Witam wszystkich. Ten odcinek jest inny niż wcześniejsze i zaraz dowiecie się dlaczego;). Cieszę się, że historia rodziców Erici - choć smutna, ale w końcu znowu/dopiero się spotkali! - Wam się spodobała. Spojlerując dodam, że siostra Ćmy, wspomniana na razie tylko z imienia Christine, także odegra ważną rolę. Ale nie uprzedzając faktów...

Chapter dedykują Milrom(ie). Kiedy kolejny rozdział Twojego fanficka?...

Dag, jest hummer! Czarny!!! XD

Pozdrawiam i zapraszam do czytania! I komentowania (reviewowania także) oczywiście:).

ALEX'S STORY

Alex Lightwood nie lubiła ekskluzywnych restauracji, gdzie podawano kawior i homary, a o zwykłe piwo było naprawdę trudno. Czuła się w takich miejscach nieswojo zwłaszcza, kiedy osoba, przez którą została do Złotego Słońca zaproszona, spóźniała się już ponad półgodziny. Kiedy kończyła składać czwartego żurawia z serwetki, ktoś odsunął krzesło naprzeciwko. Podniosła oczy; jej ojczym rozpiął garnitur.

- Przepraszam za spóźnienie – powiedział szybko. – Już zamówiłaś?

- Nie, czekałam na ciebie. – Sięgnęła po menu, wiedząc już, że na zwykłe frytki z rybą nie ma co liczyć.

Po chwili oboje wybrali, a kelner przyniósł butelkę wina.

- Jak idą ci studia?

- W porządku. – Uśmiechnęła się; zaczynał się standardowy zestaw pytań.

- To dobrze, bardzo dobrze. – Mężczyzna upił łyk trunku. – Nadal mieszkasz z Ericą?

- Tak, jest najlepszą współlokatorką, jaką kiedykolwiek miałam.

- I policjantką przy okazji – dodał z uśmiechem. – Wiem, że jesteś z nią bezpieczna.

- Nie da się zaprzeczyć – uśmiechnęła ją gorzko.

- A masz ostatnio na oku jakiegoś chłopaka?

- Kilku. – Usiadła wygodniej na krześle. – Powiedz mi lepiej, czym się teraz zajmujesz.

- Wieloma rzeczami. Nie tęsknię za FBI. – Skończył swoją lampkę wina.

Miała już coś powiedzieć, kiedy zjawił się kelner z ich daniami.

- Coś jeszcze, panie Ellison? – zapytał; jej ojczym tylko podziękował łagodnym skinieniem głowy.

- Nie wiedziałam, że cię tutaj znają. – Spojrzała na mężczyznę uważnie; uśmiechnął się.

Przy jedzeniu rozmawiali na różne, niezobowiązujące tematy. Alex cały czas mu się przyglądała. Ile wiedział? W końcu szukał Connorów i spotkał się w cztery oczy z Cromartiem. Pamiętała o planie Erici.

Kiedy skończyła wino, w jej torebce zadzwonił telefon, a właściwie alarm, który ustawiła wcześniej.

- Halo? – Odebrała. – Serio?! Tak. Już dzwonię. Dzięki za info, Mary!

Wystukała numer swojej drugiej komórki i przystawiła telefon do ucha.

- Są już wyniki z egzaminu – powiedziała wesoło do Ellisona. – Trzymaj kciuki.

Przez chwilę wsłuchiwała się w głuchy sygnał łączenia, po czym zmarszczyła brwi i spojrzała na ekranik.

- Cholera, nie mam już kasy na karcie. No, pięknie po prostu! – Świetnie odgrywała złość, po chwili jednak spojrzała na ojczyma. – Pożyczyłbyś na chwilkę komórki? Błagam. To sprawa niecierpiąca zwłoki!

Ellison uśmiechnął się i podał jej swój telefon. Zawsze miał do niej słabość. Kiedy jej mama wyszła za niego, tak bardzo chciał się przypodobać swojej pasierbicy, że cały czas ją rozpieszczał. Alex oczywiście nie miała mu tego za złe. Wzięła komórkę z uśmiechem i wyszła z sali, mówiąc, że zaraz wraca.

Wybiegła przed restaurację i błyskawicznie wsunęła w telefon swoją kartę pamięci i zgrała na nią wszystkie dane z SIM. Potem zadzwoniła na uczelnię, dowiadując się o swoim wyniku, który znała już od trzech dni. Wróciła na salę, chwaląc się sukcesem. James zamówił im po kieliszku szampana. Świętowali.

Po powrocie do domu od razu włożyła kartę w laptopa i zaczęła przeglądać książkę telefoniczną Ellisona, a potem spis połączeń. Najczęściej dzwonił do C. Weaver. Skądś znała to nazwisko. Zgoogle'owała je i aż odsunęła się do monitora z wrażenia. Ruda od Shermana, na którą wpadła Erica!

- Ranyści – szepnęła do siebie. – Padniesz, kochanie!

