Cześć wam wszystkim. :))
Chciałabym tutaj zaprezentować część mojej "radosnej tfurczości". Jest to oczywiście fanfiction do serialu TrueBlood, a opisane tu wydarzenia dzieją się po zakończeniu trzeciego sezonu. Różnica jest taka, że Sookie nie spotkała na cmentarzu Claudine... Nie będę przedłużać. Zapraszam na prolog.
Prolog
"God, I want to dream again,
Take me where I've never been.
I want to go there,
This time I'm not scared.
Now I am unbreakable, it's unmistakable.
No one can touch me,
Nothing can stop me!"
Fireflight, "Unbreakable"
Biegła przez cmentarz, nie zwracając uwagi na nic dookoła. Czuła wręcz fizyczny ból związany z brakiem ukochanej babci – właśnie w takich momentach jak teraz, gdy potrzebowała w swoim życiu normalności i stabilizacji. Kogoś, kto pomógłby jej podjąć właściwą decyzję, a nie decydował za nią. Uklęknęła przy znajomym nagrobku, gładząc dłonią jego szorstką powierzchnię.
- Co mam zrobić? – zapytała w przestrzeń.
Zdawała sobie sprawę, że wyrzucenie wampirów z domu to rozwiązanie tylko na krótką metę. Nie miała na tyle pieniędzy, aby móc odpuścić sobie nocne zmiany. Prędzej czy później opuści nocą dom. A oni znów staną się częścią jej życia. Nie chciała tego. Pragnęła jedynie być panią własnego losu, żyć z daleka od wszystkiego co wiązało się z ponadnaturalnym światem.
- Naprawdę tego chcesz?
Odwróciła się gwałtownie, dostrzegając za sobą nieznajomą postać. Był to średniego wzrostu mężczyzna, ubrany jedynie w białe, lniane spodnie. Stał boso, roztaczając dookoła dziwną aurę. Sookie nie była w stanie ujrzeć jego twarzy, choć zdawało się, że jego oczy błyszczą w nienaturalny, niepokojący sposób. Podniosła się szybko, przyjmując obronną pozycję.
Nieznajomy zaśmiał się lekko i zrobił krok do przodu – teraz blondynka była w stanie przyjrzeć się jego twarzy. Był całkiem podobny do Jasona, choć miał w sobie dużo więcej powagi, którą jej brat okazywał niesamowicie rzadko.
- Kim jesteś? – zapytała, starając się ukryć strach.
- To nie jest dobry czas na takie pytania, Sookie – odpowiedział. – Pytanie, które chciałbym ci zadać, jest tu kluczowe. Odważysz się zostawić dawne życie i pójść ze mną? Mogę dać ci to wszystko o czym marzysz. Normalne życie, z dala od tego, co dzieje się w Bon Temps. Jestem ci to winien. Teraz wszystko zależy od ciebie.
Wyciągnął rękę w jej kierunku i to był jedyny gest, na jaki sobie pozwolił. Dziewczyna nie wiedziała, czy powinna iść. Pomyślała o Jasonie, Tarze, Samie, czując olbrzymie wyrzuty sumienia na myśl, że opuści ich bez słowa. Ale gdy przed jej oczami pojawiły się twarze wampirów… Zacisnęła zęby i niepewnie chwyciła dłoń nieznajomego. I tak nie miała wiele do stracenia.
