AUTORKĄ TEGO FF JEST THE BROWN EYED WRITER!

POSIADAM ZGODĘ NA TŁUMACZENIE!

Link do oryginału:

www(kropka)fanfiction(kropka)net/s/5626475/1/Emmett_and_Bella_Get_Kicked_Out_of_WalMart

Link do profilu autorki:

www(kropka)fanfiction(kropka)net/u/1871201/The_Brown_Eyed_Writer


BPOV

Jęknęłam i kładąc poduszkę na mojej głowie, próbowałam uniknąć promieni słonecznych wpadających przez okno. Usłyszałam lekki chichot obok mnie i uśmiechnęłam się.

- Bella, czas wstawać – anioł powiedział, starając się zabrać poduszkę z mojej głowy.

- Nie chcę – jęknęłam.

- Musisz. Emmett wkrótce tutaj będzie, więc powinnaś ubrać coś na siebie, jeśli nie chcesz, aby torturował cię żartami o naszym seksie – Edward powiedział.

Zarumieniłam się pod poduszką. Umarłabym, gdyby Emmett dowiedziałby się, że ja i Edward uprawiamy seks. Nie dopuszczę, żeby się dowiedział. Dopiero teraz dotarł do mnie sens poprzednich słów ukochanego.

- Czekaj, dlaczego Emmett ma przyjść? - spytałam, patrząc na niego spod mojej poduszki.

- Cała moja rodzina, oprócz Emmetta i Carlisle'a, wybiera się na polowanie. Oni byli wczoraj. Carlisle musi pracować, więc Emmett przyjdzie i będzie opiekować się tobą do czasu aż wrócę – powiedział nieśmiało.

- Edwardzie, mam osiemnaście lat. Nie potrzebuję opiekuna. Nie potrzebuję opieki od ponad sześciu lat – powiedziałam, marszcząc brwi.

- Wiem Bello, ale Victoria jest jeszcze na wolności, więc chcę podjąć odpowiednie środki ostrożności – powiedział, a ja westchnęłam. Mój ukochany zawsze martwił się.

- Niech będzie – odpowiedziałam siadając. Owinęłam prześcieradłem moje nagie ciało i przetarłam oczy. Spojrzałam na Edwarda, który był już z powrotem ubrany. Skrzywiłam się.

- Naprawdę musisz ubierać się, zanim wstanę? - spytałam, wstając i podchodząc do mojej szafy. Usłyszałam, jak wampir siada na łóżko i śmieje się.

Ubrałam się i usiadłam obok Edwarda, próbując rozczesać włosy. Ukochany wziął szczotkę ode mnie i delikatnie je rozczesywał.

- Aww, spójrzcie na cudną parę prawiczków – moich uszu dobiegł donośny głos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam złośliwie uśmiechającego się Emmetta.

- Zamknij się. To nie twoja sprawa, czy jesteśmy już po pierwszym razie, czy też nie – powiedziałam, rumieniąc się.

- Nie. Oczywiście, że nie. Bądźcie poważni, co robiliście wczorajszej nocy, gdy Charliego nie było w domu? Graliście w szachy? - dokuczył.

Edward rzucił moją szczotkę w Emmetta, która w styczności z jego czołem pękła na pół.

- Ow! - Emmett jęknął pocierając dłonią czoło, jakby rzeczywiście go bolało.

- Może następnym razem zdecydujesz się przymknąć. Zgodnie z tym co mówiła Bella, to nie twoja sprawa czy ona jest dziewicą, a ja prawiczkiem – powiedział Edward.

- Ej, to była moja ostatnia szczotka – poskarżyłam się. Podeszłam do jej pozostałości i podniosłam dwie części.

- Przepraszam – Edward powiedział, jak wyrzucałam pozostałości szczotki do śmietnika.

- Nic się nie stało, dzisiak kupię nową. W rzeczywistości przydałoby się jeszcze zrobić zakupy – powiedziałam.

- Przerażasz mnie, Bello! Nie mogłaś wybrać czegoś innego? - Emmett jęknął. Uśmiechnęłam się do niego.

- Payback jest do bani, a zakupy wręcz przeciwnie, Emmett – złowieszczo się do niego uśmiechnęłam.

- Muszę już iść. Bądź bezpieczna i w razie gdyby coś się stało, natychmiast do mnie dzwoń – Edward powiedział patrząc na brata.

