Na krawędzi
Czasami czuję się jakbym stał na krawędzi klifu, patrząc w dół na rozbijające się o skały fale, bez żadnego wyjścia, poza skokiem w przepaść...
Odwracam się i widzę, że każda droga odwrotu jest odcięta.
Kiedyś śniłem o latających motocyklach, zielonym świetle pędzącym w moją stronę ze świstem, o gwiazdach, które można było zrywać i zjadać jak jabłka...
Teraz wiem, że nie można samemu unieść się w powietrze, że światło jest albo białe, albo błękitnawe jak w jarzeniówkach i że nie jestem w stanie dotknąć żadnej z gwiazd. Światło najbliższych z nich dociera do nas po ośmiu latach, niektóre z nich już pewnie nie istnieją, starte w gwiezdny pył.
A mimo to wciąż świecą..
Mimo to wciąż marzę...
Tom przychodzi każdego wieczora.
Odkłada maskę do szafy i ściąga czarną szatę śmierciożercy.
Nic nie mówi, ale wiem, że przed przyjściem tutaj rzucił na siebie zaklęcie czyszczące, by pozbyć się choć części krwi z twarzy i ubrania.
W tym domu nigdy nie mówi się o wojnie.
W tym domu nie mówi się o mordach, krwi i męczeństwie setek tysięcy niewinnych ludzi.
Ten dom jest pełen miłości i milczenia.
Tom nigdy nie zaprasza nikogo z Pierwszego Kręgu, mówi, że to przez wzgląd na moje bezpieczeństwo.
W końcu wciąż jestem i dla wielu pewnie pozostanę Chłopcem-Który-Przeżył...
Wiem że ta wojna nigdy się nie skończy, a moją rolą w niej jest wspieranie głównego czarnego charakteru.
Na strychu trzymam stare radio należące do mugoli którzy tu kiedyś mieszkali. Przerobiłem je tak, że teraz jest w stanie odbierać Potterwartę.
Kiedy Tom wychodzi włączam je i słucham do czasu aż przyjdzie.
Mam świadomość, że o nim wie i on zdaje sobie z tego świetnie sprawę, ale żaden z nas nigdy nie porusza tego tematu.
Czasami czuję się jakbym stał na krawędzi klifu, patrząc w dół na rozbijające się o skały fale, bez żadnego wyjścia, poza skokiem w przepaść...
Kiedy mnie całuje zamykam oczy.
Przez chwilę zapominam że wszyscy żyjemy na krawędzi.
