1) Blaine i Kurt są w tym samym wieku – łatwiej jest mi powiązać pewne zdarzenia, jeżeli założę, że są na tym samym etapie edukacyjnym

2) Kurt nie został pocałowany przez Karofsky'ego, ale ten groził mu śmiercią

3) Charaktery niektórych osób mogą ulegać modyfikacjom, jeżeli brać pod uwagę ich zachowanie w serialu

I oczywiście – żadna z postaci nie 'użytych' w historii nie jest moją własnością, nie roszczę więc sobie do nich jakichkolwiek praw


CHAPTER I

Nigdy nie sądził, że spotka kogoś takiego jak Blaine Anderson, z uśmiechem rozjaśniającym pomieszczenie i uroczymi lokami, które próbowano ujarzmić za pomocą ponadprzeciętnej ilości żelu. Nie miał też pojęcia, że zakocha się od pierwszego dotyku, a tak właśnie się stało, kiedy ciemnowłosy, nowo poznany chłopak złapał jego dłoń.

Myślał o nim przez całe dnie, a nocami śnił o ich wspólnym życiu, budząc się zazwyczaj z szerokim uśmiechem na twarzy, który nie schodził, aż do momentu uświadomienia sobie, że był tylko sen. Nienawidził tych chwil.

Z Blaine'em spotykał się prawie codziennie, z racji przynależności do Warblersów i uczęszczania do tej samej szkoły. Dzień w dzień obserwował każdy jego krok, samemu snując się za nim, niczym zakochany szczeniak. To było tak oczywiste, że dziwiło go niezmiernie niedoinformowanie Andersona, bo przecież każdy, dosłownie każdy, wiedział co Kurt czuł do najlepszego przyjaciela. Znał wszystkie jego przyzwyczajenia, czasem łapał się na tym, że wie, co Blaine ma zamiar powiedzieć nim tamten choćby otworzył usta. To wszystko zaczynało być szalone.

W końcu Kurt zebrał się na odwagę. Włożył najlepszy zestaw ubrań, jaki udało mu się wyłuskać z przepastnego wnętrza szafy, użył najlepszych perfum, a na ułożenie włosów poświęcił ponad godzinę. Zaplanował wszystko w najmniejszych szczegółach. Był gotów.

- Blaine - wykrzyknął, uśmiechając się szeroko, kiedy zauważył przyjaciela stojącego w kolejce po kawę, w Lima Bean - nie sądziłem, że cię tu spotkam - dodał, kiedy znalazł się niecały metr od bruneta.

„Kurt, ty kłamco!", pomyślał, mając nadzieję, że się nie rumieni.

- Oh, Kurt. Uh... Hm... Witaj? Też nie sądziłem, że tu będziesz - odpowiedział z dziwnym wyrazem twarzy, zerkając gdzieś ponad ramieniem wyższego chłopaka.

- Może napijemy się razem kawy? Muszę ci coś powiedzieć i wiem...

- Nie! - podniesiony głos Blaine'a sprawił, że Kurt zamilkł zdezorientowany. - To znaczy, chętnie, ale teraz nie mogę. Nie jestem tu sam, więc wybacz. Cóż... muszę iść. - po czym szybkim ruchem odebrał zamówienie i ruszył w stronę jednego z bardziej odosobnionych stolików.

Przecież znał wszystkich znajomych Blaine'a i nigdy nie było problemu, by dosiadł się do nich w kawiarni czy gdziekolwiek indziej.

Zamówił ulubioną kawę, wciąż zastanawiając się nad zachowaniem przyjaciela. Przed wyjściem, obrócił głowę w stronę stolików, mając nadzieję, że chociaż przez chwilę zobaczy twarz Andersona. Cóż, patrzenie na niego było jak narkotyk. I faktycznie udało mu się wyłowić chłopaka spośród osób siedzących w Lima Bean, jednak, gdyby wiedział, że zobaczy go w takiejsytuacji z właśnie osobą, z pewnością wyszedłby bez oglądania się za siebie. „O Boże", pomyślał, bo mimo bycia niewierzącym, to jedyne co opisywało jego zdziwienie. Blaine Anderson siedział przy stoliku wraz z panną Rachel Berry, która aktualnie zjadała jego twarz.

- Co, do diabła? - Kurt mruknął do siebie, nie rozumiejąc co się właściwie stało.


Kurt Hummel: „Nobody said it was easy. No one ever said it would be this hard. Oh, take me back to the start" przez Youtube: watch?v=RB-RcX5DS5A

(Rachel Barbra Berry, Quinn Fabrya, Artie Abrams i 51 innych osób lubi to)

Santana Lopez: Trochę smętne. Co jest, Hummel?

(Mercedes Jones lubi to)

Kurt Hummel: Czasem chciałbym cofnąć czas, Satan. Znasz sposób?

