No więc. (Nie zaczyna się zdania od 'więc') Jest to pierwszy odcinek mojego kolejnego tłumaczenia, które zrobiłam już dawno temu, ale nie miałam możliwości go wkleić. Miałam nadzieję, że uda mi się to zrobić jeszcze przed premierą DH i tak się stało dzięki mojej Becie, którą jest nieoceniona Ewciavi. Bardzo jej dziękuję za tak wielką pomoc i ekspresowe tempo, które mnie po prostu zaskoczyło.

Wiem, że tłumaczeń nie powinno się dedykować, ale mimo wszystko chciałabym, żeby moja przyjaciółka – Milady potraktowała ten tekst jako mały prezent :)

Ad rem.

Autor – duj

Tytuł oryginału – Who Lives in Disguise

Adres oryginału – http: /www. fanfiction. net/ s/ 2645251/ 1/ Who Lives in Disguise

Zgoda – jest

Beta – Ewciavi


W przebraniu

Rozdział 1. Zaskakująca propozycja

Na początku Hermiona myślała, że jest to jej własna wina. Wracając do szkoły na letni semestr szóstej klasy, szła z opuszczoną głową i rozmyślała. W tym roku jej rodzice nie planowali niczego wyjątkowego, nic takiego jak ich zeszłoroczny wypad na narty, więc byli zachwyceni, że przyjechała do domu na Święta Bożego Narodzenia, mimo że było to dla nich spore zaskoczenie. Ich pytania były trudne do zniesienia. Nie chciała im tłumaczyć, dlaczego nie została w Hogwarcie ze swoimi szkolnymi przyjaciółmi, tak jak przez poprzednie trzy lata. Nie chciała dyskutować o tym, dlaczego nie zaproszono jej do Weasleyów.

Och, Ron! Nawet nie wiedziała, co poszło źle i dlaczego, gdy wreszcie zaczął patrzeć na nią jak na kogoś więcej, niż przyjaciółkę, nagle zaczął przysysać się do Lavender. I teraz nie byli już nawet przyjaciółmi. Przełknęła ślinę i ugryzła się w policzek, żeby powstrzymać haniebne łzy złości. Głupia, głupia!

Nie patrzyła dokąd idzie, więc gdy w Holu Wejściowym wpadła na profesora Snape'a, stwierdziła, że jego uwagi były uzasadnione. Oczywiście przesadne, ponieważ nienawidził wszystkich Gryfonów, a zwłaszcza jej i jej przyjaciół, ale wciąż uzasadnione. Nie miała mu nic, zupełnie nic do powiedzenia, zanim nie zastąpił swojej złośliwej wypowiedzi przerażającą sugestią.

– Jestem pewien, że powinienem zażądać usunięcia cię ze szkoły za niesprowokowany atak na nauczyciela.

Zaschło jej w ustach.

– Ale proszę pana...

– Za mną, panno Granger. Zobaczymy, co ma do powiedzenia dyrektor.

Oczywiście nie mógłby jej naprawdę wyrzucić – jedynie Opiekun jej Domu lub dyrektor mieli do tego prawo, a oni nigdy by go nie nadużyli w ten sposób, ale jaki to był straszny początek semestru! Ta wielka niesprawiedliwość powodowała, że chciało jej się krzyczeć.

Gdy dotarła za Snape'em do gabinetu dyrektora, szybko zaczęła mówić.

– Dyrektorze, to był wypadek! Nie chciałam wpaść na profesora Snape'a. Ja po prostu nie

patrzyłam. Proszę...

Profesor Dumbledore uniósł swoją zdrową dłoń.

– Nie jesteś tu za karę ani by otrzymać naganę. Poprosiłem profesora Snape'a, żeby cię przyprowadził. – Zerknął na stojącego za nią ubranego na czarno mężczyznę i spojrzał na niego poważnym wzrokiem znad okularów połówek. – Rozmawialiśmy o konieczności kamuflażu Severusie, ale czy było to absolutnie konieczne?

Hermionie opadła szczęka. Patrzyła niepewnie to na dyrektora, to znów na szyderczo uśmiechającego się nauczyciela.

