Po raz kolejny tej nocy Aragorna obudził płacz. Spojrzał na niewielką postać leżącą mu na kolanach i stwierdził, że to właśnie ona jest źródłem hałasu. Owa "postać" była na oko pięcioletnią dziewczynką, uratowaną z rąk orków ledwie kilka godzin wcześniej. Miała tylko kilka ran cielesnych, ale ślad w psychice pozostał. Aragorn nie wiedział o niej kompletnie nic; nie znał nawet jej imienia i jednego był pewny - raczej szybko go nie pozna.
- Cicho, cicho dziecko - szeptał Aragorn kołysząc dziewczynkę.
Chociaż owinął ją w koc, dalej marzła. Szalała zima, mróz był nie do zniesienia dla dziecka, a znajdowali się jeszcze kilka mil od Lórien. Z powodu zamieci nie było mowy o wędrówce w nocy, więc Aragorn rozłożył się pod drzewem z małą otuloną w koce i próbował zasnąć, ale każda drzemka była przerywana przez płacz i jęki.
Nie udało mu się rozpalić ogniska toteż sam marzł niemiłosiernie. Kilka godzin później zamieć ustała, a Aragorn nie wytrzymując leżenia w takim chłodzie opatrzył rany dziewczynki, a później otulił ją szczelnie kocem, obudził resztę obozu, zarzucił sobie ekwipunek na plecy, podniósł małą, i ruszyli przed siebie. W chodzeniu przeszkadzał im wiatr dmący dokładnie w jego stronę. Nie pomagała mu też waga dziewczynki, ale nie mógł jej zostawić samej, chorej i zmarzniętej na śmierć. Miał tylko nadzieję, że w dzień pogoda się unormuje i będą mogli odpocząć...
- Mama... - jęknęło dziecko. Niedobrze, pomyślał Aragorn. Jeśli zaraz obudzi się, nie widząc wokół ani jednej znajomej twarzy będzie miał z nią kłopot. Tak czy siak będą z nią problemy, bo z tego co zdarzyli się o niej dowiedzieć była sierotą i nie miała na świecie nikogo oprócz kilku znajomych niewolników.
- Aragornie? - zagadnął go idący obok Dunadan.
- Tak?
- Co zamierzasz zrobić z dzieckiem? - zapytał patrząc na śpiącą dziewczynkę.
Aragorn westchnął. To było to pytanie na które próbował odpowiedzieć sobie przez kilka ostatnich godzin, choć odpowiedź mogła być tylko jedna...
- Oddam ją elfom w Lórien. Może ktoś będzie chciał się nią zaopiekować, a jeśli nie, zrobią z nią co uważają za słuszne.
- A co zamierzasz jej powiedzieć jak się obudzi? - nie dawał za wygraną przyjaciel. - Jak chcesz jej oznajmić, że jest sierotą, a osoba, która ją uratowała pragnie oddać jej los w ręce przypadkowych ludzi?
Nagle Aragorn zaczął żałować, że to on znalazł dziewczynkę, a nie jego przyjaciel. Jednak chciał posłuchać, co ma na jej temat do powiedzenia inny Dunadan, toteż rzekł:
- A co zrobiłbyś ty, drogi kuzynie? Uratowałem ją, ale nie oznacza to, że muszę ją wychowywać, tym bardziej teraz. Sam wiesz, że nadchodzą ciężkie czasy, a przede mną zbyt dużo niebezpieczeństw, abym mógł zostać rodziną zastępczą dla niej. - wyjaśnił Aragorn. Przyszedł mu do głowy pewnie pomysł, więc kontynuował: - Jednakże, z tego co mi wiadomo ty wiedziesz spokojne życie i stanowiłbyś idealnego ojca dla tak małej istotki. - rzekł z uśmiechem wódz Strażników.
Halbaradowi najwyraźniej ten pomysł nie przypadł do gustu, bo wyraźnie się skrzywił.