- Nie martw się, chłopcze Eddie. Bella będzie bezpieczna – oznajmił wampir.

- Nie mów do mnie Eddie – Edward warknął.

- Nie ma sprawy... Eddie – Edward westchnął.

Ukochany pochylił się, pocałował mnie i wyskoczył przez okno.

- Dobrze, więc co robimy? - Emmett zapytał.

- Jedziemy do Wal-Marta na zakupy – odpowiedziałam.

- Niech będzie. Mam wrażenie, że nie namówię cię na coś innego – powiedział.

- Nie.

Zeszliśmy na dół, do salonu. Chwyciłam swoją torbę oraz portfel i wyszliśmy z domu. Przerażający jeep Emmetta został zaparkowany za moją furgonetką. Wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy do sklepu. Będąc na miejscu, wzięłam koszyk. Chodziliśmy po różnych działach, aż w końcu miałam wszystkie potrzebne produkty.

- Jak możesz jeść te wszystkie rzeczy? - Emmett zapytał, jak pchałam wózek w stronę kasy.

- To jest dobre dla ludzi – odpowiedziałam, a właśnie wtedy natrafiliśmy na stoisko z prezerwatywami. Oczywiście, Emmett musiał je zobaczyć. Trochę się załamałam bo wiedziałam, że zacznie stroić sobie żarty na temat mojego seksu z Edwardem.

- Wiesz, myślę że, to dobrze, że Edward jest wampirem bo nie jest w stanie począć dzieci. Nigdy nie będzie musiał martwić się o zakup prezerwatyw – Emmett oznajmił. Zarumieniłam się tylko i spojrzałam przed siebie, jakbym tego nie słyszała.

- Zastanawiam się, czy Edward wie co to w ogóle prezerwatywa – mówił dalej. - Chodzi mi o to, że oboje jesteście dziewicami, więc sądzę, że on nigdy o nich nie myślał – powiedział patrząc na moją twarz. Słysząc jego komentarz jeszcze bardziej się zaczerwieniłam. Och, gdyby tylko znał prawdę.

- Bello, dlaczego się rumienisz? - dokuczył. Nic nie odpowiedziałam. - Bella? - spytał.

- Co? - spytałam, patrząc na niego. Uśmiechał się złośliwie.

- Dlaczego się czerwienisz? - spytał.

- Wcale się nie zaczerwieniłam – głupia umiejętność kłamania jest do dupy.

- Nie kłam, Bello! Czerwienisz się. Nigdy wcześniej nie rumieniłaś się, jak komentowałem wasze stosunki seksualne. Skąd ta nagła zmiana? - zapytał zwężając oczy. Och, cholera!

- Nie wiem o czym mówisz – powiedziałam. Emmett sapnął. O, ironio!

- Ty i Edward uprawialiście seks! - Emmett nagle ryknął, tym samym sprawiając, że wszyscy zwrócili na nas uwagę. Stałam się czerwona, jak jeszcze nigdy.

- Ciiicho! Zamknij się, Emmett! - powiedziałam.

- O mój Boże! Dlaczego nie powiedziałaś, że wasza dwójka była aktywna seksualnie? Jak długo to trwa? - spytał. Zignorowałam go.

Podeszliśmy do kasy i zapłaciłam za zakupy. Idąc do samochodu Emmett wciąż zadawał pytania.

- Emmett, proszę cię, przestań! To naprawdę nie twoja sprawa! - powiedziałam, gdy wszystko zostało wpakowane do samochodu.

- Przepraszam, Bella. Eddie był prawiczkiem przez sto siedem lat. Jest mistrzem. Już nigdy nie będzie prawiczkiem. Bello. Edward już nie jest słodki i niewinny – powiedział. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie coś istotnego.

- Cholera, zapomniałam kupić szczotkę do włosów.

- Chodź, wrócimy się i kupimy ją – powiedział.

Weszliśmy do sklepu i od razu skierowaliśmy się do działu kosmetycznego. Mijaliśmy pełne kosze klientów, kiedy Emmett odwrócił się do mnie i nikczemnie się uśmiechnął.

Chwycił wózek i pchnął go do mnie.

- Wsiadaj – powiedział wciąż złowrogo się uśmiechając.

- Nie, Emmett. Nie jestem dzieckiem – powiedziałam.

- Dalej, Bello. Będzie zabawa – powiedział.