– Uważam, że dobrze pasowało – odpowiedział spokojnie Snape. – W przeszłości zaatakowała mnie nie jeden raz i nie poniosła za to konsekwencji. Te kilka chwil niepokoju jest bardzo niewielką karą.

– Mimo wszystko nie był to odpowiedni początek naszej rozmowy. Wszyscy się co do tego zgadzamy, nieprawdaż?

Mężczyźni skrzyżowali spojrzenia, lecz to Mistrz Eliksirów był tym, który pierwszy odwrócił wzrok. Zacisnął usta w cienką linię.

– Jak pan uważa, dyrektorze.

Profesor Dumbledore wskazał Hermionie krzesło. Snape podszedł do okna i stanął przy nim, spoglądając na położone niżej szkolne błonia i sprawiając wrażenie, jakby wyłączył się z rozmowy.

– Uważam, że będziesz mogła mi pomóc, Hermiono – powiedział Dumbledore.

Hermiona pochyliła się do przodu na swoim krześle.

– Oczywiście proszę pana, jeśli będę potrafiła.

Młodszy mężczyzna prychnął.

– Nigdy nie zgadzaj się na prośbę bez wcześniejszego upewnienia się, czego ona dotyczy, panno Granger.

– W rzeczy samej, wyśmienita rada. – Niebieskie oczy błysnęły. – Rozważaliśmy incydent z Departamentu Tajemnic z zeszłego czerwca. Profesor Snape pomógł mi przy ustalaniu biegu wydarzeń, ale część z nich wciąż jest dla mnie niejasna. Na przykład, dlaczego próbowaliście użyć kominka profesor Umbridge, żeby skontaktować się z Zakonem. Nie pomyśleliście o pójściu do profesora Snape'a?

Przełknęła ślinę, a jej twarz zapłonęła rumieńcem.

– Nie proszę pana. Nigdy nie przyszło nam to do głowy.

– Naraziliście się na wielkie niebezpieczeństwo. Jestem zadowolony, mogąc powiedzieć, że wszyscy wykazaliście się tam ogromną odwagą i inicjatywą. W zupełności zasłużyliście na punkty, które przyznała wam profesor McGonagall. Jednak można było uniknąć tej sytuacji, gdybyście się zorientowali, gdzie zwrócić się o pomoc. – Odczytał sprzeciw z jej twarzy. – Nie zgadzasz się?

Jej wzrok spoczął na wyprostowanych plecach odzianego na czarno mężczyzny stojącego przy oknie. Nie poruszył się.

– Nie uważam, żebyśmy zasłużyli na jakiekolwiek punkty, dyrektorze. Byliśmy głupi i przez nas zginął Syriusz.

– Strata, którą długo będziemy pamiętać – mruknął Snape z wyraźnym sarkazmem.

– W rzeczy samej – dyrektor zgodził się z lekkim naciskiem w głosie, po czym odwrócił się z powrotem do Hermiony. – Bardzo za nim tęsknimy, ale mogę cię zapewnić, że uważałby, że zaalarmowania świata o powrocie Riddle'a było warte jego poświęcenia.

Zmusiła się do uśmiechu, wdzięczna, że profesor Snape spoglądał na świat za oknem. Zastanawiała się, do czego był tu potrzebny i czemu dyrektor wypytywał ją, skoro mógł zapytać Harry'ego na którymkolwiek z ich spotkań. Nie, to było głupie. To oczywiste, że nie chciałby martwić Harry'ego, wspominając o śmierci jego ojca chrzestnego. A zwłaszcza nie pytaniami, które by mu przypominały, jaka była w tym jego rola. Niemniej jednak zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Po co poruszać ten temat teraz, prawie siedem miesięcy później? Po co w ogóle go poruszać?

– A teraz powiedz mi – kontynuował dyrektor – co wiesz o roli profesora Snape'a w Zakonie?

Wzdrygnęła się i nerwowo spojrzała w stronę okna.

– Tylko... tylko tyle, że jest naszym szpiegiem po drugiej stronie. I że ufa mu pan całkowicie.

– I mimo to nie pomyślałaś o nim?

Wpatrywała się w swoje zaciśnięte dłonie.

– Nie, proszę pana. On jest... nie jest łatwo się do niego zwrócić. A Harry...

