Od tłumacza: To opowiadanie jest tłumaczeniem „Need" autorstwa iluvfanfics1, które możecie znaleźć w oryginale na tej stronie. Wszelkie prawa do historii należą do niego, poza prawami do świata HP, które należą oczywiście do JKR.
From translator: This is translation of „Need" by iluvfanfics1, which can be found in English on this website. He has all copyrights for this story, except the HP world, which belongs to JKR.
Od tłumacza: Witam serdeczne wszystkich Czytelników i Czytelniczki! Zapraszam na tłumaczenie kolejnej historii ze świata Harry'ego Pottera. Zaraz oddam głos autorowi, który przybliży Wam o czym będzie ta historia, najpierw jednak kilka kwestii porządkowych.
Aktualizacje nie będą regularne. Nie wiem jak będę dysponował czasem, a rozdziały są różnej długości. Ten jest stosunkowo krótki i stanowi właściwie wstęp, ale największe są od niego ponad pięciokrotnie dłuższe, a więc wymagają też więcej pracy.
Nowych czytelników informuję, a starym przypominam, że miejsca, które mogą się wydawać niejasne ze względów kulturowych albo translacyjnych oznaczam gwiazdką i wyjaśniam w słowniczku pod rozdziałem.
Polecam zapisanie się na alerty e-mailowe, co można zrobić pod każdym rozdziałem. Dodawajcie to opowiadanie do ulubionych i komentujcie, to najlepszy sposób na mobilizację autora :)
Przepraszam też za zamieszanie z ostatnim rozdziałem „Misji: Ginny". Jak większość z Was już wie, nawalił ff net, który usuwał awarię przez całą dobę. Historia już jest dostępna w całości, więc jeśli ktoś jeszcze jej nie skończył to zapraszam :)
Tradycyjnie dziękuję Shaunee Altmann, która cierpliwie wyszukuje i poprawia błędy w moich tłumaczeniach.
Od autora: Zanim zaczniecie czytać, chciałbym wyjaśnić kilka kwestii dotyczących tej historii. Po pierwsze, pochłonęła mnie całkowicie. To również inny Harry i inna Ginny niż w moich poprzednich opowieściach. Postacie są luźno oparte (wiem, że to głupie, ale nie mogłem się powstrzymać) na Apollu i Starbuck z serialu Battlestar Galactica. Nie wiem czy ktoś z Was go ogląda, ale ja go uwielbiam, więc pewne sceny z tego serialu znalazły się w tej historii, oczywiście zmienione tak, by pasować do Harry'ego i Ginny. W tej opowieści Harry i Ginny zostają szybko przyjaciółmi, którzy nie boją się kłócić i ranić, bo wiedzą, że nie skrzywdzą tym nikogo innego i zawsze do siebie wrócą. Voldemort dotknął ich tak głęboko, że nikt poza nimi tego nie rozumie. Mogą polegać tylko na sobie i to tworzy więź, która przetrwa wszelkie burze. Kochają się, ale boją się zrobić ostatni krok, obawiając się utraty tego, co już mają. Kłócą się, krzywdzą, popełniają błędy i uciekają od siebie, ale zawsze wracają.
Wspominałem już, że to AU?
Ale nie chcę, by była to jakaś epopeja przedstawiająca na nowo całą serię HP. Niektóre rozdziały są krótkie, pewne części omawiam pobieżnie, a niektóre w ogóle pomijam. To nie znaczy, że nie miało to miejsca. Powinniście po prostu założyć, że jeśli coś nie jest tu wspomniane, to wydarzyło się jak w książkach. Ja to jedynie odrobinę wykrzywiłem.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłej lektury!
Prolog
Gdy schodził do Komnaty Tajemnic, by uratować Ginny Weasley, nie mógł przewidywać co jakie będą tego konsekwencje. Nie miał pojęcie, że będzie ratował jej duszę. Uważał, że musi tylko uratować małą siostrzyczkę najlepszego przyjaciela. Nie wiedział, że opętał ją Tom Riddle, ani że ratując ją zadzierzgnie między ich duszami więź wynikającą z wzajemnego zrozumienia. Dopiero później, znacznie później, zrozumiał, że nie da się ocalić czyjejś duszy i nie stracić odrobiny własnej.
Rozdział 1 – Zaczęło się od ratunku…
Harry Potter patrzył niespokojnie, jak Molly Weasley wyprowadza swoje najmłodsze dziecko z biura profesora Dumbledore'a.
- Czy nic jej nie będzie, panie profesorze? – Harry obrócił się do dyrektora i ujrzał, że błękitne oczy starego czarodzieja migoczą do niego nad krawędzią okularów połówek.
- Myślę, że z czasem poczuje się lepiej – odpowiedział łagodnie dyrektor.
Wyciągnął różdżkę i wyczarował zestaw chińskiej porcelany. W dzbanku parowała gorąca herbata. Nalał aromatycznego płynu do dwóch filiżanek, do każdej wrzucił kostkę cukru i wręczył jedną z nich Harry'emu.