Zrobiła sobie herbatę i wróciła do komputera. Otworzyła artykuł z Forbesa o Weaver i zaczęła czytać, mieszając gorący napar. Nagle usłyszała kroki na ganku, a potem szczęk kluczy. Odstawiła kubek, czekając na Ericę. Zamek jednak nie drgnął, ale nadal słyszała brzęk metalu. Coś było nie tak.

Wstała od stołu i poszła otworzyć. W progu stała Erica; w ręku trzymała pęk kluczy.

- Znalazłam twoją terminatorkę – powiedziała Alex z uśmiechem.

Jej przyjaciółka patrzyła na nią przez chwilę, a potem jej oczy wywróciły się białkami do góry. Zemdlała. Alex chwyciła ją w ramiona, zanim ta upadła na podłogę. Szybko wciągnęła ją do mieszkania i zamknęła drzwi. Erica była ciężka przez mechaniczne protezy, dlatego kiedy wreszcie wciągnęła ją na łóżko, osunęła się na materac obok bez siły, próbując wyrównać oddech. Szybko jednak obejrzała przyjaciółkę. Nie miała żadnych ran. Zmierzyła jej puls; był w porządku. A potem podniosła powiekę; Oko było nieruchome i puste. Wiedziała, co to znaczy: przeładowanie. Tak Erica nazywała sytuację, w której Mózg musiał poradzić sobie z nadmiarem danych i po prostu ją „wyłączał". To zdarzało się bardzo rzadko; ostatni raz był jakieś pół roku temu.

- Faktycznie padłaś – mruknęła Alex, idąc po laptopa.

Po chwili wyciągnęła kabel z głowy Erici i podpięła ją. Wpisała wszystkie hasła i zaczęła przeglądać system. Mózg nie lubił jakichkolwiek interakcji z zewnątrz; musiał sam poradzić sobie z przeładowaniem. Alex znalazła otwarty plik filmowy i odtworzyła go. Twarz Dereka była ściągnięta gniewem. Coś powiedział, ale nie było dźwięku. Mężczyzna był wściekły. Nagle pojawiło się jakieś zakłócenie i jego twarz zamazała się, żeby po chwili zmienić się w twarz Damiena. Ten także coś powiedział, ale jego twarz była łagodna jak zwykle. A potem Alex wyrzuciło z systemu; Mózg pozbył się intruza. Kobieta odłączyła kabel i spojrzała na przyjaciółkę; pogłaskała ją po włosach.

- Wracaj szybko, kochanie – szepnęła i wyjechała z kieszeni jej spodni telefon. Wybrała numer.

Derek nie odbierał. Zadzwoniła do Johna.

- Erica? – Usłyszała.

- Nie, Johnny, mówi Alex.

- Alex? Czy coś się stało? – W jego głosie pobrzmiał niepokój.

- Nie, tylko.. czy Erica narzekała dziś na ból głowy?

- Nic nie mówiła. Coś się stało?

Alex westchnęła i znowu spojrzała na nieprzytomną kobietę.

- Nic poważnego. Erica zemdlała, ale to już się zdarzało. Nie martw się, ja się nią zajmę.

- Mam przyjechać?

- Nie. – Zapewniła go szybko. – Poradzę sobie jak zwykle. Uważaj na siebie.

- Ty też. I dzwoń, gdyby coś.

- Jasne. Na razie. – Rozłączyła się.

Wzięła prysznic i wróciła do Erici. Usiadła obok niej, otwierając podręcznik. Spojrzała na nią, wracając wspomnieniami do ich pierwszego spotkania.

Wszystko pamiętała bardzo dobrze: zbierała się na imprezę, czwartą w tamtym tygodniu, a ósmą, od kiedy wyrzucono ją ze studiów za opuszczanie zajęć. To ją jednak nie martwiło; był Jay, a dla niego gotowa była rzucić wszystko w cholerę. Usłyszała dzwonek do drzwi. Czyżby to jej chłopak wpadł wcześniej?... Myliła się jednak. W progu stała dziwna dziewczyna ubrana, jakby każdy element odzieży złapała na wyprzedaży w innym sklepie, w dodatku w jakimś podrzędnym second handzie. Jej włosy ostrzyżone były zaraz przy skórze. Alex spojrzała na nią z obrzydzeniem; próbując zamknąć drzwi. Nie lubiła żebraków.

- Alex Lightwood. – Nieznajoma przytrzymała drzwi. – Chodź ze mną.

- Skąd... – zaczęła, ale dziewczyna kazała jej się pośpieszyć.

Alex złapała torebkę, w której miała gaz pieprzowy i poszła za swoim niezwykłym gościem. Po chwili siedziała z nią w samochodzie. W stacyjce tkwił scyzoryk; mocniej ścisnęła torebkę, czując w niej twardy pojemnik, który nosiła na wszelki wypadek.

Jechały dosyć długo, kiedy wreszcie zatrzymały się pod domem Jay'a!

