Hej. To mój Pierwszy fanfik więc proszę o wyrozumiałość. Jeśli ci się spodoba zostaw po sobie dobre słowo. Jeśli nie napisz dlaczego. Wciąż pracuje nad swoim stylem więc uwagi krytyczne są mile widziane. ;) opowiadanie to dekuje toroj która, choć sama o tym nie wie( i możliwe że się nie dowie, bo wątpię że to przeczyta) jest dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji 3
Siedział w wielkiej sali tronowej w Asgardzie. Na miejscu jego, świętej pamięci, ojca. W jednej ręce trzymał swoje magiczne berło a w drugiej puchar najlepszego wina z królewskich piwnic. I patrzył. Przyglądał się spod zmrużonych powiek leżącemu u jego stóp bratu.
-Loki proszę...- jęknął Thor
Ale on zaśmiał się tylko. Patrzył na klęczącego, skutego złotym łańcuchem mezczyzne i smial się głośno, wręcz histerycznie. Przerażała go bezradność. Bezradność w obliczu jego własnych uczuć. Bo choć był tak blisko, choć zabicie Thora było tak łatwe nie mógł tego zrobić. Dla niego Gromowładny bóg owinięty złotym łańcuchem, z obniżoną piersią teraz pokrytą licznymi bliznami wyglądał jak umęczony anioł. Że swoimi złotymi włosami opadającymi na ramiona, oczami przy których błękit Midgardzkiego nieba wydawał się blady i nijaki, do złudzenia przypomina jedną z istot siedzących po prawicy Boga .
-Loki jesteśmy braćmi...
''Nie Thor, nie jesteśmy braćmi. Uczucia którymi cię darzę nie są braterskie. Są złe i nieprzyzwoite jak ja. I zbyt piękne by były realne. Jak ty. Taki piękny i dobry.''
Choć te wszystkie myśli przeszły mu przez głowę powiedział tylko
-Litości. Zawsze używasz tego argumentu. A przecież wiesz ze to nieprawda.
Nie dodał, że ten argument za każdym razem na niego działa. Ale też przypomina mu, że kiedyś odkrył co naprawdę czuje do swojego brata, jak bardzo pragnie poznać smak jego ust, przeczesać palcami miękkie włosy, poznać topografie umięśnionego ciała i być dotykanym przez te silne dłonie. Poznał też ból jaki niosła za sobą świadomość jak bardzo niemożliwe to jest. Wtedy postanowił ,że musi tę miłość zastąpić jedynym uczuciem równie silnym co ona, jedynym zdolnym ją wykorzenić. Nienawiścią.
Jednak mimo lat pracy nad sobą teraz wciąż miał ochotę uklęknąć przy nim, objąć go i pocałować te piękne wargi z pomiędzy których wydobywały się ciche jęki bólu i rozpaczy. Wtedy wszystko byłoby już w najlepszym porządku. Byłoby cudownie. Ale nie mógł tego zrobić. Bo był jego bratem. I nigdy nie stanie się nikim więcej.
Nienawidził się za to co miał zaraz powiedzieć. Za tę słabość.
-Jest bezużyteczny. Straże, odeślijcie go do Midgardu.- rozkazał, nie patrząc w niebieskie oczy Gromowładnego. W innym wypadku mógłby w nich całkiem utonąć. I już się nie wynurzyć. A nie był gotowy na tak ostateczną decyzję. Nie teraz. Nie tutaj.
Gdy łańcuchy opdły z głośnym brzdękiem, który ponósł się echem po sali, Thor wstał i spojżał na niego tymi niebieskimi oczami.
-Dziękuję. Znam cię Loki, wiem że nie jesteś zły. Jestes moim młodszym bratem. Bez względu na to co robisz. Kocham cię. Ale jeśli mnie do tego zmusisz zabije cię.
Gdy strażnicy wyprowadzali go z pałacu Loki szepnął cicho do otaczającej go pustki.
-Ja ciebie też Thor.
Baczcie błędy. Dopiero poszukuje bety