- Harry, zastanawiałeś się, jak Tom Riddle zwabił Ginny do Komnaty Tajemnic?
Harry pokręcił przecząco głową i łyknął herbaty.
- Nie, panie profesorze.
Dumbledore oparł się wygodnie, nie zwracając uwagi na własną filiżankę. Splótł dłonie i rzucił Harry'emu taksujące spojrzenie.
- Uważam, że użył dziennika, by ją opętać. Przejął jej umysł i ciało i zmusił ją do panowania nad potworem, który mógł z łatwością zabić jej przyjaciół.
Harry odstawił filiżankę.
- Harry, wydaje mi się, że takie doświadczenie zostawia po sobie ślad.
Harry odruchowo uniósł dłoń do blizny na czole.
- Nie, nie znak fizyczny – rzekł Dumbledore. – Coś głębszego. Rodzaj psychicznego śladu. On usiłował odebrać jej duszę. Coś takiego zostawia… inny typ blizny.
- Nie jestem pewien do czego pan zmierza – powiedział powoli Harry.
Dumbledore wziął herbatnik z talerzyka. Oparł się z powrotem i wbił wzrok w ciasteczko, które powoli obracał w palcach.
- Wiem, że czujesz się odpowiedzialny za to, co stało się Ginny. Czujesz, że Tom Riddle nigdy nie użyłby jej do zwabienia cię na dół, jeśli nie byłoby cię w pobliżu. Mam rację?
Harry ciężko przełknął ślinę. Faktycznie przemknęło mu to przez głowę.
- Więc jeśli czujesz się winny z tego powodu, to wyobraź sobie jak musi się czuć Ginny, która wie, że Tom Riddle użył jej, by wypuścić na uczniów bazyliszka, potwora. Na szczęście nikt nie zginął, ale to zapewne nie sprawia, że czuje się lepiej.
- Jak on to zrobił, profesorze? Nie rozumiem w jaki sposób ją wykorzystał.
Dumbledore uśmiechnął się, ale w jego oczach nie było wesołości.
- To chyba najgorsza część tego wszystkiego. Voldemort mógł wykorzystać Ginny nie tylko dlatego, że pisała w tym dzienniku, ale przede wszystkim dlatego, że przelewała w niego swoją duszę. Pisała o wszystkim, powierzała mu wszystkie swoje nadzieje, lęki, marzenia, wątpliwości. Stała się swoim najgorszym wrogiem, a Tom Riddle wykorzystał to bezlitośnie.
Dyrektor potrząsnął głową i kontynuował:
- Nawet nie mogę sobie wyobrazić co musiała czuć. Była tak blisko z Voldemortem, praktycznie częścią niego. Najważniejsze wydarzenie w jej życiu zostało powiązane z kimś takim…
Urwał, ale na Harry'ego spłynęło olśnienie. Nagle go zemdliło, bo uświadomił sobie, że przeżył dokładnie to samo. Wszystko co istotne w jego krótkim życiu (może za wyjątkiem Rona i Hermiony) stało się z powodu Voldemorta: śmierć jego rodziców, odnalezienie Kamienia Filozoficznego w zeszłym roku, śmierć profesora Quirrella na jego oczach, zabicie bazyliszka…
- Niestety Ginny będzie się winić bardziej, niż to wskazane. Nie było niczego, co mogłaby zrobić. Ale ona nie będzie tak na to patrzyła. Nie zrozumie, że winić należy tu jedynie Voldemorta.
Harry zadrżał. Niemal czuł, jak tyrania Voldemorta osiada ciężko na atmosferze w tym gabinecie. Choć nie miał ciała, mroczny czarodziej wciąż rujnował wszystko, czego dotknął. A teraz Ginny nigdy nie będzie taka sama. Jej życie zostało zmienione równie nieodwołalnie jak los Harry'ego, gdy zaklęcie śmierci odbiło się i trafiło w Voldemorta.
- Czego pan ode mnie oczekuje? – spytał Harry, niepewny, ale zdeterminowany.
- Uważam po prostu, że pannie Weasley przydałby się przyjaciel. Jej rodzina oczywiście będzie starała się jej pomóc, ale trudno im będzie zrozumieć przez co przeszła. Pomogłoby jej, gdyby miała przyjaciela rozumiejącego co znaczy być dotkniętym przez Voldemorta. Kogoś, kto również ma więź z Tomem Riddle.
- My… myśli pan, że Ginny ma teraz jakąś więź z Tomem Riddle? – spytał Harry, odpychając od siebie filiżankę. Choć w gardle nagle mu zaschło, nie mógłby przełknąć ani kropli.
Dumbledore spojrzał na niego ze smutkiem.
- Nie wiem, Harry. Wiem, że usiłował użyć jej duszy dla własnych celów, a choć ocaliłeś ją w samą porę, nie wiemy jaka skaza pozostała wewnątrz niej.
Harry siedział w milczeniu, analizując słowa starego czarodzieja. Dumbledore wyjaśnił już, że kiedy Voldemort usiłował zabić go jako dziecko, zostawił na nim ślad. Właśnie dlatego był wężousty, a jego blizna czasem bolała. Ponieważ Voldemort gdzieś tam był, choć nie miał cielesnej powłoki.