- Nie, Emmett. Mieliśmy tylko kupić szczotkę i wyjść.

- Jeśli to zrobisz, przestanę żartować na temat waszego seksu – Emmett oznajmił. Och, jaki on jest litościwy!

- Naprawdę? - spytałam, upewniając się czy mówi prawdę.

- Naprawdę, naprawdę. Obiecuję – powiedział unosząc prawą rękę. Myślałam o tym przez minutę, po czym westchnęłam.

- Dobrze, ale nigdy więcej nie możesz o tym wspominać – powiedziałam, wsiadając do wózka.

- Zgoda, tylko trzymaj się mocno i baw się dobrze – powiedział Emmett.

- Emmett, co dokładnie zamierzasz zrobić? - spytałam.

- Czy kiedykolwiek zostałaś wyrzucona z Wal-Martu? - zapytał z uśmiechem. Nagle podchwyciłam jego uśmiech. Dobra, zapowiada się fajnie.

- Nie – odpowiedziałam.

- Po dzisiejszym dniu będziesz mogła się tym pochwalić. Bella, ty i ja zostaniemy wyrzuceni z Wal-Martu – powiedział.

- Na co czekamy? - spytałam.

Emmet rozpoczął pchanie wózka. - To się nazywa entuzjazm.

Z początku biegł bardzo wolno, lecz potem wystartował w ludzkim tempie. Wyrzuciłam swoje ręce w górę i krzyczałam, jak pokonywaliśmy zakręt. Emmett ominął kilku klientów i zrzucił parę rzeczy z półek.

W pewnym momencie wyrósł przed nami ogromny stos puszek. Kiedy przez nie przejeżdżaliśmy, wampir wyciągnął do przodu rękę i wszystkie przewrócił. Nogi miał na wózku, ale od czasu do czasu odpychał się jedną nogą.

Wyminął starszą kobietę i krzyknął przez ramię. - Uważaj, babciu!

To było zabawne. Oboje krzyczeliśmy i dobrze się bawiliśmy, ale wkrótce pracownicy wszczęli za nami pościg.

- Uch-och, gliny nas doganiają. Trzymaj się, Bello. Jesteśmy w strefie hiper szybkości – powiedział i zaczął biec odrobinę szybciej niż ludzie.

Chwycił kilka kremów i wręczył do rąk, abym je otworzyła. Zrobiłam wedle prośby i oddałam mu tubki. Emmett wycisnął ich zawartość na podłogę, przez co wszyscy goniący nas pracownicy poślizgnęli się i upadli na podłogę.

Wampir i ja śmialiśmy się tak bardzo, że nie zauważyliśmy półki na którą prosto jechaliśmy. Odwróciłam się i wrzasnęłam. - Emmett, uważaj!

Niestety było już za późno. Zderzyliśmy się z regałem i wszystkie puszki oraz słoiki rozbiły się na podłodze. Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać.

Facet, który miał identyfikator głoszący, że jest menadżerem sklepu podszedł do nas. Był wściekły.

- Będę musiał prosić, abyście poszli ze mną – powiedział.

- Uch-och – jęknęłam, wysiadając z wózka. Razem z Emmettem posłusznie udałam się za kierownikiem sklepu do drzwi na których wisiała tabliczka z napisem informującym, że to biuro menadż śmy do środka, a mężczyzna napomknął, abyśmy usiedli.

- Byliście zupełnie nieodpowiedzialni, spójrzcie co zrobiliście - oznajmił i wskazał nam ekran telewizora na którym jeździliśmy wokół regałów. Zaczęliśmy się śmiać, ale zostaliśmy uciszeni przez gniewne spojrzenie pracownika.

- To nie jest śmieszne. Macie szczęście, że nie zadzwoniłem na policję. Zakłóciliście spokój społeczeństwa. Mam zamiar zadzwonić do waszych rodziców – powiedział.

- Proszę pana, moi i siostry rodzice są teraz poza miastem – powiedział Emmett. Spojrzałam na niego. Siostra? Chłopak odwrócił się i mrugnął do mnie, co wywołało u mnie uśmiech.

- Jest może inna osoba do której mogę zadzwonić? Nie wypuszczę was stąd, jeśli ktoś po was nie przyjedzie – powiedział.

- Możesz zadzwonić do mojego brata – Emmett powiedział.

