Prolog
Twoje oczy są czarne. W języku metafor czerń jest przedstawiana jako symbol ignorancji, schodzenia na niewłaściwą drogę i zła. To śmieszne. Dla mnie czerń jest kolorem wiedzy, życia i miłości. Patrzę w Twoje oczy, albo wyciągam moje ręce, by dotknąć Twoich długich czarnych włosów i wiem, że mam rację.
Wczoraj zauważyłem, że to wszystko tak naprawdę powinno być spisane. Cała historia. Mimo że naprawdę nie wiem, od czego zacząć. To zwykle jest problemem. To trochę jakby próbować znaleźć początek początku. Uśmiechasz się tym specjalnym uśmiechem, który tylko ja mam przyjemność oglądać. Nachylasz się nade mną i szepczesz mi do ucha, mówiąc, że powinienem zacząć od razu.
Właśnie skończyłem dzisiejsze lekcje i teraz siedzę, gryząc końcówkę mojego pióra i mnąc w dłoni kawałek pergaminu. Słyszę odgłos Twoich kroków za mną — skończyłeś właśnie oceniać eseje uczniów pierwszego roku. Możesz w końcu odwracać moją uwagę od moich nieśmiałych prób przelania naszej historii na pergamin i upewnić się, że całym sobą reaguję na twój dotyk — jak ktoś zasłuchany w muzykę Orfeusza.
— Czy masz coś do dodania do kroniki naszego życia? Być może epilog.
Przyciągasz mnie do siebie, Twoje ramię owinięte wokół mnie. Patrzę w Twoje oczy i widzę w nich wszystko. Miłość. Życie. Dwie rzeczy, których nigdy nie miałeś — jak mi powiedziałeś, kiedy Spinner End zostało zniszczone. Koniec Grzesznika — jak to nazywasz z tym Twoim cynizmem.
Oświadczam Ci, że nie ma epilogu.
— Więc co teraz będzie? — szepczesz do mnie. Twój oddech jest łagodny i z jakiegoś powodu myślę o nasionkach mniszka lekarskiego unoszących się na wietrze lub o tumanie pyłu unoszącego się i wirującego w powietrzu. — Bo coś musi być.
— Co powiesz na niekończący się początek? — proponuję. Śmiejesz się i wplatasz palce w moje włosy. Śmiech, prawdziwie szczęśliwy śmiech jest czymś, czego nigdy nie robiłeś. Do dnia, w którym obaj — ze wszystkich ludzi właśnie ja i Ty — wzięliśmy ślub. To była wina Dumbledore'a, rzecz jasna... i jednego z jego bezwstydnie genialnych pomysłów.