- W kuchni – powiedziała nieznajoma. Alex poczuła rosnący niepokój. Oczami wyobraźni dojrzała nieruchome ciało jej chłopaka. Na drżących nogach wysiadła z samochodu i wymacała komórkę w kieszeni swetra, wystukując numer policji. Dojadą na czas, zanim ta dziewczyna ją zabije?... Z kciukiem na klawiszu wybierania pobiegła wzdłuż ściany domu Jay'a. Przeszła pod gałęziami rozłożystej jabłoni, dostrzegając światło w kuchni. Serce biło jej jak szalone, kiedy zrobiła kolejny krok, zaglądając do środka. Znieruchomiała.

Jej ukochany chłopak na kuchennym stole posuwał jej najlepszą przyjaciółkę, z którą mieszkała od roku i która miała być u rodziców na urodzinach młodszej siostry! Upuściła telefon.

- Widzisz? – Usłyszała nagle za sobą; nieznajoma podeszła bliżej. – To nie jest ktoś, dla kogo warto rzucić studia i zniszczyć własną przyszłość. Nie popełniaj drugi raz tego samego błędu, Alex.

- Drugi raz?... – szepnęła, czując w oczach łzy. Spojrzała na obcą dziewczynę. – Kim ty jesteś?

- Nazywam się Erica Williams i miałam zaszczyt pod tobą służyć – odparła z uśmiechem.

Kiedy Alex usłyszała całą historię, nie uwierzyła. Erica tylko się uśmiechała.

- Wiedziałam, że tak będzie – powiedziała z dłonią na karku. – Twoje zaufanie zawsze było ciężko zdobyć. Raz je mi się udało, uda się i drugi.

A potem ta dziwna dziewczyna z przyszłości podłączyła się do laptopa i włączyła nagranie.

- Alex. – Czarnoskóra kobieta wyglądała znajomo; Alex przysunęła się bliżej ekranu. – Jeśli to oglądasz, znaczy, że nie uwierzyłaś Erice. Ja też bym nie uwierzyła. – Nawet jej uśmiech był znajomy. – Ale to wszystko prawda. Niestety, wybuchnie wojna z maszynami, będziesz walczyła jak wszyscy i żałowała, że nie możesz się bardziej przydać, bo rzuciłaś studia dla tego sukinsyna, który zdradzał cię na prawo i lewo, a ty dowiedziałaś się o tym zdecydowanie za późno. Skąd to wiem? Jestem tobą za kilkanaście lat, Alex. Nazywam się Alex Lightwood, ale ty już się domyśliłaś, prawda? Nie popełniaj moich błędów i zaopiekuj się Ericą.

Alex zapamiętała te słowa na zawsze. Spojrzała na leżącą obok przyjaciółkę. Ta wariatka odmieniła jej życie; zmieniła je na lepsze, nadała mu sens. Czy kiedykolwiek naprawdę jej za to podziękowała?

- Dziękuję, kochanie – szepnęła, kładąc się obok niej.

Wplotła dłoń i w jej rękę i zasnęła, mając nadzieję, że Erica obudzi ją swoim narzekaniem na pakowanie się z butami do łóżka.

Tak się jednak nie stało.

Alex obudziła się koło dziesiątej. Jej przyjaciółka nadal była nieprzytomna. Poprzednim razem Mózg poradził sobie z przeładowaniem w dwanaście godzin. Może to było coś innego? Poczuła rosnący niepokój.

- Uspokój się, Alex – powiedziała sama do siebie. – Wszystko jest okej. Zaraz się obudzi.

Nagle zadzwonił telefon Erici. Aż podskoczyła, sięgając po komórkę. Dzwonił Derek.

- Tak? – powiedziała do słuchawki; odpowiedziała jej cisza. – Derek, tutaj Alex.

- Gdzie Erica?

- To skomplikowane – rzuciła.

- Z nią nic nie jest łatwe, cholera! Sara i John zniknęli. Powiedz jej. Niech przyjedzie.

Rozłączył się, zanim zdążyła mu powiedzieć coś więcej. Poczuła strach.

Chwyciła przyjaciółkę za ramię i mocno nią potrząsnęła. Nic.

- Erica! Obudź się! – krzyknęła. – John jest w niebezpieczeństwie!

Ale to nie poskutkowało. Wstała i zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. Spojrzała na kluczyki od samochodu Erici, a potem odsunęła szufladę jej biurka, wyjmując broń. Sprawdziła magazynek; jej ręce drżały. Nie była przyzwyczajona do ciężaru broni. Bała się i wątpiła, czy ktoś tak niedoświadczony w walce jak ona naprawdę się przyda. Erica nauczyła ją strzelać, ale papierowa tarcza i śmiercionośny terminator to nie to samo! Nagle zdała sobie sprawę, że zawsze za bardzo polegała na przyjaciółce.

- Przepraszam – szepnęła bliska płaczu. – Przepraszam...

A potem spojrzała na jej telefon. Odłożyła broń na blat i sięgnęła po komórkę. Wybrała numer. Wiedziała, kto może im pomóc, kto może naprawdę pomóc.