- Aragornie, ja się do tego nie nadaję. Miałem zamiar powiedzieć, że takie dziecko przydałoby ci się. Pomyśl - miałbyś do kogo wracać, ktoś troszczyłby się o ciebie, a ty o niego. A co więcej, kiedy zostałbyś królem przywiózłbyś ją do Gondoru zdobywając zaufanie poddanych. - Aragorn w dalszym ciągu nie wydawał się być przekonanym.
- Dlaczego sądzisz, że akurat w ten sposób zdobędę ich zaufanie? - zapytał.
Halbarad prychnął pogradliwie.
- Obieżyświacie, żyjesz na tym świecie dłużej niż ktokolwiek z nas, ale dalej nie znasz się na ludziach. Większość z nich uważa, że skoro potrafisz zająć się dzieckiem jesteś wystarczająco odpowiedzialny, aby rządzić królestwem.
Tym razem Aragorn nie krył rozbawienia. Czasami sposób myślenia Halbarada przerażał go, a zarazem bawił. Spostrzegł, że drugi Dunadan chyba uważa tak samo, bo parsknął śmiechem.
- Czy w ten sposób sugerujesz, że jestem nieodpowiedzialny? - zapytał Aragorn.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło, Aragornie - skarcił go Halbarad. - Ale wiesz też, że namiestnik Gondoru nie odda ci kraju bezkonfliktowo. Będziesz potrzebował głosu poddanych. A myślę, że niektórym spodobałaby się taka dziewczynka jako księżniczka...
Halbarad przerwał w tym samym momencie, gdy dziecko w ramionach Aragorna zwymiotowało. Obaj szybko kucnęli, aby wytrzeć małą i upewnić się, że nie potrzebuje więcej czasu. Eradan, widząc to podszedł do nich i zaniepokojony pytał co się stało. Aragorn zamierzał go uspokoić, lecz nagle dziewczynka zaczęła się trząść, jednocześnie tuląc się do niego. Obieżyświat otulił ją szczelniej kocem, ale mała zaczęła majaczyć w gorączce, a ignorowanie jej jęków nie było łatwe. Reszta nocy minęła mu na słuchaniu nieprzytomnego dziecka:
- Odejdź... nie zabijaj! Zostaw mnie! Zostaw... oni... są blisko. Nie, muszę iść... zabiją mnie. Nie! Zostaw, zostaw mnie! Nie, nie nie... - i tak w kółko przez całą noc.
Cały czas był przy niej Aragorn, który nie dość, że ją niósł, tulił ją przez cały czas i uspokajał jak tylko mógł. Obok wodza Dunedainów szedł Halbarad, który patrzył wyraźnie zaintrygowany na swego przywódcę.
W ciągu nocy zbliżyli się do Lórien tak, że widzieli je ze wzgórza.
Nagle Eradan, który szedł z przodu zaczął machać ponaglająco ręką w kierunku Aragorna i Halbarada. Obaj przyspieszyli kroku i ich oczom ukazał się Haldir, Orophin i Rumil, strażnicy Lothlórien.
- Witajcie, Dunedainowie - powitał ich Haldir. - Co was tu sprowadza?
Nim ktokolwiek zdążył się odezwać dziewczynka ponownie jęknęła.
- Wracamy z patrolu i nieprzewidzianej przygody - odrzekł Eradan. - Podczas patrolu natrafiliśmy na ślady Mrocznych Mocy, które doprowadziły nas aż tu, do Lórien. Pragniemy również przekazać wiadomość od Mistrza Elronda.
Haldir skinał potakująco głową, ale jego brat, Rumil zapytał:
- Kogo niesiesz, Aragornie? Nie wiedziałem, że masz potomka. - Przywódca Dúniedainów poruszył się niespokojnie i odrzekł mu:
- To nie jest moje dziecko. Uratowaliśmy ja z rąk orków. - Trzech braci spojrzało na niego z niepokojem.
- Orkowie w pobliżu Lothlórien? - zapytał z niedowierzaniem Orophin.
Eradan skinął głową i objaśnił przebieg całego 'spotkania'.