Emmett podał mężczyźnie numer, który należał do Edwarda i nasze nazwiska. Pracownik wybrał numer i przełączył telefon na tryb głośnomówiący. Och, to będzie dobre.

- Halo? - głos mojego anioła odpowiedział przez głośnik.

- Dzień dobry, czy mogę rozmawiać z panem Edwardem Cullenem? - mężczyzna spytał.

- Jestem przy telefonie. Czy mogę wiedzieć kto dzwoni? - zapytał.

- Larry Sharp, menadżer Wal-Mart. W moim biurze przebywa pan Emmett Cullen i Isabella Cullen, którzy zakłócili spokój w sklepie. Obawiam się, że nie będę mógł ich wypuścić, dopóki ktoś ich nie odbierze – Larry powiedział.

Po drugiej stronie zaległa cisza. - EMMETT MCARTHY CULLEN, CO DO JASNEJ CHOLERY ZROBIŁEŚ? - Edward krzyknął.

- Uch-och – zaśpiewałam. - Oooo, Emmett, masz pro-o-oblem – powiedziałam przeciągając ostatnie słowo. Emmett spojrzał na mnie.

- ISABELLA MARIE SWAN, NIE MYŚL SOBIE, ŻE KŁOPOTY CIĘ OMINĄ! - Edward krzyknął. Do diaska.

- Ha, ha – Emmett powiedział pokazując mi język. Odwdzięczyłam mu się tym samym.

- Myślałem, że to twoja siostra – Larry powiedział, patrząc na Emmetta.

- Jest moją siostrą. Adoptowaliśmy ją, ale wciąż ma na nazwisko Swan – skłamał.

- Kiedy się tam zjawię wasza dwójka będzie martwa – Edward powiedział przed rozłączeniem.

Czekaliśmy z Larrym – opowiadającym bajki menadżerem. Siedzieliśmy około trzydziestu minut, ponieważ Edward musiał wrócić z polowania.

- Czy myślisz, że będę mógł dostać kopię tej taśmy? - niespodziewanie Emmett zapytał. Zadławiłam się śmiechem.

- Nie – Larry odparł. Rety! Jaki on zgorzkniały!

- Myślę, że on ma okres – wyszeptałam, aby mógł to tylko usłyszeć Emmett.

Chłopak roześmiał się, który próbował zamaskować kaszlem. Właśnie w tym momencie bardzo wkurzony Edward wszedł do pomieszczenia. Gniewnie wpatrywał się w brata.

- Cześć... Edwardzie – powiedziałam głupkowato. Ukochany odwrócił się do mnie, posyłając gniewne spojrzenie pod którego wpływem, jak tchórz skuliłam się w fotelu. Edward wyglądał jak prawdziwy wampir.

- Żadne „hej Edward", tylko macie poważne kłopoty – oznajmił.

- Eddie, chcieliśmy trochę zabawy – Emmett powiedział.

- Trochę zabawy? Dlaczego siedzicie w biurze kierownika sklepu? - Edward spytał patrząc w dalszym ciągu gniewnie na brata.

- Ta dwójka zakłóciła porządek w sklepie i zrobiła ogromny bałagan – Larry, to znaczy bajarz, powiedział.

- Co dokładnie zrobili? - Edward zapytał. Menedżer skinął głową, aby Edward usiadł.

Ukochany zajął wolne krzesło obok mnie. Następnie bajarz pokazał mu nagranie z kamer. Razem z Emmettem zaczęłam się cicho śmiać, ale Edward gniewnie na nas spojrzał, więc uspokoiliśmy się. Po chwili wrócił do oglądania nagrania.

Póbowałam nie wybuchnąć śmiechem.

Kiedy na ekranie pojawił się moment z puszkami, Edward odwrócił się i wściekły spojrzał na brata.

- Emmett! Te puszki mogły spaść na Bellę! Czy wiesz co mogłeś narobić? - krzyknął.

- Przepraszam, Edward. Po prostu dobrze się bawiliśmy - Emmett powiedział, patrząc smutno.

- Emmett, mogłeś narazić innych na niebezpieczeństwo, włączając w to siebie i Bellę!

- Wiem i przepraszam – powiedział. Natychmiast poczułam się źle. Edward zrzucał całą winę na Emmetta.

- Edward, to nie tylko jego wina – powiedziałam. Edward obrócił się i gniewnie spojrzał na mnie.