– Tak, Harry – westchnął dyrektor. – Szkoda, że Harry i profesor Snape zdają się być niezdolni do porozumienia, jednak uczenie się na własnych błędach jest bardziej użyteczne, niż rozpamiętywanie ich, nieprawdaż, Severusie? Jeśli jedna droga zawiedzie, poszukaj innej.

Hermiona patrzyła się na Snape'a ze wstydliwą fascynacją. Jego ramiona drgnęły; szybko oderwała od niego wzrok, gdy się odwrócił.

– Skoro pan tak twierdzi, dyrektorze.

– Jestem w rozterce – ciągnął spokojny, stary głos. – Tak często w mojej przeszłości byłem nieobecny, gdy mnie potrzebowano. W tym roku jestem wzywany nawet częściej i świadomość mojego wieku i śmiertelności ciąży mi coraz bardziej. – Oczy Hermiony spoczęły na jego poczerniałej, pomarszczonej ręce. – Nadszedł czas, by zacząć robić plany na przyszłość. Skoro nie mogę bezpośrednio połączyć Harry'ego i profesora Snape'a, potrzebuję pośrednika, któremu obaj będą ufać, gdyby nadszedł czas, kiedy będą musieli skoordynować swoje wysiłki. I uważam, Hermiono, że jesteś najlepszym kandydatem.

– Ja? Ale... to nie może być prawda, profesor Snape mnie nienawidzi... to znaczy, z pewnością musi być ktoś, komu profesor Snape ufa bardziej niż mi! Jestem uczennicą – on nienawidzi uczniów – i Gryfonką – on nienawidzi Gryfonów – i... i... on nie może myśleć, że akurat ja się nadaję! – On mnie nienawidzi. A ja paplam jak głupia. Nie mogę się teraz rozpłynąć?

Profesor Snape spojrzał na nią z góry, z nad swojego wielkiego nosa, i skrzywił się, gdy dyrektor kontynuował.

– Jesteś pełnoletnia. Ciężko pracujesz i jesteś utalentowana, potrafisz dochować tajemnicy i umiesz na poczekaniu wymyślać różne wymówki. Żaden z członków Zakonu nie będzie tak odpowiedni, jak ty. Harry często słucha twoich rad i jesteś na miejscu. I, jeśli się mylę, to mnie popraw, zamierzasz podążać za nim we wszystkich ponadprogramowych – przerwał, a jego oczy błysnęły – przygodach.

– Tak, oczywiście, ale...

Nagle profesor Snape pochylił się nad nią.

– Musieliśmy wybrać między tobą a młodym Weasleyem. Wolę kujonów od tępaków. Ty przynajmniej słuchasz, gdy mówię – w tych rzadkich chwilach potrafisz zamknąć buzię na wystarczająco długo.

Wpatrywała się w niego. Ron nie jest tępakiem! Powiedziała by mu to, ale nagle usłyszała oburzony głos Rona: Myślisz, że nie mamy nic lepszego do roboty, tylko wsłuchiwać się w to, co Snape mówi na eliksirach? Kiedy on to powiedział? Chyba lata temu, ale jego postawa się nie zmieniła, prawda? Przygryzła wargę, starając się zignorować ciepło w sercu, spowodowane pierwszą pochwałą – gorzką i niechętną, zawierającą obelgę, ale jednak pochwałą – od uszczypliwego profesora.

– Nie mogę panu teraz odpowiedzieć. Jak pan powiedział, profesorze, muszę wiedzieć, o co chodzi. Co będę musiała zrobić? I skąd mam wiedzieć, że nie wykorzysta pan tego jako okazji – zadrżała na myśl o swojej śmiałości, ale pewnie kontynuowała – żeby odebrać wszystkie punkty Gryffindorowi, albo wpakować moich przyjaciół w kłopoty?

– Sugerujesz, że mógłbym wykorzystać moją pozycję?ęęswszy zignorować ciepłe uczucie w klatce piersiwej mierzasz podążać za nim we wszystkich tej sytuacji gdybyście – pochylił się onieśmielająco blisko.

– N–nie proszę pana, ale już uważa mnie pan za tak nieznośną, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż ryzykownym byłoby przedłużać czas, który musiałby pan spędzać w moim towarzystwie.

