-Wróciłem Ginny!- zawołał Harry stojąc w progu Grimmauld Place nr 12.
-No nareszcie! Czemu tak długo?- dobiegł go głos z kuchni. Harry uśmiechnął się pod nosem.
Mężczyzna wszedł do najbliższego pomieszczenia, gdzie zastał Ginny stojącą przy garnku i dyrygującą całym zastępem obierających się warzyw. Podszedł do niej i ucałował w policzek. Jego żona uśmiechnęła się, po czym wróciła do swoich zajęć, które, jak myślał Harry, wciągnęły ją bez reszty.
-Stworek! O, jesteś już!- Harry zawołał gdy pojawił się przed nim skrzat-Proszę, zanieś te papiery Ronowi i poproś żeby je przejrzał. Tylko tym razem aportuj się do jego domu i z powrotem to samo! Naprawdę, nie musisz iść piechotą.
- Tak jest. Jak Pan sobie życzy. Stworek już się deportuje-powiedział skrzat po czym zniknął.
-Naprawdę was nie rozumiem.-wtrąciła Ginny-Widziałeś się z Ronem jakieś pięć minut temu w pracy, a już musisz mu coś przekazać. Nie możecie załatwiać takich spraw wcześniej?
-Nie zrozumiałabyś, gdybym ci wytłumaczył. To zbyt nienormalne.
-Właśnie widzę-mruknęła Ginny, gdy Stworek aportował się w kuchni meldując wykonanie zadania, a mężczyzna zaczął się podnosić z krzesła-Harry, siadaj do stołu, proszę! Nie chcę żebyś znów jadł zimny obiad.
- Czy coś się stało?- Harry przyjrzał się jej nieufnie.
-Eh..Tak. Ale to nic złego- odpowiedziała szybko na jego pytające spojrzenie- Musimy poważnie porozmawiać.
-Taki początek rozmowy nie wróży nic dobrego-zauważył ostrożnie
- Nie tym razem- jej zmęczone oczy uśmiechnęły się promiennie- Harry, jestem w ciąży! Zostaniemy rodzicami!