- Podczas patrolu zauważyliśmy konwój orków i ich niewolników. Postanowiliśmy odbić więźniów nie robiąc zbytecznego zamieszania. Niestety, nie udało się. W trakcie walki zginęło kilku niewolników, a reszta została ranna. Opatrzyliśmy ich rany i poradziliśmy im Dom Elronda jako tymczasowe schronienie. Nie wiemy czy tam dotarli; Lórien jest odległe od Rivendell o kilkadziesiąt mil... - Eradan wyraźnie był tym faktem zmartwiony. - Wątpliwe jest, że przeżyli. Nie mogliśmy ich wziąć ze sobą, bo czekała nas niebezpieczna wędrówka. Mistrz Elrond prosił o dostarczenie pewnej wiadomości do pani Galadrieli, a lękaliśmy się, czy nie spotkamy po drodze kolejnych orków. Wśród wyzwolonych ludzi było to dziecko - rzekł wskazując na dziewczynkę śpiącą w ramionach Aragorna. - Ludzie mówili, że jej nie znają. Nikt nie chciał jej wziąć, a my, Strażnicy czujemy się odpowiedzialni za ludność tych ziem, więc postanowiliśmy zabrać ją ze sobą i oddać chętnym elfom. Jest wygłodzona, chora, ma podarte ubrania, a wśród elfów powinna odzyskać siły.
Haldir wyglądał na zafrasowanego.
- Przynosicie niepokojące wieści, moi przyjaciele - rzekł. - Potęga Mrocznego Władcy rośnie. Zaczyna werbować armię... - przerwał na moment, po czym ciągnął dalej. - Jednak, zanim udamy się do mego miasta pozwólcie mi rzucić okiem na dziecko.
Towarzysze zgodnie pokiwali głowami, a trzech braci podeszło do Aragorna. Cała trójka przypatrzała się dokładnie dziewczynce. Po dłuższym czasie Haldir uśmiechnął się i pogłaskał dziecko po głowie.
- Nie jest elfem, jednak przeznaczone jej są wielkie czyny... oraz wielki opiekun - rzekł uśmiechając się zagadkowo. Orophin odezwał się z nagłym ożywieniem:
- Chodźmy. Przed nami jeszcze długa droga - i ruszył jako pierwszy leśną dróżką, a za nim poszli pozostali.
Wędrówka przez Złoty Las okazała się mniej męcząca od minionej części drogi. Wkrótce minęli wodospad Nimrodel i przez gałęzie wielkich mallornów dostrzegli stolicę krainy - Caras Galadhon. Od razu, gdy Haldir zobaczył miasto przyspieszył kroku i kazał towarzyszom zrobić to samo. Idąc bardzo szybkim tępem niedługo później stali u wrót siedziby Celeborna i Galadrieli.
- Tu was zostawiamy, przyjaciele - oświadczył Rumil. - Pani Lórien pragnie porozmawiać tylko z wami - i otworzył drzwi. Komnata miała ściany srebrne i zielone, a dach był złoty. Wewnątrz zastali wielu elfów, a pod pniem monstrualnego drzewa siedzieli Galadriela z Celebornem. Na widok przybyszy oboje unieśli się ze swych foteli i podeszli, aby powitać gości. Spojrzenia wszystkich elfów spoczęły na trójce Dunedainów i zawiniątka w rękach jednego z nich.
- Widzę, że wraz z wiadomością od Elronda Półelfa przynieśliście coś jeszcze... - powitał ich Celeborn. Jego wzrok z zaciekawieniem zwrócił się w stronę dziecka w ramionach Aragorna - albo raczej kogoś.