(Brittany S. Pierce lubi to)

Brittany S. Pierce: Lord Tubbington to potrafi, ale nie chce mi powiedzieć jak :(

(Santana Lopez, Finn Hudson, Noah Puck Puckerman i 31 innych osób lubi to)

Mercedes Jones: Mój Chłopiec jest smutny, a mnie wcale się to nie podoba. O co chodzi, Kochanie?

(Quinn Fabray, Rachel Barbra Berry, Tina C. Chan i 2 inne osoby lubią to)

Blaine Anderson: Może kawa? Nic tak nie pomaga na problemy jak odtłuszczona Mocha. ;) O 16?

Kurt Hummel:Mercedes – po prostu chciałbym zmienić kilka złych decyzji. Niektórych osób lepiej byłoby nie poznać. To nie jest rozmowa na FB.

Santana Lopez: Jest gorzej, niż myślałam. Będziemy o 20, Księżniczko, z poduszkami i kilkoma litrami lodów.

(Tina C. Chang, Rachel Barbra Berry, Quinn Fabray i 2 inne osoby lubią to)

Quinn Fabray: Ty NIE, Rachel. Jedyne co byś zrobiła, to doprowadzenie Hummela do depresji. Tu potrzeba kobiecej delikatności.

(Santana Lopez, Mercedes Jones i Brittany S. Pierce lubią to)

Rachel Barbra Berry: Hej! Ja jestem kobietą!

Brittany S. Pirce: Ale masz męskie ręce.

(Noah Puck Puckerman, Quinn Fabray, Santana Lopez i 113 innych osób lubi to)

Noah Puck Puckerman: Czasami geniusz objawia się niespodziewanie

(Finn Hudson, Quinn Fabray, Mike Chang i 75 innych osób lubi to)

Blaine Anderson:Kurt, czekam w Lima Bean. Nie odbierasz telefonu, więc pewnie jesteś w drodze. Do zobaczenia :)

Kurt Hummel: Dzięki, ale nie mam ochoty na kawę.

Blaine Anderson: Co?

Mercedes Jones: Ty zawsze masz ochotę na kawę!

Quinn Fabray: Będziemy za godzinę.

(Santana Lopez, Tina C. Chang i Mercedes Jones lubią to)


Był zdziwiony jak łatwo Blaine'owi przychodziło oszukiwanie, bo skoro całował się z Rach w taki sposób, z pewnością nie była to ich pierwsza randka. Zastanawiał się jak długo go okłamywali. Najbardziej bolał nie sam związek, ale właśnie oszustwo ze strony dwójki najbliższych przyjaciół. Czuł się zdradzony, pozostawiony samemu sobie, nieważny. Czuł, jakby ktoś wyrwał mu kawałek serca i zdeptał go ze śmiechem. Czy tak czują się ludzie, którzy tracą najlepszych przyjaciół? Bo jeżeli tak, Kurt zastanawiał się czy nie lepiej byłoby wcale ich nie mieć, aniżeli kiedykolwiek przeżywać podobny ból po raz kolejny.

Dziewczyny pojawiły się punktualnie o 17:15 i, tak jak Kurt przewidywał, mimo widocznej niechęci reszty grupy, przyszła również Rachel. Nie chciał jej w swoim domu, w swoim pokoju, właściwie nie chciał jej w swoim życiu. Nie był pewien czy może chociażby patrzeć na nią bez grymasu sprawiającego, że jego twarz wygląda raczej przerażająco nieatrakcyjnie i odpychająco, aniżeli przyjacielsko. Niestety, nie było możliwości, by wyprosić ją bez podania konkretnego powodu, a zdecydowanie nie przyszedł jeszcze czas, by powiedzieć wszem i wobec czego się niezamierzenie dowiedział.

- Mów – Merc poleciła, rozsiadając się na kanapie i wpatrując w niecodziennie bladą twarz przyjaciela.

- Mercedes, nic się nie stało. Naprawdę. Mam tylko trochę gorszy dzień - odpowiedział, zbierając kila pełnych dezaprobaty spojrzeń. No tak, do przewidzenia było, że nie uwierzą. „Cholera", pomyślał niezbyt optymistycznie „Znają mnie zdecydowanie zbyt dobrze."

- Hummel, nie jesteśmy tu żeby cię oceniać, ale żeby pomóc – Santana mruknęła, podchodząc do chłopaka i siadając mu na kolanach. Nie było to nic nowego w wykonaniu Latynoski, biorąc pod uwagę fakt, że podobna sytuacja powtarzała się przy każdym ich spotkaniu. W rzeczywistości nikt już nie zwracał na to uwagi, wiedząc, że San ma raczej specyficzne postrzeganie tego co dozwolone i pożądane pomiędzy przyjaciółmi. No, może poza jedną osobą...

- Santana, przestań to robić! Kurt jest gejem, więc nie możesz go obmacywać. Znajdź sobie kogoś innego – Rachel wykrzyknęła z dezaprobatą, wbijając swoje pełne potępienia spojrzenie z ciemnowłosą Cheerioskę.

- No chyba sobie żartujesz. – Quinn jęknęła cicho, łapiąc się za głowę z 'jesteś beznadziejnym przypadkiem, dziewczyno' wyrazem twarzy.

