Brennan
radośnie ściska swego ojca, wpatrując się jednocześnie w
stojącego nieco dalej uśmiechniętego Bootha. Zack. Hodgins i
Angela podeszli do niej aby pogratulować skompletowania rodziny. Gdy
w końcu odchodzą, zostaje tylko ona, Max, Russ i Booth.
-Udało
się, znów jesteśmy razem! Chodźmy to jakoś uczcić!- wykrzyczał
rozradowany Max.
- Popieram-odparł Russ.
-W takim razem
chodźmy do mnie, nie mam ochoty na żaden bar, czy coś w tym
stylu.- zaproponowała Brennan.
- Masz rację, uczcijmy to
kameralnie w gronie rodziny i przyjaciół.- odpowiedział ojciec
Brennan kierując swoją wypowiedź także do Bootha. Ona również
spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
- Oh, dzięki,
ale....Szczerze mówiąc...-gubił się we własnych słowach
Seeley.- To bardziej rodzinne święto, więc ja...
- Daj
spokój-przerwała mu Tempe, złapała pod rękę i wszyscy udali się
w kierunku samochodu.
*Mieszkanie Brennan*
Siedzieli
razem uśmiechając się, co chwilę padały kolejne toasty. Brennan
czuła się szczęśliwa mając wokół siebie wszystkich, którzy są
jej najbardziej bliscy.- Kochani, obiecuję że szybko nadrobimy
stracone lata! Jesteśmy rodziną i w końcu możemy być razem...- w
oczach Maxa pojawiły się łzy, co wyraźnie udzieliło się
pozostałym. Nawet spojrzenie Bootha zrobiło się nieco
Maxa wreszcie skierował się w stronę agenta, który
wyraźnie czuł się nieswojo świętując uwolnienie człowieka,
którego sam aresztował...
- Booth, słuchaj...Wiem doskonale,
że ty....Wykonywałeś swoją pracę i tyle, więc nie mam do ciebie
żalu. Mało tego.- podchodzi do Bootha, dotyka jego ramion.-
Dziękuję.- mówi w końcu, co wprawia Seeley'a w osłupienie.
-
Ale...za co?- pyta nie ukrywając zdziwienia Booth.
- Za
Temperance, za to co dla niej zrobiłeś, za to co nadal robisz...Za
to , że ją wspierasz. za to jak broniłeś jej w sądzie...Widziałem
z jaką trudnością przychodziły ci dzisiejsze zeznania. Za to
wszystko ci dziękuję. I wiedz, że bardziej traktuję cię jak
drugiego syna, niż jak wroga.- wygłasza Max, po czym następuje akt
pojednania wyrażony w męskim uś z wyraźnym zadowoleniem
odwrócił się w kierunku stojącej obok siostry i rzucił zniżonym
głosem:
- No siostrzyczko, to by oznaczało, że teraz
musielibyście z Booth'em....
- Co?- spojrzała na brata
udając, że nie rozumie.
- No wiesz...-próbował kontynuować-
Niezła byłaby z was para, nie powiem...
- Daj spokój-przerwała
mu gwałtownie. Próbując nie dać znać po sobie jakie wrażenia na
niej wywarły słowa brata.
Potem siedzieli jeszcze razem przy winie, gawędząc w najlepsze o tym jak teraz będzie wyglądało ich życie. Zdecydowali, że na razie Max zamieszka z synem, a potem cos wymyślą na dłuższa metę.
- Ok, jak na dziś to chyba
wystarczy nam wrażeń-stwierdził Russ- Czas na nas, zresztą jutro
rano musze się stawić w pracy.
- Ale....przecież jeszcze nie
jest tak późno-próbowała protestować Brennan.- Chcecie zostawić
mnie samą?- Będziemy mieli teraz dużo czasu córeczko- uspokoił
ja ojciec głaszcząc po włosach.- A poza tym nie zostajesz sama -
dodał wskazując na ła, że dalsze dyskusje nie mają
sensu, więc pożegnała się i odprowadziła rodzinę do drzwi.
