Baśń o chłopcu zamienionym w skrzata
Ostrzeżenia: drarry, specyficzny humor i trochę słów powszechnie uznanych za wulgarne
Wstęp
Wśród wielu baśni i legend opowiadanych przez czarodziejów dla swoich pociech, na szczególną uwagę zasługuję ,,Baśń o chłopcu zamienionym w skrzata". Jest to opowieść wywodząca się z czasów potterowskich. Z resztą sam Harry Potter Wielki jest jednym z głównych jej bohaterów.
Autorką oryginalnego opowiadania jest Miranda Skeeter, wnuczka popularnej dziennikarki tamtych czasów – Rity Skeeter.
O tym czy ta historia mogła wydarzyć się naprawdę dyskutowali najlepsi eksperci w dziedzinach eliksirów, zaklęć czy transmutacji. Nie potrafili oni jednak przedstawić jasnego wniosku.
Teraz ponad cztery wieki później udało mi się rozwiązać tę zagadkę. Zanim jednak przystąpię do wyjaśnień, pozwólcie, że przytoczę treść owej legendy, która od setek lat służy nam do uczenia młodych czarownic i czarodziejów szacunku do innych magicznych istot.
Baśń o chłopcu zamienionym w skrzata
Draco Malfoy nigdy nie był grzecznym chłopcem. Już od maleńkości dokuczał wszystkim słabszym i biedniejszym. Nie szanował nikogo i niczego. Gdy był dziecięciem dwuletnim jego ulubionym zajęciem było ciąganie skrzatów domowych za uszy. Te jednak szybko nauczyły się schodzić z drogi młodemu paniczowi. Co na to rodzice młodego arystokraty? O ile Narcyza próbowała tłumaczyć synkowi, że skrzaty także mają uczucia, to wszystkie te nauki przelatywały jakby obok uszu chłopca, który od narzekań matki wolał o wiele bardziej słuchać pochwał ojca, który mówił, że młodzieniec jest prawdziwym Malfoyem, ponieważ zna swoją wartość.
Mijały lata, a Draco ani trochę się nie poprawił. Wręcz przeciwnie! Kiedy miał lat siedem przestał szanować nawet swoich prywatnych nauczycieli, którzy byli przecież jedynie jego pracownikami. Kiedy powiedział o tym rodzicom Narcyza jedynie złapała się za głowę, natomiast Lucjusz kupił mu najnowszy model miotły dla bardzo młodych czarodziejów.
Kiedy chłopiec ukończył jedenaście lat rodzice posłali go do Hogwartu, aby nauczył się jak być wielkim czarodziejem. Ten już w pociągu poznał samego Harry'ego Pottera. Młodzieniec od maleńkości słyszał historię o dzielnym bohaterze, dlatego też bardzo chciał się z nim zaprzyjaźnić. Aby mu zaimponować rozmowę zaczął od wyśmiania towarzysza Pottera, w którym rozpoznał jednego z Weasley'ów oraz przechwałkami na temat swojego majątku i statusu społecznego. Harry jednak był bardzo szlachetnym młodzieńcem, toteż odrzucił wyciągniętą rękę Draco, a na swojego przyjaciela wybrał ubogiego Ronalda Weaslaya.
Draco nie był przyzwyczajony do bycia ignorowanym, dlatego zadecydował, że skoro nie może być przyjacielem Harry'ego, to zostanie jego arcywrogiem. Sytuacji nie pomógł także fakt, że Malfoy został ślizgonem, podczas gdy Pottera Tiara przydzieliła do domu Godryka. Zaraz po Ceremonii Przydziału , chłopiec postanowił więc, że odtąd jego życiową misją będzie uprzykrzanie życia Harry'emu Potterowi. Oczywiście zaraz napisał list, aby poinformować o tym swojego ojca. Dwa dni potem otrzymał od niego najdroższą czekoladę z Miodowego Królestwa i książkę o czarnomagicznych klątwach.
Przez następne sześć lat Draco robił wszystko, aby zatruwać życie Harry'ego Pottera, Rona Weaslaya oraz ich przyjaciółki – Hermiony Granger, nazwanych przez wszystkich Złotą Trójcą. Oprócz nich na swoje ofiary młodzieniec wybierał także czarodziei biedniejszych od siebie oraz osoby mugolskiego pochodzenia. Jednak najbardziej dokuczał on skrzatom domowym, które pracowały w zamku. Za wszystkie te przykrości wyrządzane innym, ojciec Draco nagradzał go najnowszymi miotłami, słodyczami i przeróżnymi drogocennymi przedmiotami, o których tylko młody czarodziej mógłby zamarzyć.
Także moi mili widzicie, że Draco nie miał zbyt wielkich szans na stanie się dobrym czarodziejem. Jednak sama Magia mimo wszystkich jego wad bardzo polubiła młodzieńca, dlatego zdecydowała, że należy mu się lekcja dobrego wychowania, aby wyrósł na przyzwoitego człowieka.
