Życie ciężkie jest, straszne, ponure i złe.
Dzień w dzień zastanawiasz się, kiedy udręka skończy się.
Sąsiad wrogiem pozostanie
A przyjaciel po drugiej stronie stanie.
Zostaniesz sam z kłamcami,
Poznasz życia gorzki smak.
Podasz się?
Właściwie... to tak.
Choć nie ze strachu przed bólem,
Ze strachu przed samym sobą...
Gdyż nikomu własne lęki nie pomogą.

Pomarańczowe ściany, obrazy przedstawiające przeszłość, stary zegar, kwiaty w niebieskich doniczkach. Każdy element wystroju tego salonu o czymś świadczył. Farba o radości serca, obrazy o pamięci, zegar o upływie czasu, wybaczeniu błędów. No a kwiaty? One symbolizowały przyjaźń. Były świadectwem tego co najbardziej bolało blondyna, gdy to spoglądał na swoje bratki. Zamyślił się. Został sam. Bez nikogo. Nadszedł już XXI wiek a on nadal w pełni nie może się otrząsnąć. Każdy bierze go za idiotę, lenia, bezczelnego gościa. Nigdy nie przeczył. Idealnych osób przecież nie ma. Stara się utrzymywać pokojowe kontakty z innymi krajami, lecz po co? I tak wbiją mu sztylet w plecy. Zawsze tak było i będzie. Najbardziej jednak bolało go odejście Litwy. Niby nic wielkiego między nimi nie zaszło. Nadal rozmawiają na konferencjach, jednakże to nie to samo. Sztuczne uśmiechy, fałszywe słowa. W gruncie rzeczy, sam się zmienił po stracie przyjaciela. Pozornie był taki jak kiedyś ale jednak nie. Stracił najbliższą mu osobę. Westchnął cicho. Czuł się zupełnie niepotrzebny. Pewnie gdyby zniknął, urządzono by przyjęcie z tej okazji...
Nagle, zadzwonił telefon, wyrywając Feliksa z jego smutnych przemyśleń. Zaczął się rozglądać, szukając źródła hałasu. Niestety bycie bałaganiarzem nie pomagało mu w poszukiwaniach. Sprawdził już prawie cały salon. Jednak, dopiero po chwili, zrozumiał, że dźwięk wydobywa się z łazienki. Będąc lekko podenerwowanym a zarazem rozbawionym, znalazł swój telefon w koszu na pranie. Okazuje się że dzwoniący uratował komórkę przed niezbyt zdrowotnym kąpielom.
-Generalnie to czy się pali?- Zawołał wesoło do swojego rozmówcy. Potrafił świetnie udawać beztroskę i radość. Wiele razy ta umiejętność dodawała jego ludziom odwagi i nadziei. Bycie Polską nie jest łatwe, Feliks wiedział o tym doskonale.
-Eee no w pewnym sensie. Panie Polsko bałem się że się do pana nie dodzwonię. Mam bardzo ważną sprawę.
-Bysia?! Oj Bysia totalnie się ciesze że dzwonisz. Generalnie co u żoneczki?- Polska bardzo lubił nowych, zawsze było z nimi zabawnie.
-U Mariny dobrze, dziękuje. Mówiłem panu tysiąc razy żeby nie mówił pan do mnie Bysia - Słychać było wyraźnie zmieszanie mężczyzny, który nie miał bladego pojęcia jak się zachowywać wobec kraju - Mam bardzo ważne wieści.
-Bysia, Bysia~ To do ciebie bardzo pasuje pysiaczku- Feliks zaśmiał się wdzięcznie. Był to piękny, właściwie szczery śmiech. Nie ma nic lepszego od nowych aby poprawić sobie nastrój - Dobrze Byszyński to o co chodzi?
-Wynaleźliśmy to!- Zawołał pełen dziwnej energii. Polsce jednak nie musiał nic tłumaczyć. Od razu zrozumiał.
-Świetnie. Dobrze się spisałeś Byszyński. Pamiętaj to ściśle tajne.- Powiedział poważnym głosem, po czym dodał jak zwykłe wesoło - Generalnie to totalnie nie idź dziś na browara! Powinieneś jakby uważać na barmanów z dziwnymi brwiami. Bo oni to generalnie mogą cię zjeść! Narcia~
Jego zły humor znikł jak kamfora. Zrobili to! Przed Kiku i Alfredem. Niezwykłe osiągnięcie jak na ludzi z tak małego kraiku. Zachichotał idąc do salonu. Dzięki temu może zmienić przeznaczenie. Wcześniej się poddał. Sądził że już nic nie może zrobić z przeszłością a jednak... może! Stanął przed lustrem. Był ubrany tak zwyczajnie w tym niezwyczajnym dniu. Zwykła zielona koszula, zwykłe jeansowe spodnie, zwyczajne adidasy oraz niezwykłe zielone oczy wyglądające jak dwa piękne szafiry. W nich widać było wyraźnie co czuł. Wielką ekscytacje.

-
Fik zaczęłam dobre dwa lata temu. Gdzieś prolog już wstawiałam. Tak czy siak, mam nadzieje, że ten pomysł do mnie powróci ze zdwojoną siłą~!