To już graniczyło z bezczelnością. Czekała na wybuch, który mógł zaowocować szlabanem, ale z pewnością wstrzymałby jej kandydaturę. Czarne oczy spoglądały na nią, a jego odpowiedź była wyważona.

– Święta racja, ale nie jest to problem nie do rozwiązania. Oczywiście będę odbierał punkty za brak szacunku i lekceważenie. Jeśli będziesz miała wątpliwości co do słuszności moich decyzji w tej sprawie, dyrektor zadecyduje, zanim zostaną odebrane.

– Nie myślałam, że się pan na to zgodzi – wyznała nierozważnie.

– To nie jest gra – wysyczał. – Osobiste preferencje należy odstawić na bok. Znasz mój styl nauczania, a ja znam twoje szkolne możliwości jak kot swoje wąsy (zarumieniła się i spojrzała na swoje złączone dłonie). Będziesz musiała ciężko pracować, bez użalania się nad sobą i wytchnienia. Będę cię osobiście uczył Oklumencji, obrony i każdej innej dziedziny nauki, którą uznam za niezbędną. Ponadto będziesz mogła zadawać pytania na każdy temat, wedle własnego uznania. – Uśmiechnął się ironicznie, widząc jej otwierające się coraz szerzej oczy. – Jednakże, nie będziemy wtykać nosa w nasze tajemnice, ani nie będziemy o nich rozmawiać z innymi. Będę wymagał twojej całkowitej dyskrecji przez cały czas. Poza naszą trójką, nikt, absolutnie nikt, nie może o tym wiedzieć. Jesteś zainteresowana?

Gapiła się na niego z otwartymi ustami.

– Dziewczyno, nie obchodzi mnie stan twojego uzębienia. Zadałem ci pytanie.

– Już, już Severusie. Nie ma potrzeby tak się gorączkować. Daj jej trochę czasu, żeby to przemyślała – wtrącił się dyrektor.

Czas, żeby to przemyśleć? Szansa, żeby nauczyć się więcej, niż myślała, że kiedykolwiek zdoła się nauczyć, w dodatku od specjalisty? Szansa, żeby dobrać się do jego umysłu, żeby przydać się na wojnie, żeby pomóc ochronić swoich przyjaciół i wszystkich, o których się troszczy? Coś do roboty na długie samotne godziny, które kiedyś spędzała z Harrym i Ronem?

– Nie potrzebuję czasu – zadeklarowała. – Zgadzam się.

Snape się skrzywił, a w jego czarnych oczach pojawiły się jakiś dziwny blask.

– Dwa razy w tygodniu, we wtorki i w czwartki o ósmej wieczorem. Jeśli ktoś cię spyta, możesz to nazwać szlabanem za napaść na nauczyciela. – Kiwnął jej głową, następnie dyrektorowi i szeleszcząc szatami wyszedł z pokoju, gdy ona patrzyła na jego plecy. Broda i ramiona profesora Dumbledore'a lekko się trzęsły.

– Severus uwielbia swoje małe sukcesy, ale oczywiście nie użyje tego przeciwko tobie – powiedział. – On się po prostu upewnia, że podniesienie cię do stopnia współpracownika nie pozwoli ci zapomnieć o odpowiednim dystansie między uczniem a nauczycielem.

Oczy Hermiony rozszerzyły się. Czy on sugerował? Ona i Snape? To było po prostu śmieszne.

Po opuszczeniu gabinetu profesora Dumbledore'a, przedarła się przez śnieg by odbyć półgodzinną wizytę u Hagrida, zanim powróciła do Pokoju Wspólnego, aby się ogrzać. Gdy dotarła przed pokój Gryfindoru, Harry, Ginny i Ron kłócili się z Grubą Damą, wciąż skacowaną po świątecznej imprezie. Hermiona powitała dwoje przyjaciół, a trzeciego zignorowała. W końcu, co mogła mu powiedzieć? Dokonał wyboru i teraz nie mógł być nawet dla niej miły.

– Mam coś dla ciebie, Harry – powiedziała. – Och, zaraz… hasło. Abstynencja.