Trzydziestego pierwszego lipca, w siedemnaste urodziny Harry'ego Pottera, kiedy Draco się obudził, poczuł, że nie znajduje się już w swojej ogromnej sypialni w dworze Malfoyów. Wręcz przeciwnie! Przebywał on w maleńkim pokoiku wypełnionym starymi, połamanymi meblami, a nie drogocennymi antykami jakie widywał codziennie po przebudzeniu. Na mocno sfatygowanym już łóżku dostrzegł czuprynę czarnych roztrzepanych włosów. Zaraz potem spod kołdry wyłoniła się głowa, do której owa czupryna należała. Draco zamarł, kiedy na czole jej właściciela dostrzegł charakterystyczną bliznę w kształcie błyskawicy.
- Co ja robię w sypialni Pottera? – szepnął. Zaraz też zauważył, że jego głos brzmiał bardziej piskliwie niż zazwyczaj. Dodatkowo wszystko dookoła wydawało się mu nienaturalnie duże. W rogu pokoju dostrzegł lustro. Szybko podbiegł do niego, a zaraz potem przeraźliwie krzyknął.
Krzyk ten oczywiście obudził śpiącego Pottera, który mimo bolesnego uszczypnięcia się w ramię wciąż nie mógł uwierzyć, że już nie śpi. Widywał już skrzaty domowe, ale ten, który obecnie stał w jego pokoju przeglądając się w lustrze wyglądał zupełnie inaczej niż jego hogwarccy pobratymcy. Po pierwsze miał włosy! I to nie byle jakie, ale były to przecudne platynowe kosmyki spadające kaskadami na plecy tego przedziwnego stworzenia. Do tego skrzat ten miał na sobie o wiele za dużą zieloną koszulę nocną w kolorowe smoki. Bohater zastanawiał się do kogo może należeć to przedziwne stworzenie. Kiedy skrzat się odwrócił Potter mógł w końcu przyjrzeć się jego twarzy. Ze zdziwieniem stwierdził że widział już kiedyś te ogromne szare oczy, które teraz przyglądały mu się ze strachem. Patrzyli na siebie w milczeniu, aż w końcu Harry powiedział:
- Cześć.
Draco, który w końcu uświadomił sobie w jak trudnej sytuacji się znalazł zaczął płakać.
- Hej, co się stało malutki? Czy twój pan cię odrzucił? – zapytał Harry, widząc, że skrzat trzyma w maleńkiej dłoni szlafmyce.
- Ja... ja… jestem Dra... – Draco urwał w pół słowa, myśląc, że kiedy Potter dowie się o jego prawdziwej tożsamości będzie chciał się zemścić za wszystkie wyrządzone mu i jego przyjaciołom krzywdy.
- Dobrze, nie musisz mi o tym teraz mówić, jeśli nie chcesz. Ale co tu robisz?
- Nie wiem panie Harry – ślizgon uznał, że na razie najbezpieczniej będzie dla niego udawać prawdziwego skrzata.
- Och, dobrze. A jak się nazywasz? – zapytał Harry nie zastanawiając się nawet nad tym skąd stworzenie zna jego imię.
- Jestem … - Draco przez chwilę zastanawiał się nad odpowiednim imieniem. W końcu wpadł na idealny pomysł. – Jestem Smok panie Harry.
- Powinienem się domyśleć – zaśmiał się Harry patrząc na strój skrzata. – Jeśli chcesz mogę dopasować twoją szatę – dodał przypominając sobie, że od dzisiaj może już używać magii legalnie.
Draco przytaknął i po chwili jego koszula stała się na tyle krótka, że mógł w niej chodzić bez potykania się.
- Czy może pan zmienić jej kolor panie Harry? – zapytał. Zauważył też, że mówienie po skrzaciemu wychodzi mu coraz lepiej.
- Oczywiście – odrzekł bohater i moment później ubranie Malfoya stał się niebieskie.
- Dziękuję panie Harry! – wykrzyknął szczęśliwie skrzat.
- Nie ma za co Smoku. Ale muszę ci coś powiedzieć. Widzisz według czarodziejskiego prawa jestem już dorosły, dlatego dzisiaj muszę opuścić to miejsce i wyruszyć w podróż, aby znaleźć sposób na pokonanie Lorda Voldemorta.
- Niech pan Harry nie zostawia Smoka – zapłakał Draco z przerażeniem zauważając, że zachowuje się jak prawdziwy skrzat domowy i nawet tego nie kontroluje.
- Dobrze możesz iść ze mną Smoku, ale ostrzegam, że będzie to niebezpieczna podróż.
- Dziękuję panie Harry – powiedział uradowany były czarodziej, a obecnie skrzat.
Harry Potter i Draco wspólnie wyruszyli, aby znaleźć sposób na pokonanie Czarnego Pana. Młody Malfoy spędzając tyle czasu z Wybawicielem Czarodziejskiego Świata odkrył, że zaczyna lubić swojego nowego pana i postanowił, że nawet jeśli na powrót stanie się czarodziejem to i tak będzie dla niego miły. Jednak wciąż w głęboko w myślach uważał, że jedynie czarodzieje czystej krwi zasługują na jego szacunek. Lecz miało to się wkrótce zmienić.