- Och, wiem o tym. Nie myśl, że nie będziemy rozmawiali o tym w domu z Esme i Carlisle'm – powiedział. Westchnęłam i kiwnęłam głową.

- Są już wolni, ale niezwłocznie muszą zapłacić za wyrządzone szkody – kierownik oznajmił.

- Nic nie mówiłeś o płaceniu za szkody! - Emmett powiedział, gniewnie wpatrując się w bajarza.

- Musicie za nie zapłacić – menadżer upierał się.

- Nie, nie. Nic o tym nie mówiłeś, więc nie zapłacimy ani grosza – Emmett powiedział.

- Wolisz pójść do więzienia? - bajarz zapytał.

- Emmett, wyjdź z Bellą na zewnątrz. Zapłacę za szkody. Siadajcie i nie ruszajcie się – powiedział.

Wstałam i spojrzałam na Edwarda, ale on unikał mojego widoku. Po prostu odwrócił się plecami i wyjął portfel. Westchnęłam i wyszłam za drzwi.

- Głupi bajarz – mruknęłam, siadając obok Emmetta, który uniósł na mnie brew.

- Głupi bajarz? - zapytał.

- To jego pseudonim. Dużo gada, więc nazwałam go bajarzem – powiedziałam.

Emmett tylko zachichotał. Westchnęłam.

- Co jest, Bello? - spytał.

- Edward jest na mnie wściekły – powiedziałam.

- Och, Bella. Edward nie jest na ciebie zły. Jest wściekły na mnie, nie na ciebie. On nigdy nie będzie na ciebie zły – powiedział otaczając mnie ramieniem.

- To dlaczego patrzył się na mnie złym wzorkiem? - spytałam.

- Bo jest przez cały czas humorzasty. Kiedy jest wściekły nie patrzy na nikogo mile. Kiedyś przypadkowo zniszczyłem jego ulubioną płytę z muzyką i był ponury przez cały tydzień. Zachowywał się w powyższy sposób względem wszystkich, mimo że, to była moja wina – Emmett powiedział starając się polepszyć mój nastrój.

- Naprawdę?

- Naprawdę, więc widzisz, że nie jest na ciebie zły – Emmett powiedział przez co poczułam się trochę lepiej.

- Wiesz co?

- Co?

Wyciągnął kasetę z napisem „Wal-Mart Bezpieczeństwo". Uśmiechnęłam się do niego. Edward wyszedł.

- Chodźcie, jedziemy do domu – powiedział nie patrząc na mnie. Wstaliśmy i poszliśmy za nim.

W drodze do wyjścia wszyscy pracownicy patrzyli się na nas gniewnie. Roześmiałam się napotykając spojrzenie Emmetta. Kiedy dotarliśmy do samochodów Edward zatrzymał się i zwrócił się do nas.

- Emmett weź rzeczy Belli i zawieź je do jej domu. Ja i Bella wrócimy do nas. Koniecznie musimy porozmawiać – powiedział patrząc na mnie. Emmett skinął głową i wszedł do swojego jeepowego potwora.

Edward otworzył volvo i wsiadł do środka. Nawet nie otworzył dla mnie drzwi, jak to miał w zwyczaju Wsiadłam do środka. Edward wyjechał z parkingu i pojechaliśmy do jego domu.

Odwróciłam się do niego plecami. Patrzyłam przez okno i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że był na mnie wściekły.

Gdy zatrzymaliśmy się, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że już jesteśmy na miejscu. Edward westchnął, zamknął oczy i odchylił się do tyłu. Ciągle byłam odwrócona. Próbowałam powstrzymać łzy.

- Bella, co ty sobie myślałaś? - Edward w końcu zapytał. Byłam cicho. Nie patrzyłam na niego.

- Spodziewałbym się czegoś takiego po Emmecie, ale nie po tobie. Zawsze byłaś we wszystkim rozważna. Jednak nie, zdecydowałaś się postąpić tak jak Emmett i wpakować się w kłopoty. Macie szczęście, że Larry nie zadzwonił na policję. Masz szczęście, że zadzwonił do mnie, a nie do Charliego – powiedział. Nie poruszyłam się choćby o cal. Łzy mocniej spływały po moich policzkach.

- Bella? Czy słyszysz co do ciebie mówię? - zapytał. Cichy szloch opuścił moje usta.

- Bello Czy... ty płaczesz? - spytał zaskoczony.