Zamknąwszy je za wychodzącymi oparła się o nie, odetchnęła
głęboko i
spojrzała na stojącego w salonie Bootha. Wyglądał
bardzo pociągająco w koszuli z podwiniętymi rękawami, poluźnionym
krawatem i kieliszkiem wina w dłoni. Uśmiechnęła się do niego
jednak po chwili jej oczy nie wiadomo dlaczego zaczęły powoli
napełniać się łzami. Westchnęła nie dowierzając, że to
wszystko dzieje się naprawdę...
- Zamierzasz stać tam do rana?
Hej Bones wszystko....w porządku? - mówił podając w kierunku
partnerki. Gdy był już przy niej akurat łza spłynęła jej po
policzku...
-Heej…- wyszeptał, dotykając delikatnie dłonią
jej policzka i kciukiem ocierając spływająca strużkę.- Już po
wszystkim... Już wszystko dobrze...
Spojrzała mu głęboko w
oczy..- Nawet nie wiesz jak bardzo się bałam...Bałam się, że go
stracę, choć wierzyłam, że jest winny...Wierzyłam ,że jest
winny, a to przecież mój ojciec. Nie powinnam...-pojawiły się
kolejne łzy- Jestem złą córką Booth...
- Cii…- przerwał
jej, kładąc palec na ustach, po czym ujął w dłonie jej smutna
twarz.- Nie obwiniaj się już o nic... Nie warto.. To już koniec,
wszystko stało się jasne. Twój ojciec jest wolny i teraz będzie
już tylko przy tobie. Tak samo jak Russ...Odzyskałaś swoją
rodzinę, więc uśmiechnij się i ciesz na myśl o tym wszystkim co
was teraz czeka. Co będziecie mogli robić razem. I nie rozmyślaj o
tym co było, o tym co powinnaś, a czego nie. Patrz sercem Bones...
Sercem... I ciesz się...- mówił cały czas patrząc jej głęboko
w oczy. Na koniec obdarzył ją swym rozbrajającym szczerym
uśmiechem rodem z reklamy pasty do zębów. Zamarła. Przez chwile
nie mogła wydobyć z siebie ani słowa...W końcu przyciągnął ją
do siebie i mocno przytulił.
Poczuła się bezpiecznie jak nigdy
dotąd. W jednej chwili wszystkie obawy odeszły jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki. Zawsze tak na nią działał. Był jedyna
osobą, która potrafiła momentalnie poprawić jej humor samą swoja
obecnością.Wtuliła się w niego mocno wdychając delikatny zapach
jego wody kolońskiej, a on delikatnie gładził jej włosy. Trwali w
tym uścisku przez dłuższą chwilę. O wiele dłuższą niż
zdarzało im się to dotychczas.
- Dziękuję...-wyszeptała w
końcu, a następnie oswobodziła się nieco z jego mocnych ramion na
tyle, aby spojrzeć mu w twarz.- Dziękuję...że jesteś- dokończyła
uśmiechając się. Odpowiedział jej tym samym. Patrzyli teraz na
siebie, a ich twarze były niewiarygodnie blisko. Niebezpiecznie
blisko, a odległość ta zmniejszała się coraz bardziej w miarę
upływających sekund. W końcu ich usta zetknęły się - najpierw
ostrożnie i niepewnie, aż w końcu złączył je delikatny, acz
pełen wyrazu, czuły pocałunek. Brennan poczuła, że miękną jej
kolana, jej ciało przeszedł dziwny dreszcz i niemalże zakręciło
jej się w głowie. Nie wiedziała czy to na skutek wypitego wina czy
to była wina pocałunku Bootha. Czuła się co najmniej dziwnie.
Dziwnie acz wyjątkowo...przyjemnie. Ale nie chciała o tym myśleć,
a juz na pewno nie teraz...
Spojrzeli na siebie niepewnie, jednak
nie było to już to samo spojrzenie jakim obdarzali się na co
dzień. Było w nim coś więcej. Znacznie więąc się
urokowi chwili, złączyli swe usta w kolejnym, tym razem bardziej
namiętnym pocałła go za krawat i z całej siły
przyciągnęła do siebie, przywierając tym samym mocniej do drzwi.