Pewnego dnia w trakcie trwania ich wędrówki Harry znalazł stare wydanie Proroka Codziennego, w którym znajdował się artykuł o tym, że trzydziestego pierwszego lipca zaginął Draco Malfoy. W tej samej chwili Potter uświadomił sobie skąd zna szare oczy swojego skrzata. Przywołał go do siebie i pokazał gazetę. Winne spojrzenie stworzenia uświadomiło bohaterowi, że miał rację. Zdenerwowany myśląc, że cała ta sytuacja była podstępem, aby go śledzić i powstrzymać przed pokonaniem Czarnego Pana, Harry wyszedł poza teren, który otaczały zaklęcia ochronne. Niestety ze złości zapomniał o różdżce, przez co stał się łatwym celem dla śmierciożerców. Kiedy ci zaatakowali młodzieńca, Draco wyczuwając, że coś niedobrego dzieje się z jego panem, pośpieszył mu na pomoc. Jednak nie potrafiąc jeszcze do końca władać swoją skrzacią magią sam również został pojmany przez sługi Voldemorta.
Okazało się, że Czarny Pan aktualnie miał swoją siedzibę we dworze rodziny Malfoyów. Pottera umieszczono w lochach, natomiast Draco, którego nie rozpoznali nawet jego rodzice, skierowano do pracy z innymi skrzatami.
Młody Malfoy przebywając wśród czystokrwistych śmierciożerców jako skrzat domowy z przykrością stwierdził, że nie jest to przyjemne. Każdy czarodziej uważał, że jest od niego lepszy i że młodzieniec powinien mu we wszystkim służyć. Kiedy nie wykonywał rozkazów poprawnie, albo robił coś zbyt wolno, klątwa która niewoliła wszystkie skrzaty zmuszała go, aby się ukarał. Wiele osób specjalnie mówiło mu, ze jest złym skrzatem, aby zobaczyć jak uderza głową w ścianę albo przytrzaskuje sobie ręce drzwiami. Często też był popychany albo kopany, kiedy sprzątał pokoje. Nawet jego własny ojciec uderzył go swoją laską, kiedy chłopiec ze zdenerwowania wylał odrobinę herbaty, którą właśnie przygotował. Dodatkowo inne skrzaty rozpoznały w nim swojego dawnego pana i wykorzystały tę sytuację, aby się na nim zemścić. W końcu jednak widząc jak źle śmierciożercy traktowali młodego Malfoya, myśląc że jest on osobistym sługą Pottera, skrzaty postanowiły się nad nim zlitować i nauczyły go kilku skrzacich sztuczek, między innymi aportacji na terenie miejsc otoczonych polem anty-aportacyjnym. Dzięki temu Draco mógł lepiej wykonywać rozkazy przez co był o wiele rzadziej karany przez mrocznych czarodziejów.
Mimo tego, że służba w swoim dawnym domu była dla Draco bardzo przykrym doświadczeniem, to jednak dzięki temu w końcu zrozumiał, że nie ważny jest status krwi czy gatunek, bo wszystkie stworzenia czują tak samo. Widział jak odważni byli czarodzieje mugolskiego pochodzenia, którzy nawet podczas tortur nie wydali swoich towarzyszy, podczas gdy niektórzy magowie z szanowanych rodów byli gotowi poświęcić własne rodziny, aby oszczędzić sobie bólu.
Pewnego dnia śmierciożerca o nazwisku Carrow nie poznając, że Smok jest skrzatem Harry'ego, kazał mu zanieść posiłek do lochów dla więźnia. Kiedy tylko Draco znalazł się w celi Pottera szybko chwycił wycieńczonego bohatera za rękę i aportował ich do Hogwartu.
Kiedy Harry Potter został uratowany, Magia uznała, że młody Malfoy dostał już wystarczającą nauczkę za swoje niegodziwe postępowanie i na powrót zamieniła go w człowieka.
Obaj chłopcy po długiej rozmowie postanowili dać sobie drugą szansę i zostali przyjaciółmi. Draco postanowił także przeprosić wszystkie osoby którekolwiek obraził lub skrzywdzić i wszyscy chętnie mu przebaczyli.
Z czasem przyjaźń obu chłopców zamieniła się w głębsze uczucie.
A gdy nadeszła Wielka Bitwa, Draco Malfoy wraz z Harry Potterem, trzymając nawzajem swoje dłonie, stanęli naprzeciwko Lorda Voldemorta. A ich moc dzięki miłości jaka ich połączyła stała się tak silna, że wspólnie pokonali Czarnego Pana.
Kiedy pochowano poległych w walce i zakończył się okres żałoby, w Hogwarcie urządzono wielki bal, podczas którego Harry oświadczył się Draco. Niedługo potem obaj bohaterowie wzięli ślub, a potem żyli już długo i szczęśliwie.
A jak było naprawdę? Cofnijmy się do lata 1997 roku...