Spojrzenie Galadrieli skierowało się ku Dunadanowi, tak, że Aragorn miał wrażenie, że przeszywa go na wylot próbując na własna rękę odkryć co się wydarzyło. Nawet, jeśli naprawdę to robiła nie dała tego po sobie poznać i powitała gości:
- Witajcie w Lothlórien, przyjaciele. Ptaki, moi sprzymierzeńcy, dostarczyli mi wiadomość o waszej podróży, jednak, wiemy, że wieści od Elronda nie są jej jedynym powodem. Czy zechcecie nam wyjawić przebieg waszej wyprawy, Dunedainowie? - zapytała władczyni Lórien. Halbarad wystąpił krok do przodu, ukłonił się i przemówił w imieniu grupy.
- Jak sama wiesz, Pani, przynosimy wieści od Elronda. Kazał nam przekazać, aby wzmożono czujność i ustawiono dodatkowych łuczników. Siły Nieprzyjaciela odradzają się. Niebezpieczeństwo może nadejść w każdej chwili. Władca Rivendell sugeruje również, aby wejście do miasta było bardziej strzeżone i przy wejściu wypytywano każdego podróżnika. Mistrz Elrond pragnie też przekazać, że Nieprzyjaciel zbiera wojowników - Halbarad przerwał na moment i rzekł poważnym tonem. - Jego zdaniem Mordor szykuje się na wojnę.
Po tych słowach zapadła pełna strachu cisza. Celeborn i Galadriela spojrzeli Dunedainom prosto w oczy, aby doszukać się w nich choć cienia nieprawdy. Niestety, wieści, które przynieśli były prawdziwe.
- Zaprawdę, jesteście zwiastunem nieszczęść, moi drodzy - westchnął Celeborn. Nim ktokolwiek zdążył się odezwać, dziecko trzymane przez Aragorna obudziło się i zaczęło płakać, okropnie się przy tym trzęsąc. Aragorn troskliwie otoczył ją ramieniem, a Eradan dotknął jej czoła, aby sprawdzić, czy ma gorączkę. Dunadan zasępił się.
- Jest strasznie rozpalona, Aragornie. Pogoda, rany i odosobnienie podziałały. Myślę, że do jej krwi dostała się jakaś trucizna orków.
- Niestety! Prawdopodobnie tak właśnie się stało. Mogę spróbować użyć swych umiejętności leczniczych, jednak nie wiem, czy to pomoże - rzekł ze smutkiem dziedzic Isildura.
Nie wiedzieli, że od dłuższego czasu przypatrywali się im wszyscy obecni w komnacie.
- Kogo ze sobą przywieźliście, przyjaciele? - zapytał Celeborn.
- To dziecko uratowane z rąk orków - odparł Eradan. - Kilka mil stąd natknęliśmy się na nich i ich niewolników.
Twarze władców Lórien skamieniały. Galadriela w języku elfów wydała polecenie pozostałym obecnym w komnacie. Natychmiast wszyscy ruszyli do wyjścia. Dopiero, gdy wszyscy opuścili pomieszczenie na twarzach gospodarzy ujawnił się strach i niedowierzanie.
- A więc natknęliście się na orków w okolicach Lórien?
- Tak, pani - odrzekł Aragorn. - Szli wraz ze sporą grupką niewolników. Sądzę, że obrabowali którąś z wiosek, a jej mieszkańców zabrali, aby służyli Mrocznemu Władcy. Chcieliśmy po cichu odbić tych nieszczęśników, ale rozgorzała bitwa, w trakcie, której poległo równie dużo orków co ludzi. Ci, którzy przetrwali są w drodze do Rivendell, ale wątpliwe jest, czy uda im się tam dotrzeć.
- Niezwykła sytuacja - mruknął Celeborn. Jednak Galadriela rzekła:
- To wyjaśnia przypuszczenia Elronda dotyczące bliskiej wojny. Prawdę mówiąc, spodziewałam się tego dopiero za kilka lat... Siły Mrocznego Władcy obecne niedaleko Lórien są naprawdę niepokojące - przerwała na chwilę i ponownie zapytała:
- Kim jest dziecko spoczywające w twych ramionach, Aragornie?
Dunadan streścił jej przebieg 'akcji ratunkowej' i stanu zdrowia dziewczynki.