Gdy tylko dotarli do pokoju wspólnego, zatłoczonego innymi powracającymi uczniami, wyjęła kawałek papieru, który profesor Dumbledore dał jej dla Harry'ego. Dotyczył spotkania jutro wieczorem. Wtedy Ron odszedł z Lavender – tylko ona wciąż nazywała go Mon–Ron, fuj – a Ginny z Deanem, zostawiając ją samą, żeby mogła wysłuchać rewelacji Harry'ego. Oni prawdopodobnie już wiedzieli. Uraza paliła ją w piersiach i w gardle, niemal się nią zakrztusiła. Harry nie rozumiał. Uważał, że mogła się pogodzić z Ronem. Jak? Nawet nie wiedziała, o co poszło, nie mówiąc już o tym, jak to naprawić.

To Gruba Dama wypiła kadź pięćsetletniego wina, nie ja – powiedziała oschle.

Wtedy zaczął opowiadać i była niemal tak oniemiała, jak w gabinecie dyrektora. Ileż straciła, wychodząc wcześniej z przyjęcia profesora Slughorna i idąc do łóżka tamtej nocy, zanim zaczęły się ferie! I nie będąc z nimi w Norze.

Malfoy próbujący dostać się na przyjęcie i Snape proszący go na 'słówko'. Harry miał obsesję na punkcie udowodnienia ich łajdactwa. Naprawdę, jeśli profesor Dumbledore ufa Snape'owi, to dlaczego Harry nie może?, śledził ich i podsłuchiwał… Na szczęście, tym razem nie złamali mu nosa, pomyślała z westchnieniem.

Snape chciał pomóc Malfoyowi i mu odmówiono. Odmówiono! Snape oskarżył go o otrucie Katie. Harry łaskawie nie powiedział „a nie mówiłem", za co była mu bardzo wdzięczna. W każdym razie, Malfoy temu zaprzeczył, więc może to nie była prawda. Wieczysta Przysięga Snape'a złożona Narcyzie Malfoy. Ryzykował własne życie, żeby chronić Malfoya! Własne życie?Zawsze wiedziała, że lubił jasnowłosego Ślizgona, ale nie spodziewała się, że tak bardzo! Lekcje Oklumencji Malfoya z jego ciotką ( Jak zazdrosna by była, gdyby właśnie nie zaoferowano jej lekcji ze Snape'em – i to nie tylko Oklumencji!)

To brzmiało, jakby Harry mimo wszystko miał rację. Albo może tylko częściowo.

Malfoy planował coś podejrzanego, ale jego rozkazy mogły nie pochodzić od Voldemorta, a przynajmniej nie bezpośrednio. Gdy Hermiona zapytała, Harry przyznał, że właściwie żaden z nich nie wymówił jego imienia. Snape powoływał się na „ich pana", a to mógł, choć nie musiał, być Voldemort. Hmm. Szkoda, że nie mogła o to zapytać profesora bez ujawniania, że był śledzony. Wiedziałby bez pytania, że to musiał być Harry w swojej pelerynie–niewidce. Zgodzili się przecież, że „nie będą wtykać nosa w swoje tajemnice", ale powiedział również, że będzie mogła zadawać pytania „na każdy temat, wedle własnego uznania". Zastanawiała się, jak dużo uda jej się z niego wyciągnąć.

Nic, ty idiotko – powiedziała sobie. – To w końcu jest Snape. Złośliwy, z językiem ostrym jak brzytwa, nienawidzący Gryfonów Snape. To nie ja będę z niego wyciągać rzeczy, raczej odwrotnie. Będę musiała mieć się na baczności, żeby czegoś nie wygadać, zwłaszcza na lekcjach Oklumencji.

Ale jednak za każdym razem, gdy pomyślała o rozpoczęciu zajęć, na jej ustach pojawiał się uśmiech. Nawet wiadomości Lupina o trudnościach z infiltracją Greybacka i jego zwolenników nie mogły zmącić jej pełnego nadziei nastroju. Pytania na każdy temat, jaki sobie wybierze. Nie mogła się doczekać.

CDN.


W tekście wykorzystane zostały fragmenty rozmowy z Harry Potter i Książę Półkrwi (rozdział 17. Dziury w pamięci) i cytat z Harry Potter i Komnata Tajemnic (rozdział 9. Napis na ścianie) według przekładu A. Polkowskiego