- Co… co mogę zrobić?
Harry naprawdę chciał pomóc, ale nie miał pojęcia jak może to zrobić. Ocalił Ginny wyłącznie dzięki szczęściu. Naprawdę nie miał pojęcia jak jej pomóc. Poza tym ledwo ją znał. Była młodszą siostrą Rona, która podkochiwała się w Harrym, przez co wstydziła się go. Nigdy nawet nie rozmawiali.
- Myślę, że możesz zacząć od bycia jej przyjacielem – odpowiedział dyrektor. – Jeśli mam rację, będzie bardzo potrzebowała przyjaciół.
Harry potaknął. Jego oczy spoczęły na mieczu, którym zabił bazyliszka. Klingę wciąż pokrywała zaschnięta krew. W jego umyśle pojawił się obraz bladej Ginny, leżącej nieruchomo na podłodze Komnaty Tajemnic. Zadrżał.
- Wiesz, Ginny musi być niezwykle potężną czarodziejką, by walczyć z opętaniem przez Toma Riddle'a przez niemal rok – zauważył Dumbledore. – Kolejna wasza wspólna cecha.
- Co takiego, panie profesorze?
Dumbledore łyknął wystygłej herbaty.
- Voldemort uczynił was oboje silniejszymi. Nie tylko dlatego, że zostawił w was odrobinę swojej magii, ale i dlatego, ze oboje przeżyliście.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- A, wydaje mi się, że to Lucjusz Malfoy.
Harry wiercił się na łóżku, usiłując znaleźć wygodną pozycję. Słowa Dumbledore'a z poprzedniego wieczoru wciąż rozbrzmiewały mu w głowie. Tom Riddle opętał Ginny. A co gorsza robił to przez cały rok. Jak Harry mógł być tak ślepy? Powinien wiedzieć, że jest coś podejrzanego w tym wspomnieniu, które pokazał mu Tom Riddle.
Odrzucając przykrycie Harry wstał z łóżka i złapał pelerynę niewidkę. Zszedł po schodach do pokoju wspólnego. Ktoś już tam siedział. Ogień dogasał i drobna postać zwinęła się na dywaniku tuż przed kominkiem. Postać z długimi rudymi włosami.
- Ginny? – Harry podszedł do fotela stojącego najbliżej ognia. – Wszystko w porządku?
Zaśmiała się nieprzyjemnie, nie odrywając wzroku od zamierających płomieni.
- Pewnie. Super. Wręcz rewelacyjnie. Nigdy nie czułam się lepiej.
No tak, to było głupie pytanie.
- Racja. Przepraszam. Kiepskie pytanie.
Nie odpowiadała i przez pewien czas siedzieli w milczeniu. Potem się odezwała:
- Powinnam ci podziękować. Za to, że mnie uratowałeś.
Usiłował się uśmiechnąć, ale to chyba nie była właściwa chwila.
- Nie ma za co. Przykro mi… wiesz… że musiałaś przez to przejść.
Uśmiechnęła się słabo.
- Dzięki. To co zrobiliście z Ronem… bardzo odważne. Przepraszam, że prawie przeze mnie zginąłeś. Byłam głupia… pisząc w tym dzienniku i tak dalej.
- Ginny, to nie twoja wina, tylko Voldemorta.
- A jednak przeze mnie ludzie prawie zginęli – odezwała się cicho, jakby nie do końca mogła w to uwierzyć.
- Wszystko będzie dobrze. Dumbledore powiedział, że wywar z mandragory jest już niemal gotowy. I to nie była twoja wina.
- A jak ty byś się czuł? – spytała, obracając ku niemu wypełnione łzami oczy. – Gdybyś był na moim miejscu czy czułbyś, że to nie twoja wina?
Harry spojrzał w jej brązowe oczy i nie mógł skłamać.
- Nie – odpowiedział szczerze. – Winiłbym siebie. Dokładnie tak, jak ty.
Skinęła głową i spojrzała z powrotem w ogień. Harry zastanawiał się, co powinien teraz powiedzieć. Nie szło mu dobrze pocieszanie innych ludzi, a zwłaszcza dziewczyn. A ona nie prosiła go o nic. A jednak czuł, że powinien zrobić cokolwiek…
Ześliznął się z fotela i usiadł obok niej na dywaniku. Objął kolana ramionami, naśladując jej pozycję. I siedział przy niej bez słowa, aż ogień zgasł całkowicie, a słońce wzeszło nad horyzont.
Od tłumacza: A teraz grzecznie zaznaczamy pod rozdziałem „dodaj do ulubionych" i wciskamy „save". Komentarz opcjonalny, ale mile widziany ;)
Zapraszam na mojego bloga „Z pierwszej półki", link w moim profilu.
W następnym rozdziale:
- Harry i Ginny spotykają się po wakacjach
- Wizengamot chce przeprowadzić śledztwo w sprawie Komnaty Tajemnic