- Czy mówiła jak jej na imię?
- Niestety nie, pani. Nie mamy z nią kontaktu, odkąd zemdlała na polu bitwy. Wiemy, tylko, że nie może mieć więcej niż pięć lat, a z jej sennych koszmarów dowiedziałem się, że była w niewoli wystarczająco dużo, aby spowodowało to szkody na jej psychice. Od innych niewolników wiem, że nie ma rodziny, a przynajmniej oni o tym nie wiedzą.
Cień uśmiechu przemknął przez twarz Galadrieli.
- Co więc zamierzacie z nią zrobić, Dunedainowie? - zaciekawił się Celeborn. Eradan spojrzał na niego zmieszany.
- Oddamy ja pod opiekę elfom. Mamy nadzieję, że znajdzie się rodzina chętna, aby ją przygarnąć.
Ku ich zaskoczeniu władca Lórien zaśmiał się, a jego żona podeszła i wzięła dziecko od Aragorna.
- Czy nie zauważyliście w niej podobieństwa do was? Te same oczy, włosy, twarz... naprawdę nie widzicie? Dziewczynka jest waszą daleką kuzynką. Ona także jest Dunadanem, a co za tym idzie potrzebuje opieki Dunedainów, nie elfów - po czym zwróciła dziecko zdziwionemu Aragornowi.
- Obowiązek wychowania dziewczynki należy do was. Wybierzecie jednego Dunadana, który się nią zaopiekuje. Sugeruję, aby tym kimś był ktoś z waszej trójki.
Grupka Dunedainów wyglądała tak, jakby każdy z nich chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co, wobec tego Pani ze Złotego Lasu ciągnęła dalej.
- Aragornie, przypomnij sobie kto zawsze był dla ciebie jak ojciec. Nie sądzisz, że wychowując ją, odpłaciłbyś w pewien sposób Elrondowi?
Dziedzic Isildura zdołał tylko wyjąkać:
- Z całym szacunkiem, pani, ale ja nie nadaje się na ojca. Rzadko bywam w domu, a dziecku potrzebna jest opieka.
- Nonsens, Aragornie - zaśmiała się Galadriela. - Halbaradzie, Eradanie, czy zamierzcie się nią zająć?
Jak na komendę obaj pokręcili głowami. Władczyni westchnęła.
- A zatem powierzam dziecko, Aragornowi, synowi Arathorna i dziedzicowi Isildura. Oby było wam razem dobrze. Na dole, czeka namiot dla waszej czwórki. Na razie muszę was pożegnać. Do zobaczenia, przyjaciele - i odeszła razem z Celebornem zostawiając Aragorna w osłupieniu.
Do głowy cisnęło mu się tysiące myśli - jak on sobie poradzi? Nie porzuci jej, bo byłoby to czyste zabójstwo, ale z drugiej strony... co Dunadan może wiedzieć o dzieciach?
Eradan poklepał go po ramieniu.
- Nie martw się, będziemy ci pomagać - pocieszył go. - W końcu, co może pójść nie tak?
Wtedy nie widział jak bardzo się mylił...
Proszę o komentarze, bo chcę wiedzieć co się Wam podoba, czy coś Was szczególnie denerwuje i za wszelkie uwagi będę bardzo wdzięczna. Za wszelkie niezgodności z kanonem przepraszam, ale zrozumcie, że dopiero wkręcam się w świat Tolkiena, a poza tym mam dopiero czternaście lat i ciągle się uczę ;)
W następnej części mają się pojawić Elrond, Arwena, generalnie część historii będzie rozgrywać się w czasie Wojny o Pierścień, przed nią i po niej, a dziewczynka zostanie z Aragornem na dłużej ;)
W kolejnych partach będzie sporo Arweny i jej romans z Aragornem, ale postaram się, żeby nie było to zbyt 'cukierkowe'.
Wiem, że ta część nie jest zbyt dobra, ale postaram się, aby kolejne to nadrobiły i... no cóż mam nadzieje, że będą lepsze.