- Nie – skłamałam, choć mój głos drżał.

Nagle jego chłodne ramiona objęły mnie i napotkałam jego klatkę piersiową.

- Och, Bello. Moja słodka i niewinna Bello. Nie płacz kochanie. Nienawidzę kiedy płaczesz – powiedział.

- Jesteś na mnie zły – płakałam patrząc na niego.

- Och, Bella. Nie jestem. Nigdy nie będę na ciebie zły – gruchał przy moim uchu.

- Dlaczego krzyczałeś i gniewnie na mnie patrzyłeś? - spytałam.

- Och, Bella. Byłem wściekły, ale nie na ciebie tylko na Emmetta. On wie ile dla mnie znaczysz, a mimo to naraził cię na niebezpieczeństwo i prawie ujawnił nasz sekret ludziom – powiedział.

- Och.

- Poważnie, Bello. Co wtedy myślałaś? - zapytał.

- Na samym początku, jak Emmett chciał abym weszła do wózka, sama nie wiedziałam dlaczego. Powiedziałam mu, że nie, ale on coś mi obiecał jeśli spełnię jego prośbę. Dopiero potem oznajmił co będziemy robić, a wtedy to już zabrzmiało naprawdę zabawnie – powiedziałam.

- Czekaj. Co takiego obiecał jeśli go posłuchasz? - Edward zapytał, a ja się zarumieniłam.

- Umm, on żartował... On dowiedział się, że uprawialiśmy seks – powiedziałam.

Edward jęknął.

- Przepraszam. Mijaliśmy stoisko z prezerwatywami, a on zażartował na ten temat. Zarumieniłam się i przyłapał mnie – powiedziałam.

- W porządku. Co to miało wspólnego z naszym seksem? - zapytał.

- Obiecał, że jeśli wejdę do wózka, nigdy więcej nie zażartuje na ten temat.

Edward westchnął. - Porozmawiam z nim o tym. Teraz idź na górę i doprowadź się do porządku – powiedział, otwierając dla mnie drzwi.

Wysiadłam i razem weszliśmy po schodach. Kiedy dotarliśmy do drzwi od łazienki Edward chciał odejść, ale złapałam go za rękę.

- Chcesz do mnie dołączyć? - spytałam, a on się uśmiechnął.

- Co ja mam z tobą zrobić, mój ty mały przestępco? - zapytał.

- Ukarz mnie – mrugnęłam i pobiegłam do łazienki. Edward zaśmiał się i pobiegł za mną, zatrzaskując za sobą drzwi.

Kiedy byliśmy umyci i wysuszeni, zeszliśmy na dół gdzie spotkaliśmy się z całą rodziną. Emmett podszedł do mnie i ironicznie się uśmiechnął.

- Hej, Bella! Zgaduj! Będziemy o szóstej w wiadomościach! - Emmett powiedział.

- Wow, Bello. Nie wiedziałam, że jesteś taka szalona – powiedziała Alice. Zarumieniłam się, jak Esme podgłośniła dźwięk w telewizorze.

- To właśnie tutaj dwójka nastolatków, podczas zakupów w Wal-Marcie została wezwana do biura kierownika sklepu z powodu zakłócania porządku. Ten film pokazuje, jak jeździli wózkiem na zakupy, równocześnie przeszkadzając w zakupach pozostałym klientom – prezenterka mówiła. Został pokazany został fragment, jak Emmett jeździł wózkiem i rozlewał wszędzie balsam, oraz przewracał puszki. - Dwójka nastolatków nie została aresztowana, ponieważ zostali odebrani przez brata. Anonimowi nastolatkowie mieli szczęście bo akurat w ich przypadku kierownik nie zadzwonił na policję.

Wszyscy z wyjątkiem Esme i Carlisle'a śmiali się, ponieważ oni patrzyli się na Emmetta z wyrazem dezaprobaty.

- Masz szczęście, że jej nie zraniłeś Emmett – Esme powiedziała.

- Uważałem na nią. Po tym wszystkim, Bella jest moją małą siostrą – powiedział, czochrając mi włosy. Właśnie w tym momencie komórka zaczęła mi dzwonić.

- Halo? - spytałam.

- Bello? - Charlie odezwał się po drugiej stronie. - Dlaczego widziałem cię razem z Emmettem Cullenem w wiadomościach o osiemnastej?

Och.