Dla osób nieuczących się angielskiego: bitter to gorzki, sweet – słodki.

Bittersweet.

Tak, to było doskonałe określenie jego miłości. Połączenie słodyczy z goryczą.

Bittersweet.

Ona po prostu taka była. Gorzka, lecz tak cudownie wierna. Była przy nim, gdy jej potrzebował, lecz częstowała go goryczą.

Bittersweet.

Lecz wtedy, gdy to on się musiał kajać, czuł raczej jej słodycz niż gorycz, na którą zasługiwał.

Bittersweet.

Gorzka, gdy obijał się w pracy, słodka, gdy coś zawalił.

Bittersweet.

Idealna harmonia. Idealna równowaga. Równoważna wymiana. Słodycz za gorycz.

Bittersweet.

Wiedział, że nie może bez niej żyć. Wiedział, że żadna inna mu jej nie zastąpi. Każda inna była albo zbyt gorzka, albo zbyt słodka. Tylko ona była w sam raz.

Bittersweet.

Już kiedyś próbował żyć bez niej. Poddał się po dwóch dniach. Wiedział, że to jego mały, nieszkodliwy nałóg.

Bittersweet.

Jak para rękawiczek, zawsze musiała tu być. I zawsze była. Zawsze, by dostał to, czego potrzebował.

Bittersweet.

Zostawiała takie miłe, ciepłe uczucie. Uczucie, które mówiło: będę tu, gdy będziesz mnie potrzebował. Gdy będziesz potrzebował goryczy lub słodyczy – dam ci ją.

Bittersweet.

Mógłby całe dnie spędzać z nią sam na sam, wdychając jej słodki – i gorzki – zapach.

Bittersweet.

Teraz też to czuł. Czuł, że jej potrzebuje. Był w pracy, jednak nie mógł się powstrzymać.

Bittersweet.

Rozejrzał się uważnie. Nikt na niego nie patrzył. Mógł spokojnie sięgnąć do niej…

Bittersweet.

Jedną ręką odwinął papierek i odłamał kawałek. Dyskretnie włożył go do ust. Cudowny smak słodko-gorzkiej czekolady rozlał się po jego języku. Tak, to była jego prawdziwa miłość.

Bittersweet.