Sytuacja zdawała się coraz bardziej wymykać spod kontroli. Ich
pocałunki były coraz bardziej namiętne, zachłanne, łapczywe.
Objęła go mocno za szyję, nie przestając całować. On zaczął
teraz błądzić ustami po jej twarzy, szyi. Rozwiązała do końca
krawat, rzuciła na podłogę i zaczęła wyciągać jego koszulę ze
spodni. On zajął się guzikami jej bluzki.W całym tym szaleństwie
nie dostrzegli nawet jak szybko znaleźli się w sypialni Brennan.
Booth spojrzał na nią czule, kiedy kończyła akurat rozpinać jego
koszulę, czekając jakby na przyzwolenie. Gdy Temp obdarzyła go
kolejnym namiętnym pocałunkiem, wziął ja na ręce i delikatnie
ułożył na łóżku, nie przestając całować. Co chwilę jakieś
części ich garderoby lądowały na podłodze. Chwilę później
sprawy potoczyły się znacznie dalej cenzura.... :P
Rano
tuż po przebudzeniu, uśmiechnęła się na wspomnienie tego
cudownego snu, w którym... Zaraz zaraz... Poczuła na karku czyjś
oddech i obejmujące ją mocno męskie ramię. Czy to możliwe,
aby...Odwróciła się lekko i ujrzała śpiącego w najlepsze i
mocno w nią wtulonego Bootha. Dopiero teraz tak naprawdę dotarło
do niej to co się wydarzyło. Poczuła się wyjątkowo niezręcznie,
aczkolwiek bardzo przyjemnie- nie wiedząc do końca dlaczego. Jak
powinna się teraz zachować? Poczekać przy nim aż się obudzi, czy
wyjść bez słowa. Rozmyślania przerwał dzwonek komórki Brennan.
Zerwała się na tyle szybko na ile pozwoliła spoczywająca na jej
talii ręka Bootha. Usiadła na brzegu łóżka.
-Brennan,
słucham.
-Cześć kotku, tu Angela mamy juz wyniki badań, o
które prosiłaś. O której będziesz w instytucie, bo
chcielibyśmy...
-Najpóźniej za godzinę-przerwała jej
zmieszana Tempe.
-W takim razie czekamy.
-Do
zobaczenia.-odpowiedziała słysząc jednocześnie za plecami, iż
Booth juz nie śpi..Odwróciła się wyraźnie zakłopotana
przykrywając się prześcieradłem pod samą brodę.
-Hej-wykrztusiła jakimś cudem.
-Hej- odparł jej Booth z
podobna miną, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą,
opierając się o wezgłowie.
- Dzwoniła Angela...Maja wyniki
badań, więc musimy...Powinniśmy...
-Ok- skwitował Booth
szukając wzrokiem jakiejś części swojej garderoby.
-Pójdę
do....-wskazała palcem w kierunku łazienki, po czym ściągnęła z
łóżka całe prześcieradło i owinęła się nim dokładnie niczym
mumia egipska. Booth został całkowicie odkryty więc sięgnął
szybko po jaśka i zakrył nim niczym listkiem figowym dziedzictwo
rodzinne.
-Jasne-odpowiedział zażenowany, nie patrząc na nią.
Po drodze pośpiesznie zbierała swoje rzeczy i weszła do
łazienki zamykając cicho drzwi.
-Wow!- wydusił pod nosem
Booth, nie wiedząc co ma myśleć o tym wszystkim i zaczął się
ubierać. Potem z wyraźnym skrępowaniem i w bardzo napiętej
atmosferze wypili szybka kawę i pojechali do dotarli
na miejsce, przyjaciele przywitali ją razem, widocznie jeszcze żyjąc
wydarzeniami dnia poprzedniego.
-Jest pani w zaskakująco dobrym
humorze dr Brennan-rzucił Zack po chwili wcześniejszych
konwersacji.
-A ty jakbyś się czuł mając za sobą jeden
najszczęśliwszych dni w życiu?- zapytała go Angela.- Prawda
kochanie?- zwróciła się tym razem do Brennan.
-Zdecydowanie-odpowiedziała jej spoglądając ukradkiem także w
kierunku Bootha, co nie umknęło jego uwadze...
M&R
