie grubszą niż dwa palce. Nie bolało nawet bardzo.
- Allison- - jęknął Stiles, bo nagle świadomość dotarła do niego boleśniej niż oszołomione ciało. - Nie przeżyję tego, prawda?
Allison zacisnęła wargi w wąską kreskę i pokręciła głową. Nie, Stiles.
- O mój Boże! Stiles?! Stiles, słyszysz mnie?! Błagam, słysz mnie! - krzyknął przerażony Scott dobiegając do nich i padając przy boku przyjaciela. Nawet nie umiał ukryć uczuć, po prostu wybuchł płaczem.
- Słyszę, Scotty. - uśmiechnął się słabo Stiles. Nie wiedział ile jeszcze pociągnie. Nie czuł niczego poniżej szyi. - Mówiłem że ktoś powinien mnie seksować zanim-
- Stiles, przysięgam, gdy się z tego wyliżesz to prześpię się z tobą! - zapłakał Scott i Stiles gdzieś znalazł siły zaśmiać się.
- Scott, nie wyzdrowieje. - odpowiedział Stiles. Scott pokręcił przecząco głowo zaciskając usta w wąską kreskę. Złapał przyjaciela za dłoń i odjął nieco bólu, ale to było za mało.
- Przestań, tylko zrobisz sobie krzywdę. - rzucił Stiles i jakoś wywinął dłoń z uścisku przyjaciela.
- Nie, zabierzemy Cię do szpitala. Będzie dobrze! - krzyknął Scott, ale Stiles tylko uśmiechnął się pocieszająco. Gdy zdał sobie sprawę, że umrze, że było to nieuniknione, nie płakał; co więcej, nie chciał żeby jego przyjaciele płakali.
- Nie, Scott, nie będzie. - odpowiedział Stiles. Allison płakała zakrywając dłonią oczy, starając się stłamsić histeryczną czkawkę.
- Co tym ra- Co zrobiłeś Stiles? - zapytał Derek stając nad Scottem i cholera, ale Stiles pomyślał, że to Mroczny Żniwiarz.
- Och- Nic takiego- ugh! Spadłem ze smoka. - zaśmiał się Stiles, bo naprawdę, nawet w obliczu śmierci nic nie odbierze Stilesowi poczucia humoru. Derek westchnął dramatycznie i odsunął Scotta na bok. Dotykał Stilesa w różnych miejscach ciała. Wyraz jego twarzy nie zmienił się ani na chwilę.
- Będziesz żył. - powiedział Derek. Allison spojrzała na niego pełna nadziei. Scott trząsł się na całym ciele.
- Od leżenia na ziemi nie wyzdrowieje. Zawieźcie go do szpitala. - warknął Hale. - Jest mocno połamany, ale kręgosłup jest cały. Nie histeryzujcie.
Derek złapał Stilesa za szyję oburącz i wsunął kciuki pod jego brodę, odchylając głowę do tyłu. Och, teraz oddychało się dużo lepiej. Allison złapała swoją komórkę, ale zastygła nie wiedząc do kogo zadzwonić.
- Znacznik trzydziestej mili na trzysta siedemnastce. - powiedział Derek kręcąc głową. - Oficjalnie spadłeś z drzewa, rozumiesz? Nie kiwaj głową.
Stiles myślał, że Derek był Ponurym Żniwiarzem, ale ten był jego ratunkiem. Zimno z jakim Hale wszystko przyjmował nie pozwalało mu tracić głowy. Scott złapał się za głowę i padł na kolana.