- Czy wy nie widzicie, że to prawie jak gwałt? Kurt nie lubi jak się go dotyka, na pewno mu się to nie podoba – krzyknęła Berry, podchodząc do siedzącej pary i próbując siła odsunąć Santanę od domniemanego przyjaciela.

"Nie lubię? Jakie kurwa nie lubię?!" myślał wściekle niebieskooki chłopak, widząc jak San odpycha ręce drugiej dziewczyny z odrazą wymalowaną na ślicznej twarzy. „Myślisz, że mnie znasz, co, Berry? No więc patrz..."

- Bycie bi jest podobno całkiem interesujące, Rach. Pomyślałem, że może warto spróbować - powiedział cicho, po czym ujął w dłonie twarz siedzącej na jego kolanach latynoski i złączył ich usta.

Początkowo zakładał, że ma to być delikatny buziak, zainicjowany tylko na pożytek audytorium, jednak San miała najwyraźniej inne wyobrażenie „pocałunku". Przemieściła się na jego kolanach, siadając na nich okrakiem i przejechała ciepłym językiem po jego dolnej wardze. Decyzja nie była trudna, wręcz przeciwnie, z ochotą otworzył usta, pozwalając, by język wniknął do środka. Kurt zamruczał cicho, kiedy poczuł, że zęby dziewczyny ocierają się o jego usta i przejął inicjatywę. Było wilgotno, gorąco i miło. Kto powiedział, że gej nie może czerpać przyjemności z pocałunku z kobietą?

- O. Mój. Boże - wycedziła zaczerwieniona Quinn, wyłączając kamerkę zamontowaną w telefonie i patrząc się z niedowierzaniem na nadal ciężko oddychającą dwójkę - to było gorące.

- Gdybym wiedziała, że tak całujesz, Księżniczko, już dawno pokazałabym ci, że wcale nie jesteś takim gejem, jak ci się wcześniej wydawało - mruknęła Santana, puszczając zdziwionemu chłopakowi oczko, powodując tym samym, że zaśmiał się delikatnie.

- Tak. To było niezłe - odpowiedział ochrypłym głosem, przejeżdżając dłonią po włosach, które dłonie dziewczyny pozostawiły w zupełnym chaosie. - Gdzie jest Rachel? - zapytał po chwili, nie mogąc zlokalizować dziewczyny w pomieszczeniu.

- Wyszła, kiedy zaczęliście jęczeć. Jakieś 5 minut temu. - Tina chichotała na tyle zaraźliwie, by sprawić, że wszyscy poza Brittany zaczęli się śmiać.

- Wcale mi się nie podoba, że całowałaś mojego delfina, Tana. Ja pierwsza go znalazłam - powiedziała poważnie blondynka, rzucając nadal siedzącej na kolanach Kurta dziewczynie smutne spojrzenie.

- Skoro wzbudzasz takie emocje będąc gejem, nie chcę nawet myśleć co się okaże, kiedy uznasz, że jednak preferujesz bycie bi - głos Mercedes pobrzmiewał lekką kpiną. - Pewnie Berry będzie pierwsza w kolejce, w końcu ona zawsze jest pierwsza - dokończyła, tym razem z nieukrywaną niechęcią w stosunku do ciemnowłosej dziewczyny.

- To jest mój delfin - powtórzyła z naciskiem Brittany, łapiąc rękę Santany i siłą ściągając ją z chłopaka, po czym sama zajęła jej miejsce, otaczając szyję Kurta ramionami i składając słodkiego buziaka na jego policzku.

Dziewczyny nie zadawały więcej pytań mających na celu wytłumaczenie jego smutku, za co był naprawdę wdzięczny. Przekazały mu najnowsze plotki z McKinley, Britt zaprezentowała nawet niewyemitowany jeszcze odcinek „Fondue 42". Widocznie starały się poprawić mu humor, sprawić, by zapomniał o problemach i przeciwnościach, którym musiał stawić czoła.

Więc opychali się pustymi kaloriami z lodów czekoladowych, przegryzając je ciasteczkami, które mama Merc piekła za każdym razem, kiedy ta wybierała się do Kurta i wyśmiewali ckliwość romantycznych komedii, komentując przy okazji idiotyczne zachowania głównych bohaterów.

- Wolałabym stracić faceta, aniżeli pokazać się bez spodni, mając takie uda - mruczała Quinn, krzywiąc się zabawnie na widok Bridget Jones paradującej półnago ulicami miasta.

- Mając takie uda, nie miałabyś faceta, więc nie miałabyś się też komu pokazywać. - Santana prychnęła, obrzucając blondynkę popcornem.

- Hej - warknęła Mercedes, rzucając rozdrażnione spojrzenie dwóm chichoczącym Cheerioskom.

I wtedy Kurt zrozumiał, że może Rachel i Blaine byli jego najlepszymi przyjaciółmi, ale zdecydowanie nie jedynymi, jakich posiadał.